– Cukierek albo psikus! – powiedziała głośno Irena.
– Irena? Co do diabła? Czy to nie jest szkolny zwyczaj! Jak…
– Masz zamiar wpuścić mnie, zanim zacznie padać, Janusz, czy mam znaleźć drzewo, pod którym mogę się schować?
Zawstydzony doświadczony mężczyzna cofnął się i przytrzymał otwarte drzwi dla dwudziestoletniej dziewczyny.
– Nie mogłam znieść myśli, że spędzisz tu jeszcze jedną noc samotnie, Janusz. A ty byłeś cholernie uparty, żeby nie przyjść na przyjęcie, więc przyniosłam przyjęcie do ciebie. I tak, dzięki, bardzo bym chciała napój, coś mocnego lub coś gorącego – najlepiej jedno i drugie.
Janusz po prostu stał, patrząc na nią. Nie był tak zdenerwowany od lat.
Dziewczyna odwróciła się od niego i przykucnęła, woda spływała jej u stóp z jej długiego płaszcza. Dwa psy stłoczyły się wokół niej, ochoczo merdając ogonami na powitanie.
– Cześć, Bonnie. Cześć, Clyde – potarła im futro na głowach, spojrzała na mężczyznę. – Przynajmniej oni wydają się szczęśliwi na mój widok.
Janusz opamiętał się.
– Och, ale bardzo się cieszę, że cię widzę, Irena! Po prostu mnie zaskoczyłaś.
Zaskoczenie zamieniło się w szok, kiedy znów wstała i zrzuciła płaszcz, odsłaniając swój kostium na Halloween.
Albo bardziej, co z niego pozostało.
Przebranie Irena jako tancerki brzucha było prawie w całości wykonane z przezroczystego zielonego szyfonu w kolorze kelly – niezbyt przezroczystego, ale o wiele mniej nieprzezroczystego. Jej cienkie miseczki stanika wyraźnie pokazywały otoczki wewnątrz; jej sutki tworzyły małe, mocne namioty z miękkiej tkaniny.
Szalik ze złotej lamy okalał jędrne biodra dziewczyny, wystarczająco długi z przodu, by zakryć jej płeć. Spod tego, z przodu i z tyłu, schodziły dwa paski zielonego materiału szerokie na jakieś 15 cm i kończące się tuż nad jej kostkami. Cienka tkanina służyła tylko do podkreślenia jej nóg, które zresztą były całkowicie odsłonięte po bokach. Kolejny kwadrat półprzezroczystego szyfonu był noszony jako zasłona od nosa do brody, ponownie służąc bardziej podkreśleniu niż ukryciu.
Jedyna biżuteria dziewczyny składała się ze złotego pierścienia na czubku jej głowy, podtrzymującego złoty proporczyk w kształcie gwiazdy na środku czoła. Jej makijaż był odważny, pewny siebie.
– Cukierek albo psikus! – powtórzyła. Widząc oszołomiony wyraz twarzy mężczyzny, zachichotała i zrobiła piruet przed nim, jej spódnica wirowała, gdy się odwracała.
Janusz zauważył, że chusta na biodra była wycięta znacznie wyżej z tyłu, podkreślając idealne pośladki, które oglądał w aparacie kilka tygodni wcześniej.
Irena powoli zdawała sobie sprawę, jak pociąga ją ten mężczyzna. Rzeczywiście, wiedziała teraz, zajęło jej zbyt wiele czasu, zanim zdała sobie sprawę, że go kocha. Mogła także zobaczyć, jak głęboko Janusz jest ranny, czuła, że nigdy nie wyjdzie ze swojej dziury, chyba że zostanie naciśnięty. Kiedy Janusz odrzucił jej zaproszenie, wiedziała z najbardziej pragmatyczną kobiecą logiką, że piłka jest po jej stronie…
Efektem jej przemyśleń był kostium na Halloween, który w dużej mierze zawdzięczała bieliźnie buduarowej. Podjęcie decyzji zajęło jej bardzo mało czasu, a wykonanie kostiumu niewiele dłużej. Kiedy jednak spojrzała na siebie w lustrze, nosząc go, znacznie więcej czasu zajęło jej zebranie się na odwagę, by iść naprzód.
