Hania i ja poznałyśmy się, kiedy prawie dziewięć lat temu przeprowadziła się z Michałem i dziećmi do domu obok. Mój mąż Paweł uznał, że będzie miło, jeśli zaprosimy naszych nowych sąsiadów na zapoznawczego drinka. Już tego wieczora zawiązały się między nami przyjaźnie. Michał i Paweł odkryli, że mają takie samo poczucie humoru i uwielbiają motoryzację, a ja się świetnie rozumiałam z Hanią.
Jeśli chodzi o dzieci, to zarówno ich bliźniaki, jak i mój syn Andrzej szybko uznali, że mają dwie mamy i że oba domy mogą nazwać domem. Ich przyjaźń była równie solidna, jak nasza. Byli dosłownie zawsze i wszędzie razem. Hania była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Mogłam jej powiedzieć o wszystkim.
Nie zrozumcie mnie źle. To nie było jakieś toksyczne współuzależnienie od siebie dwóch rodzin. Po prostu przyjaźniliśmy się, ale jednocześnie szanowaliśmy swoją prywatność. Tak przynajmniej było do pewnej niedzieli, kiedy zostałam sama z Hanią, gdy nasi mężowie wzięli po raz pierwszy chłopców na wyprawę na ryby. Miało ich nie być przez cały dzień, więc wydawało się naturalne, że Hania i ja również spędzimy ten dzień razem.
Przyszłam do niej i zapukałam, ale długo nie otwierała. Dzwoniłam dzwonkiem i pukałam na przemian, ale słuchała głośno muzyki i mnie nie słyszała. Po jakimś czasie w końcu udało jej się otworzyć drzwi. Wyglądała jakoś inaczej, ale stwierdziłam, że to przez nową dopasowaną białą bluzkę i obcisłe jasnoniebieskie dżinsy. Ja jak zwykle miałam na sobie stare szare spodnie do biegania i luźną koszulkę. Nie był to najbardziej elegancki strój, przyznaję, ale pasował do mojego wyluzowanego nastroju.
– Przepraszam, Soniu. Właśnie sprzątałam i znalazłam stare płyty. Nie słuchaliśmy ich, odkąd chłopcy byli mali. Kiedyś kochaliśmy rock and rolla – powiedziała z szerokim uśmiechem. – To jest muzyka z czasów naszych rodziców, ale i tak ją lubię.
– Ja też – powiedziałam jej zgodnie z prawdą. – Czuję się, jakby napełniała mnie czystą radością.
– Lubisz do niej tańczyć? – zapytała nagle.
– Cóż, lubię, ale nie jestem w tym najlepsza.
Spojrzałam na jej obcisłe, sprane dżinsy.
– Lepiej bądź ostrożna, jeśli masz zamiar się w nich wyginać – ostrzegłam ją ze śmiechem.
– Oj tam, oj tam. Spróbujmy!
Podskoczyła i zwinęła dywan, zanim odwróciła się i spojrzała na mnie wyczekująco. Jej entuzjastyczny uśmiech i wyciągnięta dłoń wystarczyły, by mnie przekonać, i spędziłyśmy następne czterdzieści minut tańcząc i wirując w rytm dźwięków Elvisa Presleya, Chucka Berry’ego i wszystkich innych wielkich postaci późnych lat pięćdziesiątych.
Cały czas się śmiałyśmy. Nic się teraz nie liczyło. Byłyśmy same w naszym świecie i z każdą piosenką zbliżałyśmy się do siebie. Nagle zorientowałam się, że jesteśmy zdecydowanie za blisko. Nasze dłonie błądzą po naszych ciałach, wdychamy swoje zapachy. To było niesamowicie zmysłowe. Hania zdecydowanie prowadziła w tym „tańcu”. Ja nigdy nie potrafiłam przejąć inicjatywy w takich sytuacjach.
Nagle usadowiła się w fotelu, rozłożyła nogi rozpięła spodnie, a jej palce zniknęły pod majtkami. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że robimy coś dobrego. Nie byłam tym zażenowana, czy zniesmaczona. Wiedziałam tylko, że muszę podążyć jej śladem. Zebrałam się na odwagę, usiadłam na przeciwko niej i zrobiłam to samo. Patrzyłyśmy na siebie, jak się masturbujemy. Czasami nawiązywałyśmy kontakt wzrokowy i uśmiechałyśmy się do siebie, ale najczęściej obserwowałyśmy, co robią nasze palce.
