Przeszedłem przez rurę na drugą stronę, słysząc wartki strumień. Zaciągnąłem się rześkim zapachem chłodnego powietrza i już miałem przeciskać się przez barierki odgradzające przejście, kiedy usłyszałem głosy dobiegające z drugiego końca rury.

– Idźcie dalej beze mnie. Muszę siku, bo pęknę w drodze powrotnej! – rozbrzmiał śpiewny głos z wyraźnym akcentem. Dwie chichoczące dziewczyny poszły dalej, a trzecia z nich zaczęła przechodzić przez przejście. Korki zastukały o beton. Zatrzymała się na moment, żeby przyzwyczaić wzrok do półmroku. Stałem w bezruchu, po czym odłożyłem wędkę i poszedłem w kierunku środka rury. Nigdy się nie dowiem co mnie do tego pchnęło, ale dziewczyna usłyszała moje kroki.

– Nie wiedziałam, że ktoś tu jest. Co tutaj robisz?

– Przechodziłem tędy, żeby dostać się do łowiska. Zgubiłaś się? – zapytałem, udając że nie usłyszałem wcześniejszej rozmowy.

– Jesteś stąd? Mieszkasz tutaj?

– Zgadza się. – odpowiedziałem – Dorastałem tu.

– Fajnie. Więc może powiesz mi, gdzie jest najciemniejsze miejsce w tej rurze, żeby dziewczyna mogła sobie ulżyć? – powiedziała śpiewnie, przeskakując z nogi na nogę jak dziecko które naprawdę musi iść do toalety.

– Wydaje mi się że najwygodniej będzie ci w samym środku przejścia, ponieważ rura się tam zakręca. Wyjdę drugą stroną. – odpowiedziałem.

– Do rzeki? – zapytała przejętym tonem – Lepiej się nie ruszaj, a ja załatwię co mam do załatwienia.

Odłożyła torbę, zdjęła korki, ściągnęła skarpetki i pospiesznie przeszła obok mnie na sam środek cementowej rury. Zbliżając się do zakrzywionej ściany, jednym płynnym ruchem zdjęła ciasne spodenki i przykucnęła, po czym ulżyła sobie.

– Pilnuj tamtego końca! – rozkazała głośnym szeptem. Patrzyłem z zainteresowaniem jak kałuża u jej stóp rośnie. Dziewczyna zauważyła, że gapię się na jej biodro. Spojrzałem jej w oczy.

– Nikt tędy nie przejdzie. – zapewniłem ją ,wiedząc że to prawda.

– Jak masz na imię? – zapytała słodkim głosem, który odbił się echem od ścian.

– Daniel.

– Mów dalej, to zajmie jeszcze chwilę. – powiedziała. Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem chusteczkę we wzór moro, którą nosiłem wszędzie ze sobą.

– Noszę ją przy sobie, razem z zapalniczką, od czwartej klasy. Jest miękka… i czysta. – wyjąkałem. Podszedłem bliżej, widząc kątem oka nagie biodro dziewczyny i nie wiedząc co zrobi, ani co powie. Uśmiechnęła się i sięgnęła po chusteczkę.

O autorze