Joasia miała tyle nadgodzin do wybrania w swojej pracy przedstawicielki farmaceutycznej, że szef poprosił ją żeby została domu na jeden dzień.
– Znasz zasady, Joasiu. – powiedział pan Jonasz, przystojny menedżer – Albo wykorzystasz te godziny jutro, albo je stracisz. Ja bym tego dla ciebie nie chciał. Proszę, zostań w domu.
– Byłoby wspaniale… – powiedziała Joasia, zastanawiając się na co przeznaczy cały wolny czas.
– Zrób sobie prawdziwe wolne od pracy.
Nagle, kobieta zdała sobie z czegoś sprawę. Wyciągnęła dłoń w stronę Jonasza, jakby chciała go zatrzymać zanim się zagalopuje.
– Nigdy wcześniej nie wzięłam ani jednego dnia urlopu. I nawet kiedy mamy „wolny dzień”, to on nigdy nie jest dla mnie naprawdę wolny. Wie pan o tym. Gdy tylko zostaję w domu, to czeka mnie odkurzanie, zmywanie podłóg, koszenie trawy w ogródku, albo coś w tym stylu. Oh, właśnie mi się przypomniało że czas zrobić zakupy spożywcze.
Zapisała coś niezrozumiałego na małej karteczce samoprzylepnej. Przykleiła ją do ekranu komputera, tak pozostałe karteczki zwisające z niego w równym rzędzie.
– Joasiu. – powiedział stanowczo menadżer – Po zakupach nie pojawiaj się tu aż do poniedziałku. To ważne, naprawdę.
– Proszę pana. – odparła tym samym tonem, jakim on wymówił jej imię – Nie mogę tego zrobić.
– Dzień wolny ci pomoże. Powinnaś złapać równowagę pomiędzy pracą, a życiem prywatnym.
Ten facet był uosobieniem poglądu, że pracownik powinien dobrze służyć sobie, miejscu pracy i swojemu szefowi, poprzez nieprzepracowywanie się. Generalnie pomysł był całkiem niezły i taki system dobrze działał, ale nie u pracoholików.
Pan Jonasz oparł się o jej boks, pochylił i zapytał:
– Czy chcesz żebym cię dziś zwolnił, a zatrudnił z powrotem w poniedziałek?
Oboje się roześmiali, a mężczyzna wyprostował się.
– Nie mogę ci mówić co masz robić, bo podłoga dzisiejszych korporacji jest usłana kodeksowymi minami, ale dobrze ci radzę: zrelaksuj się!
Przystojny menedżer uśmiechnął się, uniósł brwi i spojrzał na nią wyczekująco.
– No dobrze. – powiedziała Joasia – Zostanę w domu i spróbuję się rozluźnić. Będę długo spała, a potem pójdę na siłownię.
– Tylko nie szoruj podłóg na klęczkach!
Joasia uniosła jedną brew i uśmiechnęła się.
– Wie pan, że nie mogę tego obiecać.
– No tak, ale masz w domu dwóch nastolatków którzy też potrafią sprzątać.
– Dobrze. W takim razie biorę jutro dzień wolny i widzimy się w poniedziałek.
– Spodoba ci się, zobaczysz!
Tego wieczoru Joasia pomogła Rafałowi, swojemu mężowi, w przygotowywaniu kolacji. Podczas posiłku opowiedziała mu o przebiegu dnia.
– On naprawdę groził mi zwolnieniem, gdybym się nie zgodziła.
– Jonaszek ci groził?!
– Tak, ale… – powiedziała z szerokim uśmiechem – Dodał, że przyjąłby mnie z powrotem w poniedziałek.
Rafał roześmiał się.
– Jest sprytny jak na swój wiek. Ty naprawdę się zaharowujesz. Potrzeba ci odpoczynku!
Joasia westchnęła, słysząc jego słowa.
– W głowie mam tylko stos roboty która spiętrza się pod moją nieobecność. Dzień wolny tylko wszystko odwleka. Praca się nie skończy, bo mnie nie ma w biurze!
Pies szczeknął na nich przez okno tarasowe.
– Dokładnie tak. Czeka, jak ten pies za drzwiami.
Rafał odebrał od niej pusty talerz i odłożył go do zlewu.
– Ja posprzątam kuchnię. Chłopcy zajmą się psem. Idź i połóż się na kanapie. TV jest twoje.
