Zobaczyłem podjeżdżającą taksówkę i dosłownie rzuciłem się w jej stronę. Kierowca gestem pokazał mi, że zaczeka, ale mimo tego i tak zakląłem pod nosem. Dopadłem do klamki, po czym szarpnięciem otworzyłem drzwi. Nie zważając na nic wskoczyłem do środka, w duchu wysyłając dziękczynne modły tam, gdzie trzeba.

                Jak na złość mój samochód postanowił wziąć sobie dziś wolne, kiedy tak cholernie mi się spieszyło. Szukałem nowej asystentki, bo aktualna zaszła w ciążę i jeśli się nie pospieszymy, to spóźnię się na rozmowę kwalifikacyjną. Demonstracyjnie spojrzałem na zegarek.

                Dopiero wtedy dotarło do mnie, że coś było nie tak. Auto wciąż stało w miejscu, choć powinno już być w drodze. Powoli odwróciłem się w lewo i moje spojrzenie padło na śliczną kobiecą buzię. Właściwie to była bardzo piękna, tyle, że aktualnie wykrzywiona w grymasie wściekłości.

                Odchrząknąłem.

                ‒ Przepraszam, to moja taksówka ‒ rzuciłem, przerywając ciszę.

                Brwi kobiety uniosły się wysoko. Miała zgrabny zadarty nosek oraz duże, szeroko otwarte oczy o piwnych tęczówkach. I te pełne usta, które od razu zwróciły moją uwagę…

                ‒ Chyba śnisz ‒ parsknęła oburzonym tonem.

                Tym razem to ja uniosłem brwi.

                ‒ Byłem tu pierwszy ‒ odparłem, powoli tracąc cierpliwość.

                ‒ Nie ‒ zaprzeczyła twardo. ‒ Byłeś tak zapatrzony w siebie, że nawet nie zwróciłeś uwagi na to, czy ktoś już w niej siedział.

                Jej słowa sprawiły, że poluzowałem krawat od granatowego garnituru. Zerknąłem na zegarek i stłumiłem cisnące mi się na usta przekleństwo.

                ‒Jak śmiesz… ‒ zacząłem, ale prawie natychmiast ugryzłem się w język. Zmusiłem się, by wziąć głęboki wdech. ‒ Proszę, czy możesz wysiąść? Naprawdę mi się spieszy.

                Kobieta prychnęła, a następnie skrzyżowała ramiona na piersi. Mimowolnie zacząłem wędrówkę wzrokiem po jej apetycznym ciele. Musiała pracować w jakimś biurze, jej ubiór o tym świadczył. Długa, czarna ołówkowa spódnica i biała koszula z rozpiętym jednym guzikiem. Zmusiłem się, by wrócić spojrzeniem do jej twarzy, na której malowało się oburzenie.

                ‒ Żartujesz sobie? ‒ parsknęła. Zacisnąłem zęby z całej siły. ‒Wypad, bo przez ciebie się spóźnię.

                Przez tę cholerną kobietę nie zdążę!

                ‒To ty wysiadasz ‒ warknąłem, teraz już zupełnie tracąc nad panowanie. Nachyliłem się w jej stronę, sięgając w kierunku klamki od drzwi drugiego pasażera. Słyszałem, jak nieznajoma wciąga głęboko powietrze, gdy przełożyłem ramię ponad jej biodrami. Wtedy doleciał mnie jej słodki, kuszący zapach.

                Otworzyłem drzwi, ale zamiast się od razu wyprostować, zostałem w tej pozycji o kilka sekund za długo.

                ‒ Jesteś bezczelny ‒ powiedziała zduszonym głosem.

                Usiadłem prosto, wbijając w nią wściekłe spojrzenie.

                ‒ Zdecydowali się państwo? ‒ Kierowca po raz pierwszy zabrał głos, wykręcając szyję w naszą stronę.

                ‒ On wysiada ‒ wyrwała się pierwsza zanim ja w ogóle zdążyłem otworzyć usta.

                ‒ Oszalałaś ‒ prychnąłem. ‒ Niech pan zadecyduje, kto powinien wysiąść.

                Brunetka zatrzasnęła z powrotem drzwi, po czym skrzyżowała ramiona przed sobą. Nie umknęło mojej uwadze, jak w seksowny sposób uwydatniły się jej piersi.

                Kierowca wrzucił bieg i ruszył, wprawiając nas tym w osłupienie.

                ‒ Czy pan oszalał?! ‒ zawołała nieznajoma, pochylając się do przodu.

                ‒ Proszę natychmiast zatrzymać samochód! ‒ rozkazałem stanowczo.

                Ten jednak postanowił udawać głuchego.

                ‒ Dokąd państwo jadą? ‒ zapytał zamiast tego.

                ‒275 Madison Avenue‒ powiedzieliśmy w tym samym czasie.

                Zerknąłem na kobietę dokładnie wtedy, kiedy ona spiorunowała mnie wzrokiem.

                ‒ Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia ‒ mruknął kierowca, obierając kurs.

