Podszedłem do łóżka i uklęknąłem na podłodze. Dłońmi złapałem drobne bose stopy dziewczyny. Były miękkie, świeżo umyte i jakby nabalsamowane. Natychmiast przyciągnąłem je do ust i zacząłem lizać delikatną skórkę. Nie należałem do fetyszystów stóp, jednak te bardzo mi przypadły do gustu. Może poza jej stopami bardziej podobało mi się to, że praktycznie mogłem pozbyć się oporów. Nie musiałem się ograniczać i mogłem robić to, na co tylko miałem ochotę. Na samą myśl o tym natychmiast poczułem sztywniejącego członka. 

Dziewczyna początkowo trochę wierzgała nogami, ale przytrzymałem je mocniej i unieruchomiłem. Wreszcie sama uznała, że jej opór jest bezcelowy i poddawała się pieszczotom mojego języka. Od stóp powędrowałem wyżej po gładkiej skórze łydek i kolan. Teraz dziewczyna leżała na wznak. Podwinąłem nieco kołdrę i moim oczom ukazała się gładziutko wygolona cipka. Kolejna porcja krwi dotarła do członka, który zesztywniał i wypchnął mi bokserki. Właściwie byłem już gotowy, żeby zanurzyć się w gorącej szczelince. Postanowiłem jednak najpierw odkryć pozostałe niewiadome i całkowicie zsunąłem kołdrę z dziewczyny. 

Obiektywnie musiałem przyznać, że była bardzo piękna. Delikatne blade ciało było szczupłe jak u nastolatki. Na drobnych okrągłych piersiach wyróżniały się różowe sutki o wielkości monety dwuzłotowej. Ładną podłużną twarz otaczał gąszcz włosów w odcieniu ciemny blond. Wydawała się trochę zbyt młoda, jak na doświadczoną panienkę do towarzystwa, jednak może także to było sekretem jej sukcesu w branży. 

Dziewczyna spoglądała na mnie pytającym wzrokiem. Nie było w niej strachu, ale jakaś forma zdziwienia.

 – Jesteś moją nagrodą za skuteczne dopięcie interesu – odpowiedziałem na niezadane pytanie. 

 – Aaa, to w porządku – powiedziała bez przekonania. 

Zdziwiło mnie trochę jej zachowanie, jednak nie na tyle, żeby zrezygnować z darowanego prezentu. Pobawiłem się chwilę jej sprężystymi piersiami, przesunąłem językiem po płaskim brzuchu, a potem rozszerzyłem nogi dziewczyny. Pachniała świeżo, a wraz z wilgocią rozchodził się lekki aromat kobiety. Poczułem nagłe i niepohamowane pragnienie skosztowania mojej nagrody. Zbliżyłem głowę w stronę jej szczelinki, wyciągnąłem język i przesunąłem po delikatnej gładziutkiej skórze. Panienka aż drgnęła. Przez kilka ruchów przyjmowała moją pieszczotę sapiąc, a po chwili zacisnęła dłonie na moich włosach i przycisnęła głowę do cipki. Nie ukrywam, było to dla mnie duże wyróżnienie – tak zacna panienka do towarzystwa czerpała przyjemność z mojego francuskiego tornada. Jednak to nie ona miała być tu gwiazdą programu, tylko ja. 

Bezceremonialnie zrzuciłem jej dłonie i uwolniłem głowę. Następnie zsunąłem bokserki, uwalniając sztywnego nabrzmiałego penisa. Zarzuciłem sobie jej nogi na ramiona, a potem pewnym ruchem wbiłem się w wilgotną szczelinkę. Dziewczyna aż jęknęła i zacisnęła palce na moich ramionach. Stękała przy każdym ruchu, a jednocześnie stale wydawała się jakby nieobecna. Zaskoczyło mnie to, że mimo niewątpliwie znacznego przebiegu, nadal była bardzo ciasna. Miałem wrażenie, jakbym ruchał nastolatkę, a nie najlepszą dziwkę ze stajni Sumiaka. 

