– Jesteśmy zespołem? Fajnie, dobrze wiedzieć!

– Mówię serio. Jakie są twoje mocne strony, twoje atuty? Chcę wiedzieć, co możesz zapewnić na wypadek apokalipsy. Jesteś dość wysportowany. To widzę.

– Mógłbym prześcignąć zombie.

– Naprawdę? To nie byłoby dla mnie dobre. Jeśli Ty uciekniesz, to mnie zjedzą.

– Przecież mogę Cię nieść – zaśmiał się.

– Uroczo! Od razu lepiej.

Aleksander natychmiast polubił Sarę. Była prawie dokładnie taka, jak ją zapamiętał. Niska, blada z długimi czarnymi włosami z nutą fioletu. Miała na sobie spodnie dresowe i ciasny podkoszulek. Widział sutki jej małych, sterczących piersi wystające przez materiał. Zastanawiał się, czy ona była tego świadoma.

Przez krótką chwilę czuł się źle z powodu tych myśli. W końcu była młodszą siostrą Lilki. I nie przyjechał tam po to, by ją przelecieć. Ale znowu poczuł się głupio. Sara była tylko kilka lat młodsza. Miała 22 lata.

– Musisz być strasznie zmęczony. Nie jesteś taki zły, jak mówiła Lila.

– A co o mnie mówiła?

– Jesteś pewny, że chcesz wiedzieć?

– Może lepiej nie.

– I tak ci powiem. Dupek. Skurwiel, ciul, idiota.

– Rozumiem.

– To żaden problem, naprawdę. Pamiętam jeszcze kilka z nich. Kretyn. Ludzkie ścierwo. I oczywiście zboczeniec.

Spojrzała na niego. Aleksander poczuł się niezręcznie.

– Zboczeniec? Tak mnie nazywała? Co ci powiedziała?

– Sporo. Zaufaj mi. Ale twój sekret jest u mnie bezpieczny.

– Cóż, zapewniam cię, że nie jestem zboczeńcem.

– Zobaczymy – powiedziała i uśmiechnęła się do niego.

Aleks dalej czuł się nieswojo. Sara również poczuła jego dyskomfort, ale jednocześnie podobało jej się to i zastanawiała się, czy nie była dla niego zbyt ostra. Postanowiła trochę zwolnić.

– Rozgość się. Przecież żartuję sobie z Ciebie – uśmiechnęła się.

– Mam nadzieję – powiedział z uśmiechem, ale nie mógł znaleźć właściwych słów. W jakiś sposób czuł się przesłuchiwany, a fakt, że wiedziała o nim więcej niż on o niej, nie pomagał.

– Byłeś już tu kiedyś z Lilką?

– Tak, kilka razy.

– Żeby robić swoje perwersyjne gierki? – spojrzała na niego, a potem uśmiechnęła się. – Koleś, rozluźnij się! Jesteś taki spięty! Ja nie gryzę.

– Ok…

– W każdym razie nie za dużo! Jesteś słodki, kiedy się denerwujesz.

– Denerwuję się?

– Aż się cały trzęsiesz.

Patrzyła na niego bez słowa.

– Teraz Ci przedstawię moje zasady. Możesz mieć dla siebie mały pokój. Ja zajmuję duży.

– Jasne.

– Oczekuję, że się zaangażujesz. W obowiązki domowe. Bez lenienia się. I lepiej nie bądź zrzędliwy, kapryśny lub w jakikolwiek sposób niechętny do współpracy, rozumiesz?

– Albo?

– Wylatujesz.

– Zrozumiano. Tego bym nie chciał. Twoje zasady. Będę ich przestrzegać.

Nie chciał powiedzieć, że będzie posłuszny, żeby nie zabrzmieć zbyt ulegle.

– Pewnie jesteś wykończony. Może weźmiesz kąpiel? Ja w tym czasie przygotuję obiad. Spaghetti, może być?

– Brzmi świetnie.

– Ok, to idź już pod prysznic. Już!

– Dobrze, proszę pani.

Ugryzł się w język. Słowa same wymknęły się z jego ust.