Rozplotła delikatnie skrzyżowane nogi i podniosła się z siedzenia, na spotkanie ze mną w buzującej arterii przechodniów. Pocałowała mnie w oba policzki jakbyśmy byli starymi znajomymi, ale zatrzymała się przy każdym na dłużej niż wypadało. 

– Jak leci? – powiedziała, kładąc mi ciepłą dłoń na ramieniu i zaciskając ją.

Prawdopodobnie zauważyła, że mam miękkie kolana. 

– Wszystko w porządku – odpowiedziałam, nie mogąc zdecydować które uczucie było bardziej przytłaczające; nerwy piętrzące się w głowie czy gorąco kłębiące się w lędźwiach.

– Kiedy masz odprawę? – zapytała – Masz czas na drinka?

Zostałam w roli i spojrzałam na telefon.

– Tak, myślę że zdążymy wypić przynajmniej jednego szybkiego.

Dziewczyna pospieszyła w stronę najbliższego baru, ale złapałam ją za rękę zanim zdążyła zanadto się oddalić. Wydawało mi się, że słyszałam jak bierze głęboki wdech kiedy to zrobiłam. 

– Muszę tylko szybko skorzystać z toalety. – dodałam -Możesz chwilkę poczekać?

– W sumie… – powiedziała, przeciągając każdą sylabę w intrygujący sposób – myślę że też muszę iść.

O cholera, to się dzieje.

Szłyśmy dalej w ciszy, ramię w ramię, do damskiej toalety. To ogromna zaleta jednopłciowych romansów, że nikt nic nie podejrzewa kiedy dwie kobiety wchodzą razem do kabiny. 

Minęłyśmy dwie inne dziewczyny, przeszłyśmy przez drzwi i znalazłyśmy się w długim rzędzie jednakowych, białych kabin. Oprócz nas, w przejściu nie było nikogo. Dziewczyna ujęła moją dłoń i poprowadziła mnie na sam koniec pomieszczenia, gdzie pchnęła ostatnie drzwi. Zadowolona że w środku jest pusto, odwróciła się do mnie, przyciągnęła do siebie obydwoma rękami, i weszła do kabiny.

Czułam ucisk w klatce piersiowej i szew spodni napierający na nabrzmiałą łechtaczkę. Zamknęłam za nami drzwi i, zanim zrobiłam kolejny ruch, popatrzałam na kobietę przede mną. Była niesamowicie piękna i niemal wyczuwalnie delikatna. Miała ciemne oczy, okrągłe policzki, czarne kręcone włosy i idealne krągłości we wszystkich właściwych miejscach. Chciałam zatopić w niej palce. 

Ściany kabiny sięgały do samej ziemi, więc byłyśmy schowane w naszej skandalicznej, małej przestrzeni. Niestety, nie była dźwiękoszczelna, więc w skupieniu zaczęłyśmy siebie eksplorować, oby tylko jak najciszej. Nie potrzeba nam było słów- uzyskiwałyśmy zgodę i aprobatę wyłącznie poprzez spojrzenia i ostrożny dotyk. 

Poczułam ciepło na policzkach, kiedy upuściła torbę na podłogę i położyła mi dłoń na twarzy. Potarła kąt żuchwy nieskończenie delikatnym kciukiem. Położyłam dłonie na jej dłoniach, niemal instynktownie. Nasze palce się splotły, a usta przyciągnęły do siebie jak magnesy. 

Zatraciłam się w nowej, nieznanej dotąd i tajemniczej miękkości. Pachniała jak ktoś, kogo już wcześniej znałam. Szybko rozpoznałyśmy wzajemny teren dłońmi. Ja byłam szczupła, a ona miała krągłości. Ona byłą rozluźniona tam gdzie ja byłam spięta. Ja byłam twarda tam gdzie ona miękka. Jej palce koiły moje nerwy, kiedy wodziła nimi po plecach. Wypuściła dzikie motylki z jakiejś stalowej klatki, o której istnieniu nie wiedziałam.

O autorze