Irena przestała się obracać i wpatrując się w jego oczy, podeszła do niego powoli i z gracją. Zatrzymała się tuż przed nim. Jej ramiona uniosły się, chwyciły jego głowę i przyciągnęły ją do siebie, zatrzymując się, gdy była na szerokość dłoni.
Wpatrując się w jej niebieskie oczy, Janusz pomyślał, że czuje jej młodość.
– Nie mogłam znieść myśli, że będziesz tu sam, Januszu – powtórzyła.
Dziewczyna zaprowadziła go do biblioteki, delikatnie wepchnęła na krzesło i uklękła przed nim.
– Oto problem, Januszku – powiedziała cicho. – Potrzebuję twojej rady, męskiego punktu widzenia. Myślę… Myślę, że zakochałam się w dobrym człowieku.
-Irena… – próbował jej przerwać.
– Cicho! – Jej palec podniósł się do jego ust, by zamilkł.
– Zakochałam się w kimś. Jest dobrym człowiekiem, bardzo dobrym człowiekiem, nawet jeśli nie pozwala sobie na takie myślenie. I pogrążył się w swoim żalu, ukrywając się przed światem, ponieważ może go znowu zranić.
– Łamie mi serce, Janusz. Jest miły i mądry, delikatny, przystojny i cierpliwy, a ja śnię o nim w nocy.
– Irena…
– Pozwól mi skończyć. Raz uratował mi życie i był na tyle łaskawy, że pozwolił mi wkroczyć w jedyne, co mu się wydaje, że pozostało – jego izolację i wspomnienia. I to takie marnotrawstwo, Janusz. Ponieważ go kocham i oddałabym wszystko, żeby mnie kochał, ale nie sądzę, żeby dzielił ze mną to uczucie.
– Więc, Janusz, zdecydowałam, że jeśli nie mogę go kochać, to może przynajmniej mogłabym sprawić, żeby mnie pożądał. Więc należą mi się słowa uznania za wysiłek, Januszku. Spędziłam dwa dni, by wyglądać jak ktoś, kogo jego ciało może polubić w Halloween w nadziei, że zwrócę jego uwagę w ten sposób. A ty nadal nawet mnie nie dotknąłeś.
– Co dziewczyna musi zrobić, Janusz, by cię zdobyć?
Dziewczyna zatrzymała się, wyraźnie czekając na odpowiedź.
Janusz mógł czuć teraz na niej jakiś rodzaj perfum, subtelny, ale ciemny i ostry. Zapach dotykał go głęboko w środku i wydawało się, że wpada do jeziora niebieskich oczu. Bez namysłu zbliżył swoją twarz do jej twarzy, musnął jej usta.
– Kocham cię, Janusz – szepnęła. – Dziś nie chodzi o nas; dziś tylko chodzi o Ciebie. Pozwól mi być dla ciebie dobra, Janusz, tylko na jedną noc. Proszę.
Janusz poddał się bez słowa. Nieproszony wstał, podniósł ją na nogi przed sobą. Jego ręce chwyciły ją za biodra, wbiegły powoli w górę nagiej skóry, po chuście na biodrze, aż spoczęły wokół jej nagiej talii, nie całkiem dotykając jej piersi. W tym samym czasie pochylił się nad Ireną, jego pocałunek stał się bardziej namiętny. Jej język płynął po jego zębach, gdy jego usta się otworzyły.
Dłonie Ireny na jego głowie przyciągnęły go do swojej, mocno, po czym zsunęły się w dół jego ciała, wciągnęły go w siebie. Nie była zaskoczona, czując jego twardość na brzuchu; po to był ten kostium.