Jej ciasnota sprawiła, że szybko zbliżyłem się do szczytu. Nie miałem zamiaru tak szybko kończyć, pamiętając o wyjątkowości kobiety. Wyszedłem z niej i nakazałem obrócić się na brzuch. Dziewczyna oparła ciało na ramionach i kolanach, wystawiając w moją stronę zgrabną sprężystą pupę. 

 – Możesz z nią zrobić wszystko, na co tylko masz ochotę – przypomniałem sobie słowa Sumiaka. 

W tej chwili miałem ochotę na brązową dziurkę znajdującą się dokładnie pomiędzy jędrnymi pośladkami. 

 – Masz wazelinę? – zapytałem.

Pokiwała przecząco głową. Znów odniosłem wrażenie, że nie zrozumiała mojego pytania. Nie zamierzałem niczego tłumaczyć ani rezygnować z zaplanowanej przyjemności. Pośliniłem palec i wsunąłem go do ciasnej pupy. Dziewczyna napięła się nagle, ale nie zaprotestowała. Po chwili rozluźniania tyłka wepchnąłem do niego czubek swojej fujary. Teraz zaczęło się istne rodeo, ponieważ mój wielki fiut okazał się zbyt szeroki dla jej drugiej szparki. Kiedy jednak palcami zacząłem pieścić cipkę, dziewczyna uspokoiła się i całkiem poddała moim ruchom. 

Znów miałem wrażenie, że jest zbyt ciasna, jak na dziewczyny działające w tej branży. Wystarczyło kilka mocniejszych ruchów, kilka spojrzeń na jej wystające pośladki, talię i bladą skórę, żebym znów zbliżył się do kresu zabawy. W ostatniej chwili wyszedłem z jej tyłka, a potem podszedłem z drugiej strony i wsadziłem fujarę do jej ust. Nie broniła się, tylko zassała mnie mocno. Wystrzeliłem niemal natychmiast, prawie dusząc ją wielką dawką spermy. 

Dziewczyna opadła na łóżko, wypluwając białą maź, a ręką pocierając pośladki. 

 – Takie to trochę przereklamowane – pomyślałem. 

Spodziewałem się czegoś… ja wiem… innego. W sumie to wszyscy podniecają się ostrygami chyba tylko dlatego, że są koszmarnie drogie, bo przecież smakują jak galaretka z glonów. W każdym razie nie miałem ochoty na więcej. Zostawiłem dziewczynę na łóżku, ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Jeszcze w progu rozległ się dźwięk telefonu. Dzwonił Sumiak. 

 – Słuchaj mnie, adwokacie – powiedział, lekko bełkocząc. – Po którymś kielonku pomyślałem sobie, że ty możesz niezbyt znać się na historii i pewnie kojarzysz tylko ten dywizjon 303.

Tu nastąpiła pauza, jakby Sumiak czekał na jakąś odpowiedź. Zmroziło mnie, ale postanowiłem nie ułatwiać mu zadania.

 – Chodziło mi o ten dywizjon bombowców, czyli 301. Rozumiesz? 

 – Tak jasne – skłamałem szybko, czując nagle, jak wszystkie wnętrzności podchodzą mi do gardła. 

 – No. Żebyś mi nie poszedł do 303, bo tam śpi moja córka. Była na jakiejś imprezie w mieście, trochę wypiła i pozwoliłem jej spać na moim piętrze. Zresztą ona jest dopiero w liceum, dlatego na pewno byś poznał, że to nie żadna kurewka. 

 – Oczywiście szefie – odparłem. – Pamiętałem numer. Właśnie wchodzę do 301.

No cóż, nie było wyjścia. Trzeba było jeszcze raz stanąć na wysokości zadania i przelecieć tę właściwą panienkę. A córka Sumiaka? Miałem nadzieję, że nie poskarży się ojcu i nie zapamięta mojej twarzy. W przeciwnym razie za kilka dni moje truchło wyląduje na dnie jeziora obgryzane przez jakieś rybki. 

O autorze