Kobieta już wkrótce spała na sofie. Po kilku godzinach Rafał obudził ją i zaprowadził do sypialni. Położyła się pod kołdrę, ledwie rozchylając powieki.
Rano obudziła się w cichym domu. Dzieci nie krzyczały. Mąż pojechał do pracy. Telewizor nie był włączony. W zlewie nie było brudnych naczyń. Blat wyczyszczono niemal do nieskazitelnej czystości. Słyszała jedynie ciche brzęczenie lodówki. Zamknęła oczy i stanęła na chwilę w kuchni, wsłuchując się w ciszę.
Gdy je otworzyła, natychmiast zauważyła mopa stojącego w pralni. To była pierwsza pokusa tego dnia. Natychmiast odwróciła się, żeby ją zwalczyć. Niestety, zauważyła też że płyta indukcyjna nie lśniła tak jak by sobie tego życzyła. Ktoś pozwolił żeby coś wykipiało z garnka. Złapała gąbkę do szorowania, ale szybko ją odłożyła na miejsce.
– Nie możesz tego robić. Masz dzień wolny. – powiedziała do siebie, na głos.
Wyszła na taras, gdzie poczuła ciepłe promienie słońca na twarzy. Kwiaty ogrodowe i pomidory w wielkich donicach bardzo ładnie wzrastały. Za kilka tygodni cała rodzina będzie mogła się cieszyć świeżymi warzywami. Wtem, jej wzrok padł na chwasty wystające z czarnej ziemi. Wiedziała że wyrwanie ich zajęłoby dwie minuty i nikt by nie zauważył że cokolwiek zrobiła. Mimo to, zdecydowała że chłopaki zajmą się nimi później. Oparła się kolejnej pokusie.
Przypomniał jej się pan Jonasz. Zaśmiała się w duchu na myśl o jego komentarzu odnośnie robienia czegoś na klęczkach. Może on starał się podążać za modą i nie mówić dwuznacznych rzeczy w miejscu pracy, ale ona dobrze rozumiała taki humor. Zastanowiła się przez chwilę nad tym sformułowaniem i w jej głowie pojawił się obraz. Klęczała na podłodze i patrzyła w górę, na wyprostowanego i dumnego Jonasza. Miał wyraźne wybrzuszenie z przodu spodni od garnituru.
Otrząsnęła się z tej wizji.
Wsiadła do auta i pojechała do lokalnej kawiarni. Lubiła to miejsce, bo kojarzyło jej się z automatem do kawy w pracy, przy którym często spotykała pana Jonasza. Tym razem skojarzenie znowu wykraczało poza niewinne rozmyślanie o menedżerze. Nagle doznała przebłysku Jonasza rozpinającego rozporek. Jej puls nieco przyspieszył i zrobiło jej się ciepło. Nie przegoniła tej myśli od razu.
Patrzała na piankę w kubku kawy i wsłuchiwała się w muzykę lecącą z głośników. Kołysała się lekko z boku na bok i powtarzała słowa piosenki. Nie zauważyła, gdy jakiś młody mężczyzna przeszedł obok niej z szerokim uśmiechem na twarzy.
Joasia wróciła do domu i rozkoszowała się kawą na tarasie, żeby móc podziwiać rośliny w ogrodzie. Próbowała nie zwracać uwagi na chwasty. Wkrótce zdecydowała że podlewanie kwiatów nie zalicza się do żadnej z prac. Pomyślała, że jeśli sprawi jej to przyjemność, to nie można tego nazwać obowiązkiem.
Złapała końcówkę grubego węża ogrodowego i pociągnęła za nią, żeby zyskać więcej zasięgu. Przekręciła zawór, a wąż usztywnił się od ciśnienia wody.
Podlewając rośliny, nuciła pod nosem. Woda kapała z zaworu i zwilżała węża, po którym Joasia stale przesuwała dłońmi. W jej myślach znowu pojawił się pan Jonasz.
– Podoba ci się? – zapytał – Nigdy nie sądziłem, że jesteś typem kobiety która lubi robić dobrze dłonią. Trzymasz go z idealnym wyczuciem.
– Chciałabym czegoś więcej. Czy ma pan coś na myśli?
– Jesteśmy współpracownikami, Joasiu. Tak się nie powinno robić w dzisiejszym świecie.
