Chwila bezruchu trwała zdecydowanie zbyt długo. To Klaudia jako pierwsza przełamała impas. Sięgnęła po ręcznik i przesłoniła nim maksymalnie dużą powierzchnię ciała.

 – Przyszedłeś się pogapić? – zapytała.

 – Zamykaj drzwi, jak jesteś w łazience – odparłem. – Nie musisz narażać mnie na takie widoki.

 – Jak Ci się nie podoba, to po co stoisz i gapisz się jak cielę na malowane wrota?

Nie odpowiedziałem, tylko odwróciłem się na pięcie i zamknąłem za sobą drzwi. Widok drobnych piersi dziewczyny odcisnął mi się jednak w pamięci. Drobne okrągłe wybrzuszenia z brązowymi sutkami zaczęły śnić mi się po nocach. Nie byłem w stanie wymazać ich z głowy. Byłem na siebie zły, bo za każdym razem, kiedy mijałem w domu Klaudię, podświadomie spoglądałem w stronę jej klatki piersiowej, jakby chcąc dostrzec tam drobne cycki.

Postanowiłem zastosować stary sprawdzony sposób na kaca, który działał też w relacjach z kobietami – chciałem wyleczyć klina klinem. Odezwałem się do mojej koleżanki ze studiów, z którą już kilka razy wylądowaliśmy w łóżku. Nie, żeby łączyło nas jakieś intensywne uczucie. Po prostu lubiliśmy spędzać ze sobą czas i bawić się wspólnie, także w łóżku.

Z Marzeną umówiliśmy się na kawę w centrum handlowym. Kiedy przyszła, natychmiast podświadomie zacząłem porównywać ją do Klaudii. Była wyższa, pulchniejsza i miała mniej zgrabną sylwetkę od mojej przyrodniej siostry. Była za to dojrzała, miała prawie dwadzieścia cztery lata i dobrze wiedziała, po co się spotykamy. Kiedy dopiliśmy kawę, zapytała tylko:

 – To do mnie czy do ciebie?

 – Do mnie – odparłem.

 – Nie ma nikogo u ciebie.

 – Raczej nie.

 – To zbieraj się – rzuciła, jakbyśmy właśnie dopięli jakąś transakcję handlową.

Uwielbiałem ją za to, że nie zadaje zbędnych pytań, nie bawi się w udawanie i robi to, na co oboje mamy ochotę. Pewnie już w momencie, kiedy odebrała wiadomość ode mnie, znała potencjalny przebieg naszego spotkania.

Pojechaliśmy taksówką do mnie. Marzena chciała się odświeżyć, dlatego poszła do łazienki. Ja postanowiłem przygotować nam coś chłodnego do picia. W kuchni zastałem Klaudię, która dłubała bezmyślnie widelcem w misce z kolorową sałatką.

 – Myślałem, że cię nie ma – rzuciłem na jej widok. – Nie jesteś w szkole?

 – A co ty się interesujesz? Piszesz książkę?

 – Nie, tylko przyszła do mnie koleżanka. Chciałbym mieć spokój i odrobinę, wiesz… dyskrecji.

 – Będziecie się uczyć? – zapytała z wyraźną kpiną w głosie.

 – Tak – odparłem. – Będziemy przygotowywać referat.

 – Chyba na anatomię – rzuciła i prychnęła śmiechem z własnego dowcipu.

 – Nawet jeśli na anatomię, to nie chcę, żebyś mi przeszkadzała – odrzekłem stanowczo.

 – Dobra, nie będę wam przeszkadzać.

 – Poważnie? – niedowierzałem, że poszło tak łatwo.

 – No co, nie wierzysz mi? Przecież nie jestem dzieckiem. Wiem, po co tacy goście jak ty zapraszają dziewczyny do domu.

Nie chciałem już więcej z nią rozmawiać, tłumaczyć i wyjaśniać. Wystarczyło mi to, że obiecała nie przeszkadzać. Może nie będzie tak źle – pomyślałem, kierując się z dwoma szklankami zimnej coli do swojego pokoju.

W środku czekała już na mnie Marzena. Ta dziewczyna nie traciła czasu. Leżała w moim łóżku pod kocem, spod którego wystawała tylko bosa stopa. Domyśliłem się, że nie ma ubrania także na pozostałych częściach ciała. Leżała oparta na łokciu i czytała jedną z książek, które miałem w biblioteczce. Kiedy mnie spostrzegła, przeczesała dłonią jasne proste włosy i odłożyła książkę na nocną półkę.

 – Fajnie, że przyniosłeś coś do picia, ale ja tu stygnę.

 – Zaraz cię rozgrzeję – odparłem.

Odstawiłem szklanki na szafkę i szybkimi sprawnymi ruchami zrzuciłem z siebie ubrania. Całkiem nagi wskoczyłem do łóżka. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, Marzena nie miała na sobie żadnych ciuchów. Była ciepła, pełna i taka miękka. Wtuliłem się w nią i przez moment poczułem bezpiecznie. Ona jednak nie miała zamiaru bawić się w przytulasy. Położyła mnie na plecach i wsunęła się pod koc. Przywarła ustami najpierw do mojego brzucha, a po chwili skierowała się nieco niżej. Członek powoli zbierał się do pionu. Dziewczyna objęła go mocno ustami. Poczułem śliski mięsisty i ciepły język poruszający się po końcówce. Krew zaczęła napływać szybciej. Zacząłem szybko sztywnieć w jej ustach.

Kiedy uznała, że narząd jest już w pełni sztywny i odpowiednio nawilżony, dosiadła mnie. Oparła się na jednej ręce, a drugą nakierowała członka w stronę szczelinki. Wsuwałem się w nią powoli, a Marzena kontrolowała głębokość penetracji. Potem oparła się na rękach i zaczęła miarowo poruszać biodrami. Jej duże pulchne piersi pląsały mi na wysokości twarzy. Przyglądałem się im z bliska. Starałem się zapamiętać bledszy niż wyżej kolor skóry, ciemniejsze sutki i pełny okrągły kształt. Kiedy pochyliła się niżej, złapałem piersi ustami, zostawiając mokry ślad na sutkach. Dłonie oparłem na pośladkach i miętosiłem je w dłoniach. Napawałem się ciepłem i bliskością Marzeny, starając się zapomnieć o całym świecie.

 – Weź mnie od tyłu – powiedziała po chwili.

Zeszła ze mnie i odwróciła się tyłem. Miała duże pośladki, ale w pozycji na pieska wydawały się dosyć kształtne. Uklęknąłem za nią i wsunąłem członka do wewnątrz. Marzena pochyliła głowę w dół i przyłożyła twarz do poduszki. Wkład z leniwej pianki próbował wytłumić wszystkie stęknięcia i odgłosy. Było mi przyjemnie i na chwilę przymknąłem oczy. Kiedy otwarłem je ponownie, zobaczyłem postać stojącą w drzwiach. To była Klaudia. Zaglądała na nas zza uchylonych drzwi.