Kiedy skończyłem, poszedłem na dół, zjadłem kolację i zasnąłem. Następnego poranka obudziłem się czując nadal obawy odnośnie zeszłego dnia, ale próbowałem je z siebie wytrząsnąć. W pewnym momencie mama zawołała:

– Jacku, musisz wynieść śmieci, wstawaj, jest 9 rano!

– Już wstałem! Poczekaj, zaraz przyjdę! – odpowiedziałem.

Naprawdę się bałem że spotkam Luizę na zewnątrz, więc zanim wyszedłem, dokładnie się rozejrzałem po podwórku. Nikogo nie było, więc wyskoczyłem ze śmieciami, wyrzuciłem je i wróciłem pospiesznie do domu. 

Wszystko działo się w trakcie wakacji, więc po prostu siedziałem w domu i oglądałem filmy. Popołudniu usłyszałem dzwonek do drzwi, ale mama się tym zajęła. 

Usłyszałem głos Luizy i moje serce znacznie przyspieszyło. Wydawała się mieć normalną rozmowę z moją mamą, a moje imię nie padło ani razu, więc odetchnąłem z ulgą. 

Po tym zdarzeniu przez następnych kilka dni starałem się jej unikać i nie dopuścić do niezręcznego spotkania. Na szczęście, nie wpadłem na nią ani razu. 

Dopiero pewnego dnia, kiedy wracałem do domu ze szkoły i właśnie miałem skręcić w lewo na chodniku, wpadłem na nią przypadkowo, i tak oto staliśmy twarzą w twarz. 

Gapiłem się na nią przez kilka sekund, nie wiedząc co powiedzieć. Miałem pustkę w głowie. Luiza uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:

– Zdziwiłam się że twój kolega tak urósł. Był taki malutki kiedy go ostatnio widziałam…

Po czym się roześmiała. Tak, mówiła o moim penisie, ponieważ ostatnio widziała go zapewne gdy byłem małym dzieckiem. 

Odwzajemniłem uśmiech i przeprosiłem ją, mówiąc:

– Naprawdę przepraszam za ostanie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, po prostu…

Zaciąłem się. Nie skończyłem zdania i nie powiedziałem nic więcej, tylko odszedłem w swoją stronę, zawstydzony. 

Poszedłem do domu, zadowolony że już po sprawie. Mimo wszystko, nadal się obawiałem że powie mojej mamie. Dni mijały i nic się nie działo, więc niemal o wszystkim zapomniałem. 

Pewnego dnia mama urządzała przyjęcie i nawet Luiza była zaproszona. Dodatkowo, była jedynym gościem który przyszedł wcześniej żeby jej pomóc. Po jakimś czasie mama się zorientowała że brakuje jej kilku rzeczy i że musi jechać do odległego supermarketu, ponieważ pobliski sklepik był już zamknięty. 

Droga miała zająć 10-15 minut, więc cała eskapada musiała trwać co najmniej pół godziny. Mama wyszła i rzuciła przez ramię, że Luiza zostanie w domu i mam jej pomóc jeśli będzie czegoś potrzebowała. 

– Tak, mamo. – odpowiedziałem, po prostu.

Kiedy wyjechała, siedziałem w salonie i wykładałem przekąski do pojemników. Luiza była w kuchni i smażyła bekon. 

Bezpośrednio obok kuchni mieliśmy małą spiżarnię, w której mama trzymała przyprawy, zioła, nadprogramowe produkty itp. W pewnym momencie usłyszałem jak Luiza woła mnie z tego pomieszczenia.

– Jacku, kochanie, czy mógłbyś tu przyjść i mi pomóc?

– Tak, już idę. – odpowiedziałem.

Opróżniłem ostatnią paczkę precelków i poszedłem do schowka…