Hania włożyła dłoń pod koszulkę i zaczęła pieścić swoją pierś. Poszłam w jej ślady i wolną dłonią złapałam sutek między dwa palce i zaczęłam go ściskać. Nic nie mówiłyśmy, słowa były zbędne. Czasem tylko dreszcz przyjemności przechodził przez nasze ciała. Obie byłyśmy bardzo podekscytowane tym, co właśnie robiłyśmy.
Zaczęło robić się naprawdę gorąco. Uczucie, jak moje palce ocierały się coraz mocniej i szybciej o moją łechtaczkę i wspaniały ból, jaki moja ręka dawała moim piersiom, gdy wykręcałam i ciągnęłam za sutki, unosiły mnie coraz wyżej i wyżej, nawet już nie widziałam drgającej i jęczącej Hani obok mnie. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego. Wiedziałam, że nie dojdę zbyt szybko, byłam na to zbyt nieśmiała. Ale gdy w końcu poczułam nadchodzący orgazm, wiedziałam, że będzie silny jak trzęsienie ziemi.
Siedziałyśmy tam razem z rozłożonymi nogami, stykając się kolanami, co dawało nam wrażenie szczególnego kontaktu, prawie niewinnej intymności. Jednak to nie wystarczało. Obie chciałyśmy lepszego dostępu, większej swobody dla naszych pracujących palców i stykałyśmy się kolanami w instynktownej potrzebie otwarcia się.
Nie jestem pewna, jak do tego doszło, ale wkrótce nasze nogi były poplątane. Chyba instynktownie szukałyśmy większego kontaktu. Przez chwilę było to niewygodne i zastanawiałam się, czy mój ciężar nie sprawia Hani bólu, ale potem podniosłam nogę położyłam ją na jej fotelu, dotykając jej uda. Spojrzałem na swoją stopę, spoczywającą tak blisko jej cipki i spojrzałem w górę na jej twarz, szukając zapewnienia, że może tam być. Zauważyła moje spojrzenie i uśmiechnęła się, dając ledwie dostrzegalne skinienie głową, gdy zajęłyśmy naszą nową, bliższą pozycję.
Kontakt był cudowny, było jeszcze lepiej niż wcześniej, nasza masturbację stała się rodzajem wspólnego przedsięwzięcia, a nie tylko czymś, co każda z nas robiła oddzielnie. Poczułam dreszcz intymności z tego kontaktu, odważną niegrzeczność, która uczyniła mnie jeszcze bardziej podnieconą.
Wkrótce oddech Hani stał się krótki i ostry, najwyraźniej zbliżała się do orgazmu. Zamknęła oczy, ściskając je mocno, wykrzywiając i oblizując usta, a ja nie mogłam oderwać od niej wzroku. Jej palce pracowały nad jej łechtaczką, szaleńczo ją pocierając, a gdy doznania stawały się silniejsze, jej ciało poruszało się gwałtownie.
Potem pochyliła się trochę do przodu, żeby sięgnąć dalej, jej palce wbiły się głęboko w nią, a ciche, mokre odgłosy zaczęły towarzyszyć naszej zabawie. Puściła pierś, automatycznie wyciągając rękę i chwytając mnie za nogę, a jej silne palce wbiły się wysoko w moje udo, niedaleko od krocza. Patrzyłam ze zdumieniem zmieszanym z niepokojem i dreszczykiem, czując jej dłoń na mojej skórze zaledwie kilka centymetrów od mojej cipki.
Czułam początek orgazmu, ciepłe miejsce we mnie właśnie zaczynało się rozszerzać, przygotowując się do wybuchu i punktu kulminacyjnego. Byłoby wspaniale, gdybym mogła dojść z ręką mojej przyjaciółki wciąż spoczywającą na moim udzie, a jeszcze lepiej, gdybyśmy obie mogły dojść razem w tym samym momencie. Potarłam mocniej swoją łechtaczkę, chwytając ją między dwoma palcami, próbując doprowadzić się do orgazmu, jednocześnie patrząc na twarz Hani.
Najwyraźniej już prawie tam była, jej oczy były zaciśnięte mocniej niż kiedykolwiek i gryzła najpierw dolną wargę, a potem górną, jej usta otwierały się i zamykały, by uwolnić ciche westchnienia przyjemności.