                Rozsiadłem się wygodniej na fotelu. Wyjąłem telefon z kieszeni i zacząłem przeglądać maile. Właściwie to bardzo starałem się to robić, ale mój wzrok co chwilę uciekał w kierunku seksownej pasażerki.

                ‒ Możesz przestać się gapić, zboczeńcu ‒ warknęła na mnie.

                Pozwoliłem, aby na moich ustach zagościł kpiący uśmiech. Rozszyfrowała mnie, ale za nic nie zamierzałem tego po sobie pokazać. Podniosłem głowę znad ekranu i wbiłem w nią przeszywające spojrzenie. Kobieta wytrzymała mój wzrok, dlatego postanowiłem pójść o krok dalej. Nie miałem pojęcia, co we mnie wstąpiło, działałem instynktownie.

                Przysunąłem się do niej tak, że po raz kolejny poczułem te słodkie perfumy. Kobieta wstrzymała oddech, rozchylając nieznacznie swoje miękkie usta. Jej usta rozszerzyły się, kiedy nasze twarze znalazły się blisko siebie.

                ‒ Zapewniam panią ‒ zacząłem niskim głosem‒ że gdybym naprawdę był zainteresowany, wiedziałaby pani o tym.

                Moje słowa zawisły w powietrzu, a ja z satysfakcją obserwowałem, jak nieznajoma próbuje odzyskać mowę. Oczywiście kłamałem jak z nut, ale ona nie musiała o tym wiedzieć. Kiedy byłem pewny, że wygrałem, ona przechyliła głowę na bok, sztyletując mnie swoimi brązowymi oczami.

                ‒ Widzę, że uważasz się za macho ‒odparła nie kryjąc kpiny. ‒ Ale na mnie to nie działa. A teraz, jeśli łaskawie pozwolisz… ‒ Położyła mi dłoń na piersi. Przez cienki materiał błękitnej koszuli czułem na skórze bijące od niej ciepło. Kobieta mrugnęła, jakby zaskoczona. ‒ Odsuń się, bo zacznę krzyczeć.

                Odepchnęła mnie, zanim sam zdążyłem się odsunąć. Po raz kolejny poluzowałem ten cholerny krawat, nienawidziłem ich. Taksówka dojechała na miejsce, nie zwlekałem ani sekundy dłużej. Wcisnąłem kierowcy banknot w rękę, zanim ten zdążył rzucić cenę.

                ‒ Zapłacę również za tą panią ‒ rzuciłem, a następnie wyskoczyłem na ulicę.

                Słyszałem tylko oburzony głos kobiety, ale byłem już spóźniony i kompletnie zdekoncentrowany. Potrzebowałem jak najszybciej wrócić do swojego rytmu dnia, z dala od tej kusicielki.

                Wchodząc do budynku po raz ostatni spojrzałem przez ramię. Zobaczyłem ją, jak stała na chodniku. Odprowadzała mnie wzrokiem, na jej twarzy odmalowywała się cała mieszanka emocji. Obróciłem głowę i zostawiłem ją za sobą.

                  W ekspresowym tempie pokonałem odległość dzielącą mnie od swojego biura. Kiedy byłem już na korytarzu, zanim dotarłem do gabinetu, zajrzałem do pierwszych drzwi.

                ‒ Susan, spóźniłem się. Czy nowa kandydatka na asystentkę już przybyła? ‒ zapytałem, patrząc na młodą kobietę.

                Ta pokręciła przecząco głową.

                ‒ Ona również się spóźnia ‒ odparła.

                Podziękowałem jej krótkim skinieniem. W innej sytuacji zapewne doprowadziłoby mnie to do szału, ale tym razem byłem wdzięczny. Miałem jedynie nadzieję, że niepunktualność asystentki nie okaże się czymś będącymna porządku dziennym.

                Wszedłem do swojego gabinetu, obszedłem masywne biurko i ściągnąłem z siebie marynarkę. Powiesiłem ją na oparciu fotela, po czym zająłem swoje miejsce. Zacząłem przeglądać kalendarz, orientując się w harmonogramie dnia dzisiejszego. Oprócz rozmowy kwalifikacyjnej czekało mnie jeszcze kilka innych spotkań. Więc jeśli ta kobieta nie zjawi się tu w ciągu kilku kolejnych minut, wszystko trafi szlag…

                Jak na zawołanie ktoś zapukał w drzwi.

                ‒ Wejść! ‒ rzuciłem, podnosząc głowę znad biurka.

                ‒ Przyszła pani Amber Brown na rozmowę ‒ zapowiedziała Susan.

                ‒ Wprowadź ją ‒ powiedziałem, rozsiadając się wygodnie w fotelu.

                Z napięciem zacząłem wpatrywać w drzwi, w oczekiwaniu, aż pojawi się w nich kobieca postać. Pierwsze wrażenie zawsze miało dla mnie ogromne znaczenie. Zupełnie nie wiedziałem dlaczego, ale pomyślałem o kobiecie z taksówki. Ona rzeczywiście zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, poczułem, jak mój fiut drga niespokojnie w spodniach. Poruszyłem się na fotelu, nakazując mu spokój. Zmusiłem się, aby wysłać swoje myśli na inne tory. To nie był odpowiedni moment.