– Tak trzymaj! Podoba mi się to!
Nie mógł znaleźć właściwej odpowiedzi, więc poszedł do łazienki bez słowa. Nie spodziewał się, że będzie aż tak przyjaźnie. Myśląc o tym wszystkim, poczuł mrowienie w kroczu. Woda na jego ciele była odświeżająca. Była gorąca i przywróciła go do życia. Zmyła wyczerpanie i brud z podróży. Włożył wygodne spodnie i koszulę i był gotowy na dalszy rozwój wydarzeń.
– Usiądź! Obiad jest prawie gotowy.
Aleksander zauważył jej swobodny i władczy język. Podobało mu się to. To nie był pierwszy raz, kiedy siedział przy tym stole. Był już tutaj kilka razy. Miał wiele miłych wspomnień związanych z tym miejscem. Podczas pierwszego pobytu w tym domku praktycznie nie wyszedł z sypialni. Kolejny raz wyglądał podobnie. Przypomniało mu się, jak raz wziął Lilkę na stole, przy którym siedział. Ich nagie ciała ocierały się o jego zimny blat. Aleksander przypomniał sobie ciepły zapach jej włosów i ogromne podniecenie.
Pieprzyli się jak zwierzęta. Jakby stracili rozum. Pamiętał, jak Lila wbiła paznokcie w jego ramiona tak głęboko, że aż mu poleciała krew. Ale nie miał nic przeciwko. Mówiła mu, co ma robić, a on był posłuszny. Nie nazywała go wtedy zboczeńcem. Pamiętał, że jest jej „zabawkowym chłopcem”, jej „seksualnym niewolnikiem”. Podniecało go to jak nic innego, a ona też to lubiła. Lubiła być w centrum uwagi. Mógł godzinami leżeć między jej udami, wielbiąc jej cipkę językiem. Leżenie między jej nogami w otoczeniu podniecenia, jej zapachu, jedwabistych nóg i kobiecości było dla niego czystą przyjemnością. Uwielbiał w niej dosłownie wszystko. Uwielbiał być jej zwierzakiem, sprawiać jej przyjemność, zaspokajać ją, nie prosząc o nic. Kiedy miała ochotę się z nim bawić, była to prawdziwa błogość i miał nadzieję, że będzie to trwać wiecznie. Naprawdę myślał, że będą już zawsze razem.
Ale Liliana nie zawsze była taka. Były chwile, kiedy chciała rządzić, ale było ich naprawdę niewiele. Często wyobrażała sobie seks za zbyt czysty i idealny – jak w filmach. Nie miał nic przeciwko, ale często wydawało się to fałszywe. Czasem był pewien, że udawała. I wtedy tak bardzo go to zniechęcało, że sam udawał. Po prostu nie miał ochoty dojść, więc udawał, a potem wyrzucał pustą prezerwatywę. Zdarzało się to jednak tylko pod koniec ich związku, kiedy było już jasne, że nie mają przyszłości, ale nie są gotowi tego przyznać.
W końcu kazała mu się przelecieć na dużym dębowym stole, a on to zrobił. Wciąż pamiętał swoje pchnięcia i jej wołanie o więcej. Po wszystkim na stole została plama jej soków i potu.
– Wytrzyj to! – powiedziała. – To obrzydliwe.
Ale nie posłuchał jej. Zamiast tego schylił się i wszystko wylizał. I wtedy też nie nazwała go zboczeńcem, ale podobało jej się to, co zrobił.
– Dokładnie tak! Wyliż wszystko dokładnie! Mój mały piesek!