Puściłam pierś, położyłam dłoń na jej dłoni, a ona nadal mocno ściskała moją nogę, instynktownie starając się utrzymać kontakt. Nie chciałam, żeby mnie dotykała, ale dostałam takiego kopa, kiedy jej palce były tak blisko mojej cipki, że teraz bałam się, że w końcu odsunie swoją dłoń ode mnie. Przesunęłam nawet rękę na bok znad jej dłoni, by wypełnić lukę między jej palcami a moim łonem, nawiązując kontakt pośredni jej palców z moją cipką i czując się niesamowicie dzięki temu. Obie ścigałyśmy się do mety, Hania wpychała swoje palce mocno i głęboko w siebie, podczas gdy ja szaleńczo pocierałam moją łechtaczkę. Obie teraz sapałyśmy i jęczałyśmy z przyjemności. Byłyśmy tak blisko.
Hania doszła pierwsza, gwałtownie szarpnęło ją do przodu i wydała długi, jękliwy krzyk, gdy wpychała palce prosto i głęboko w siebie, a jej złożona dłoń poruszała się w przód i w tył. Jej dłoń lśniła od soków, a odgłos mokrych palców uderzających o mokrą cipkę brzmiał niezwykle seksownie. Jej oczy gwałtownie się otworzyły i spojrzała w dal, a spojrzenie seksualnego uwolnienia uniemożliwiło jej skupienie wzroku na czymkolwiek konkretnym. Szarpnęła się i zadrżała, krzycząc głośno, gdy przepływały przez nią fale przyjemności, a po chwili krzyki zamieniały się w ciche jęki, gdy jej orgazm powoli zaczął opadać.
W końcu wypuściła długie, jęczące westchnienie, a jej uścisk na mojej nodze rozluźnił się, sygnalizując koniec jej kulminacji. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się leniwie. Nie jestem pewna, ale myślę, że to ten błogi, seksowny i szczęśliwy uśmiech był ostatecznym punktem zapalnym, dzięki któremu mój własny orgazm wybuchł we mnie.
Był taki, jak się spodziewałam. Potężny orgazm zawładnął moim ciałem, które wydawało się być wypełnione doznaniami, gdy przepływał przeze mnie przypływ białej, gorącej przyjemności. Krzyczałam jak Hania – jednym długim okrzykiem rozkoszy, który wznosił się i opadał wraz z falami ekstazy. Wygięłam plecy w łuk, moje usta otworzyły się szeroko, a palce u nóg zwinęły się mocno. Bajeczne doznania sprawiły, że wbijałam palce w piersi tak mocno, jak tylko mogłam, aby połączyć ból z przytłaczającą przyjemnością. Myślałam, że to się nigdy nie skończy. Fala wrażeń podążała za falą, aż poczułam, że jestem na nich unoszona, byłam nie do końca świadoma, co się dzieje dookoła, ale czułam, że Hania jest w tym momencie ze mną.
W końcu fale straciły na intensywności i niechętnie wróciłam do prawdziwego świata, czując się wyczerpana, ale bardzo szczęśliwa i dumna z siebie, uśmiechając się błogo, gdy mój orgazm stopniowo zanikał. Przez kilka minut siedziałyśmy, dysząc. Wspólnie walczyłyśmy o odzyskanie oddechu i jednocześnie próbowałam poradzić sobie z niezliczonymi myślami i wrażeniami, które zalewały mój umysł. Nigdy nie marzyłam o masturbacji w czyjejś obecności. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Po prostu zrobiłam to pod wpływem chwili, ale dostarczyło mi to największego dreszczyku emocji, jaki miałam od lat.
Rozluźniłam dłoń na mojej cipce, jakbym była zbyt leniwa, by ją poruszyć, a moja druga ręka ześlizgnęła się z piersi, by upaść obok mnie. Nasze nogi nadal się dotykały i cieszyłam się z tego kontaktu, ale po chwili Hania się odsunęła. Jej ręka straciła kontakt z moim udem, a potem, gdy usadowiłyśmy się wygodniej, wyciągnęła dłoń, złapała mnie za rękę, a nasze palce machinalnie się splotły.
Siedziałyśmy tak, trzymając się za ręce przez dłuższą chwilę. Nie chciałyśmy rozmawiać o tym, co się właśnie stało. Myślę, że obie próbowałyśmy to zrozumieć na swój własny sposób. W końcu spojrzałyśmy sobie prosto w oczy. Brwi Hani uniosły się i jej mina mówiła coś w rodzaju: „jak to się, do diabła, stało?”. Ja uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi.
– Nie spodziewałam się tego! – powiedziała na głos.
– Ja też nie. Kompletnie – zgodziłam się.
– Ale to był dobre, prawda?
– Nawet bardzo – powiedziałam, a moja klatka piersiowa wciąż lekko falowała.
– To co, zaczynamy od nowa? – zapytała z figlarnym uśmieszkiem.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.