– Jeśli na pana działam, to znaczy że trzeba z tego skorzystać. – powiedziała, ściskając mocniej jego penisa.
Kobieta nagle wróciła do rzeczywistości. Zdała sobie sprawę, że woda tryskała teraz w każdą stronę. Upuściła węża, a w jej dłoni pozostał sam zawór. Najwidoczniej nieświadomie go zerwała. Poklepała się po czole, myśląc o swojej wybujałej wyobraźni.
– W głowie ci się przewraca, jak napalonej nastolatce. – zrugała się – Zachowuj się jak przystało na swój wiek. Pomyśl ile on ma lat!
Podniosła węża żeby go zwinąć i schować. Był już wiotki, ale wylała się z niego resztka wody. Jonasz powrócił do jej myśli.
– Nie pozwól żeby oklapł na zbyt długo. – powiedział.
– Nie odpowiedziałeś mi, na co masz ochotę.
– Chcę, żebyś rozłożyła nogi.
– Chcesz popatrzeć? – zapytała, kokieteryjnie opierając dłoń na biodrze.
– Nie.
Joasia wyprostowała się, zbita z pantałyku.
– Nie? Przecież powiedziałeś…
– Nie chcę patrzeć, tylko skosztować.
Kobieta znowu wróciła do rzeczywistości. Tym razem jej pierś falowała i było jej wyraźnie gorąco.
Dom nadal był cichy, z wyjątkiem szumienia lodówki. Stały dźwięk przypomniał jej o nowej zabawce. Lilia, wibrator, w ciągu ostatnich kilku miesięcy dała jej wiele powodów do uśmiechu.
– Pozwoliłaś żeby zwiotczał, a teraz chcę żebyś to naprawiła. – Jonasz powiedział tonem, którego nigdy wcześniej nie słyszała.
Joasia uklękła w ciszy przed mężczyzną. Powoli zdjął spodnie- na tyle powoli, żeby ślinka napłynęła jej do ust. Stałe natężenie wibracji sprawiało że się rozgrzała.
Nagle westchnęła. Jej oczom ukazał się jego długi penis.
– O jacie! – wymsknęło jej się.
Oblizała usta na jego widok. Był dwukrotnie grubszy od ogrodowego węża i miał mnóstwo pulsujących żył na powierzchni. Czubek wieńczyła wielka żołądź. Joasia poczuła, że mu podlega.
Zanim się poruszyła, mężczyzna wziął penisa w dłoń i skierował go na jej twarz. Jego wielkie jądra zwisały na wysokości jej brody. Żeby spojrzeć na żołądź, musiała niemalże zrobić zeza.
Zbliżyła się do niej i musnęła ją ustami. Przesunęła językiem po spodzie penisa, a potem po samym czubku.
W podnieceniu zwiększyła moc różowego wibratora.
Joasia otworzyła usta, żeby pochłonąć wielkiego penia. Był tak szeroki, że nie potrafiła go zmieścić. Poruszała głową w przód i w tył, i nawet kilka razy się nim zakrztusiła. Wkrótce zwisały z niego strużki śliny, kapiąc na jej brodę.
Wycofała się i złapała go jedną dłonią. Masowała go, przemieszczając się niżej. Jedno po drugim, zwisające jądra mieściły się idealnie w jej buzi. Ssała je i pieściła. Przesuwała po nich językiem tak żeby się kołysały.
Nagle Joasia zesztywniała. Zbliżało się coś dobrego. Przycisnęła wibrator mocniej do łechtaczki.
Jej ciało zesztywniało i przelała się przez nią fala rozkoszy. Każda część ciała stała się bardzo wrażliwa do tego stopnia, że musiała odsunąć od siebie wibrator. Czuła jego drżenie w okolicy odbytu, gdy nagle usłyszała otwieranie drzwi.
– Joasiu, jesteś w domu? – zawołał Rafał.
Wiedziała że co prawda to nie to samo co pan Jonasz, ale potrzebowała jakiegoś penia.
– Tutaj! – odpowiedziała.
Mąż porządnie ją przeleciał, a potem została w łóżku do końca dnia. W poniedziałek menedżer zapytał ją o to jak spędziła dzień.
– Spędziłam trochę czasu na klęczkach, ale to była sama przyjemność zamiast pracy.- odparła z uśmiechem.