Runda pierwsza: rzucanie zgrabną panią po sypialni i ostre rżnięcie na tyle na ile pozwalał mój stan. Lizałem jej tyłek (dla własnej przyjemności), pachę (również dla własnej przyjemności), i posuwałem w ponad dwudziestu pozycjach. Ostatnia odbyła się na plecach, z kolanami złożonymi ze sobą i zepchniętymi w stronę jej twarzy, żeby jej czterdziestoletnia cipka była w odczuciu bardziej jak dwudziestoletnia. 

Ona doszła, i ja doszedłem. 

Usatysfakcjonowany swoim występem, stwierdziłem że ona też nie sprawiła jakoś szczególnie źle. To był dobry strzał. Po wszystkim musiałem zaczerpnąć powietrza, więc ubrałem bokserki na tyłek i poszedłem do salonu żeby zapalić. Dosłownie po minucie rozważania tego co przeżyłem, kobieta wyszła z sypialni w ładnej czarnej halce, i zaczęła dla mnie tańczyć. Mój wielki* kutas natychmiast powrócił do żywych. Nie powiedziała ani słowa, tylko uklękła przede mną i zaczęła mi obciągać. 

Super. 

Chciałbym żeby wszystkie kobiety były takie śmiałe w ssaniu kutasów.

Runda druga: ustawiłem ją na czworaka, splunąłem na jej tyłek, zaparłem się nogami dla stabilności, i wszedłem w nią mocno i głęboko. 

Jako że to nie był pierwszy raz tego dnia, zajęło długo zanim doszedłem. Po orgazmie moje spocone ciało zwaliło się na jej spocone ciało, i głupkowato się do niej uśmiechnąłem.

Ucieszony kolejną dobrą robotą, zapaliłem papierosa. Próbowałem wcisnąć wielkiego* ale wiotkiego penisa do majtek, ale panienka pchnęła mnie na plecy i znowu się do niego przyssała. 

Napalona, co nie?

Runda trzecia: przeleciałem ją znowu, ale tym razem nie było w tym nic spektakularnego. Posuwałem ją przez dobrą godzinę, tymczasem każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Drżały mi już mięśnie, łydki się spinały, i miałem szalony skurcz po prawej stronie ciała. 

Chciała tylko i wyłącznie pozycję na pieska, więc ją dostała. Całe przedsięwzięcie wydawało się dosyć daremne, ale po długim okresie mocnego skupienia, w końcu doszedłem. Co prawda nie widziałem spermy, ale nie szukałem jej specjalnie bo i tak prawdopodobnie wystrzeliłem na pusto. 

Odetchnąłem i podziękowałem Jezusowi za wybawienie. Odpaliłem kolejnego papierosa, a kobieta znowu zaczęła się dobierać do moich majtek. 

– Nie proszę… – zdołałem wydukać, ale udawała że tego nie słyszała.

Nie lubiłem już seksu. 

Runda czwarta: znowu uprawiamy seks. Jeśli w ogóle można to tak nazwać. 

Leżałem na plecach i próbowałem udawać że mi się podoba, ale nawet to nie wyszło zbyt dobrze. Nagle kobieta odkryła swoją prawdziwą naturę i wsadziła mi palec w tyłek. 

Próbowałem na nią krzyknąć, ale z moich ust wyleciał tylko niezrozumiały jęk. Udałem więc orgazm, udałem nawet że wystrzeliłem na pusto, po czym użyłem resztek sił żeby zepchnąć ją na podłogę. 

Podziękowałem bogu, że nie dopuścił do tego żeby gwałt doszedł do skutku. Spróbowałem przyjąć pozycję płodową i ukołysać siebie do snu, ale ona dostała się znowu w pobliże nagiego penisa i zaczęła go ssać. 

Runda piąta: Ona ssie, wali mi konia, liże, szczypie, gryzie, wącha i pierdzi, ale nic nie pomaga wrócić penisowi do życia. 

Zrzuciłem winę na whisky i powiedziałem że normalnie mam wzwód 24/7, ale oboje wiedzieliśmy że skłamałem. Otóż, penis nie miał nic wspólnego z tą niewyżytą jędzą. Zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała:

– Chyba już masz dość.

Stwierdziła że lepiej jeśli pójdę już spać, co tez z chęcią uczyniłem. Wgramoliłem się do jej łóżka, dziękując niebiosom że już miałem to za sobą. Byłem tak zmęczony że nie dałem nawet rady jej z siebie zepchnąć, ani położyć się na podłodze. 

Śniły mi się palce wpychane w bardzo nieodpowiednie miejsca i obudziłem się z mdłościami. 

Tygrysica była akurat pod prysznicem, a ja w skali 1-10 czułem się jak gówno. Było tak źle że nie miałem nawet siły żeby przetrząsnąć jej rzeczy i wyjść bez pożegnania. Ledwo się ruszałem, więc podpełzłem do łazienki i zapytałem czy mogę użyć jej szczoteczki do zębów. 

– Myślę że skoro przez całą noc miałam w buzi twojego kutasa, to nie ma sprawy.

Co za świnia. 

Zapytałem czy mogłaby mnie podwieźć do pracy, a ona odparła „jasne!” i wręczyła mi bilet autobusowy. Nie mieliśmy o czym rozmawiać podczas jazdy, więc powiedziałem że mam na imię Michał, i zapytałem jak ona się nazywa.

Powiedziała swoje imię i dodała że miło mnie było poznać, i że powinniśmy to kiedyś powtórzyć. Słysząc co, mój penis zadrżał ze strachu. 

Atmosfera zrobiła się taka niezręczna, że wysiadłem trzy przystanki za wcześnie. Dotarłem do „Biura” i tam spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Recepcjonistka była na miejscu, i to by było na tyle. Nikt inny nie zdołał pojawić się w pracy. 

Stwierdziłem że w takim razie mogę sobie z czystym sumieniem pójść do domu. Wziąłem taryfę, a kolejne wspomnienia kobiety z zeszłej nocy sprawiły że dostałem wzwód. 

* zamieniłem „mały” na „wielki”, żeby spodobało się żeńskiej części czytelników. 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.