Dłonie Janusza przesunęły się w górę i w dół jej boków, ponownie wracając do spoczynku tuż pod jej ramionami. Irena westchnęła lekko gdy jego kciuk najpierw powoli pocierał jej sutki. Odsunęła się, spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.
– Boże, Janusz, nie masz pojęcia, jak często marzyłam, byś ze mną tak robił!
Ręce wsunął do wewnątrz, by złapać jej piersi dłońmi. Ścisnął delikatnie, a dziewczyna jęknęła. Jej ręce wsunęły się między nimi, zaczął rozpinać jego koszulę.
– Chcę cię poczuć – powiedziała cicho.
Poły koszuli utkwiły mu w spodniach. Sfrustrowana złapała ubranie i ściągnęła. Wzruszył ramionami i poluzował się. Jego ręce powędrowały w jej stronę, ale dziewczyna poruszyła się szybciej, przyciągając je do siebie w uścisku.
– Chcę cię poczuć w sobie, Janusz – powtórzyła. Jego lewa ręka złączyła je razem; jego prawa powoli przeczesywała jej włosy. Stali tak przez długą minutę, zanim dziewczyna wyśliznęła się z uścisku.
– Dziękuję, Januszku – powiedziała. – Potrzebowałam tego.
Odgłosy burzy na zewnątrz nasiliły się. Nagle spojrzał na jej ciało i prawie nieistniejący kostium. Jej płaszcz przeciwdeszczowy wisiał przy drzwiach, a pod nim kałuża wody i ciąg mokrych, nagich stóp prowadzących do nich od drzwi. – Jak…? Mam na myśli, czy przeszłaś tę drogę ubrana… –
Zaśmiała się. Jej ręce poruszają się teraz po jego klatce piersiowej, szarpiąc lekko jego włosy na klatce piersiowej, pieszcząc jego własne sutki. – Nie, głuptasie! Przebrałam się w twojej szopie!
Śmiał się razem z nią, przyciągnął ją z powrotem do kolejnego pocałunku, po czym ścisnął ją tak mocno, jak mógł.
– To cudowna niespodzianka, Irenko i niesamowity kostium – powiedział, trzymając jej głowę na ramieniu. – Przepraszam, nie jestem przygotowany na Halloween. Żadnych cukierków ani dyni, przepraszam.
Ponownie przyciągnęła jego głowę do swojej, by mocno pocałować.
– Masz wszystko, na co mam ochotę na dzisiejszy wieczór, Janusz.
Ponownie go pocałowała, wyśliznęła się z jego ramion i wdzięcznie uklękła przed nim. Smukłe palce podążały wzdłuż jego męskości pod ubraniem. Janusz syknął, gdy jej palce zatrzymały się na jego bulwiastej, opuchniętej głowicy.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. – A oto mój halloweenowy cukierek!
Zręcznie rozpięła jego pasek i przez chwilę szukała jego suwaka. Kiedy już miała go w palcach, bardzo powoli pociągnęła go w dół, w stronę jego stóp, zachwycona ciepłem i oczekiwaniem w jego oczach.
Spodnie zsunęły się z jego nóg, opadły na podłogę, odsłaniając parę całkiem użytecznych bokserek. W sekundę podążyły za spodniami, pozostawiając sztywnego penisa Janusza machającego przed twarzą Ireny.
Dziewczyna objęła dłońmi jego nisko zawieszony worek, przesunęła palce lekko na jego długość, pochyliła się do przodu i lekko pocałowała jego głowę. Jego kutas drgnął pod jej dotykiem.
Młoda kobieta zaśmiała się radośnie, ale uklękła z powrotem na piętach i chwyciła w dłoniach stos ubrań wokół jednej z nóg Janusza. – W górę – rozkazała i Janusz posłusznie uwolnił jedną nogę z ubrania. Druga noga poszła za nim…