Z drzemki wyrwał mnie głos mamy, która zaprosiła mnie na wspólne wieczorne oglądanie wiadomości. Okazało się, że zasnąłem dość głęboko i to na kilka długich godzin. Posiedziałem chwilę ze staruszkami i bawiłem ich celnymi komentarzami do sytuacji politycznej w kraju i na świecie. Potem postanowiłem się przejść. 

Po ponad dwóch dekadach osiedle wyglądało już nieco inaczej. Szare bloki z azbestu zamieniły się w kolorowe klocki. Na górce, która przez wiele lat była miejscem zakochanych, teraz postawiono siłownię na świeżym powietrzu. Stare asfaltowe boisko stało się nowoczesnym orlikiem ze sztuczną murawą. Od rodziców wiedziałem, że nie było też stawów, do których szliśmy z Darią, a na ich miejscu powstał supermarket. Brzozowy zagajnik, gdzie całowaliśmy się pierwsze raz, wycięto kilka lat po tamtych zdarzeniach i w jego miejscu zbudowano parking. Wszystko było teraz ładne, kolorowe i nowoczesne, ale według mnie nie miało duszy. 

W osiedlowym sklepiku kupiłem trzy puszki piwa i postanowiłem sprawdzić jeszcze jedno miejsce. Wróciłem do bloku i windą wyjechałem na najwyższe piętro. Wyszedłem schodkami przeciwpożarowymi w górę do sztaby blokującej wyjście na dach. Klatka schodowa była malowana przed kilkoma laty, a warstwy farby doczekała się także stara klapa. Nikt jednak nie zajął się reperacją śrubki trzymającej sztabę. Bez trudu odkręciłem ją, korzystając przy tym tylko z kluczy do mieszkania. Przesunąłem sztabę i pchnąłem klapę. Podniosła się bez oporu, Przechodząc przez otwór na dach, ponownie wkraczałem w świat, który zostawiłem tu przed laty. 

Dach był wyremontowany i pokryty nową warstwą papy. Nikt jednak nie zajmował się odnowieniem murów nadbudowy, w której mieściła się maszynownia windy. Poznałem to już z daleka. W świetle zachodzącego słońca zobaczyłem ciemną plamę na murze w pobliżu miejsca, w którym godzinami przesiadywaliśmy z Aśką. Podszedłem bliżej. Farba już wyblakła i wyłonił się spod niej napis krzywo wyryty w tynku: 

D+R=WMN

Doskonale wiedziałem, co oznacza napis i kiedy powstał. W końcu to ja sam go wyryłem kluczami od klatki schodowej. Usiadłem na dachu w miejscu, z którego zawsze z Aśką obserwowaliśmy zachodzące słońce. Otwarłem puszkę z piwem. To jedno się nie zmieniło mimo lat: słońce latem ciągle zachodziło w tym samym miejscu, choć zasłaniający je horyzont miał już nieco inny kształt. 

* * *

Tego dnia, kiedy całowaliśmy się z Darią w brzozowym zagajniku, nie wróciliśmy zbyt szybko do domów. Postanowiliśmy osuszyć się w ostatnich tego dnia promieniach słonecznych. Szukaliśmy ich na dachu. Wdrapaliśmy się na górę, wyjąłem schowany koc i usiedliśmy na nim skierowani na zachód. Daria rozpuściła włosy, które od wilgoci pokręciły się jeszcze mocniej, niż zazwyczaj. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękami, a ja miałem okazję przyjrzeć się gładkiej oliwkowej skórze na udach i ramionach. 

 – Nie chcesz zameldować się ciotce? – zapytałem wreszcie, przerywając ciszę. – Nie było cię cały dzień w domu. 

 – Wie, że jestem z tobą, to wystarczy. 

 – No nie wiem. Nawet ja zameldowałem się mamie.

 – A ja to mam w dupie – odparła Daria zdecydowanym tonem. – Musisz być taki grzeczny?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Dlaczego miałbym przestać być grzeczny? Zawsze taki byłem i myślałem o konsekwencjach swoich czynów. Dzięki temu miałem ze strony rodziców więcej swobody. 

 – Słyszysz? – zapytała nagle i równie niespodziewanie zerwała się na równe nogi. 

Gdzieś z oddali dobiegały dźwięki hitu „Never Be The Same Again” jednej z byłych członkiń brytyjskiego super girlsbandu. Daria tańczyła w świetle zachodzącego słońca na dachu bloku. Przeskakiwała z nogi na nogę i ruszała biodrami nie po to, żeby ktoś mógł ją podziwiać i zachwycać się tańcem, ale dla czystej pierwotnej przyjemnością. Na głos wyśpiewywała refren, a ostatnie słowa wyrzuciła już skierowana bezpośrednio w moją stronę. 

Starting tonight and from now on

We’ll never, never be the same again

 – Wiesz co to znaczy? – zapytała.

 – Nie bardzo – przyznałem, bo z angielskim nie było mi po drodze. 

 – Zacznijmy dziś wieczorem i od tej pory nigdy nie będziemy już tacy sami.

Nie zdążyłem zapytać o kontekst ani o to, co właściwie mielibyśmy zacząć dziś wieczorem. Daria podeszła bardzo blisko, a potem okrakiem usiadła na mnie. Słońce tworzyło już tylko pomarańczową poświatę na horyzoncie, jednak to wystarczyło, żebym mógł zobaczyć pożądanie wymalowane na twarzy dziewczyny. Znów poczułem jej zapach, dotyk ciepłego ciała i nieporównywalną do niczego innego bliskość drugiego człowieka. Moja skóra stała się nagle bardzo wrażliwa. Daria dotknęła mojej szyi, wywołując przyjemny dreszcz. Szybko ten dreszcz przeniósł się znacznie niżej i wywołał wiadome reakcje w okolicach krocza. 

 – Zróbmy to dziś wieczorem i niech już nigdy nie będzie tak samo. 

Połączyliśmy się w pocałunku. W jednym momencie straciłem wszelkie obawy i troski. Liczyła się tylko Daria i to, co za moment miało się między nami wydarzyć. Nie chciałem już być grzeczny, a dla niej mogłem być nawet najgorszym łobuzem. Dziewczyna zdjęła mi koszulkę przez głowę, a potem wtuliła ciało w mój wątły tors. Położyłem dłonie na zgrabnych udach i przesunąłem je wyżej, w górę, w stronę bioder. Przesuwałem dłonie powoli, spodziewając się napotkać materiał białych majtek, które od wczoraj zaprzątały mi wszystkie myśli. Dłonie jednak przeszły przez okolice stawu biodrowego i dotarły do płaskiego brzucha, nie napotykając po drodze żadnej tkaniny. Świadomość tego, że nie miała bielizny i już wcześniej myślała o naszym zbliżeniu, podnieciła mnie jeszcze mocniej. Teraz już nic nie mogło stanąć nam na drodze.