Kilka dni po meczu rozgrywałem kolejny, tym razem na stole do piłkarzyków. Miałem za przeciwnika Maćka, z którym zakumplowaliśmy się na obozie. Zaczynaliśmy kolejną rozgrywkę, kiedy podeszła do nas Pani Dorota. Oparła się na łokciach o bok stolika, w miejscu, gdzie za pomocą kostek zmienialiśmy punktację. Przez chwilę przyglądała się naszej grze, a potem odwróciła wzrok, patrząc gdzieś w dal. Po chwili zdobyłem gola, a kiedy postanowiłem zmienić punktację, natrafiłem dłonią na piersi Pani Doroty, które pokrywały drążek z kostkami.
– Przepraszam – powiedziałem wystraszony i cofnąłem rękę.
– Co mnie tam dotykasz bez pozwolenia? – zapytała zaczepnie.
– Ja niechcący. Tylko chciałem zmienić punktację.
– Ja tam już dobrze wiem, jak wy, młodzi, potraficie kombinować – odparła.
Potem odwróciła się i odeszła, a ja po raz pierwszy spojrzałem na nią jak na kobietę. Co prawda dojrzałą i zupełnie nie w moim typie, ale piękną i seksowną. Od tamtej pory wpadaliśmy na siebie na każdym kroku. Mijaliśmy się na spacerach, przy świetlicy czy na stołówce. Podczas wieczornych dyskotek, na których pilnowała porządku, miałem wrażenie, że stara się zawsze być blisko.
Któregoś dnia wyszliśmy wspólnie na plażę, a pani Dorota rozłożyła się z kocem tuż obok mnie. Miała na sobie granatowy jednoczęściowy strój kąpielowy, którym maskowała niedociągnięcia sylwetki, a uwypuklał największe zalety: zgrabne nogi, kształtne pośladki i wielkie okrągłe piersi. Starałem się nie patrzeć w jej stronę w obawie, że znów rzuci w moją stronę jakąś uwagę o tym, co my młodzi mamy na myśli.
Tym razem jednak musiałbym przyznać jej rację, bo miałem na myśli właśnie to. Ukradkiem obserwowałem jej gładką skórę, długie czerwono-rude włosy i wszystkie wypukłości przebijające przez materiał stroju kąpielowego. Zastanawiałem się, jak wyglądałaby bez tego ubrania. Wyobraziłem sobie, że siedzimy na plaży tylko we dwoje, słońce już zachodzi, a my wchodzimy do morza. Potem zauważam, że pani Dorota jest bez ubrania, a jej kostium unosi się na falach.
Wizje mojej wyobraźni okazały się tak realistyczne, że organizm zareagował w jedyny możliwy sposób. Przy pierwszej nadarzającej się okazji wbiegłem do wody, żeby się schłodzić i zmusić krew do odpłynięcia z krocza w inne rejony ciała. Kiedy wróciłem na koc, zauważyłem, że opiekunka spogląda na mnie z pobłażliwym uśmieszkiem. Czyżby zauważyła, dlaczego tak szybko pobiegłem do wody? Tego nie wiem do dziś.
Nasz turnus powoli dobiegał końca, a do wyjazdu zostały jeszcze tylko dwie noce. Wieczorem po kolacji, kiedy wychodziłem ze stołówki, podeszła do mnie Pani Dorota. Chwyciła mnie mocno za ramię i pociągnęła za sobą w ustronne miejsce na tyłach budynku.
– Będę dzisiaj w nocy potrzebowała twojej pomocy – powiedziała zdecydowanie.
– Chodzi o to ognisko, o którym pani opowiadała?
– Ognisko? – zapytała, jakby kompletnie nie wiedziała, o czym mówię. Potem jednak przypomniała sobie: – Tak, chodzi o ognisko. Chcę, żebyś pomógł mi dzisiaj je zorganizować.
– Nie ma sprawy.
– Spotkajmy się tutaj, koło północy, jak już wszyscy będą spali.
– W porządku – zgodziłem się. – A co mam powiedzieć Romanowi?
– Roman wymknie się z domku przed tobą – zapewniła z uśmieszkiem sugerującym, że wie więcej, niż mówi.
– Też będzie pomagał w organizacji? – dopytywałem, próbując wszystkie klocki w głowie ustawić we właściwych miejscach.
Pani Dorota prychnęła, a potem rzekła:
– On będzie organizował coś dla siebie. Jak będzie okazja, to ci pokażę.
Potem położyła mi dłoń na ramieniu i spojrzała badawczo w oczy. To nie było takie zachowanie jak opiekuna w stosunku do podopiecznego, ale jak kobiety w stosunku do mężczyzny. Przeszedł mnie dreszcz, który promieniował od ramienia, przez całe ciało w dół i skończył się w okolicach krocza. Wtedy nagle i niespodziewanie przypomniałem sobie jej ciało w kostiumie kąpielowym.
Po kolacji wykąpałem się i położyłem na niewygodnym składanym łóżku. Nadeszła cisza nocna i po kilkunastu minutach w sali rozległo się chrapanie. Na elektronicznym zegarku ustawiłam sobie budzik na dwunastą w nocy, ale targały mną takie emocje, że nie mogłem zasnąć. Zamknąłem oczy i położyłem się na boku, wsłuchując w rytmiczne oddechy i pochrapywania moich kolegów.
Po pewnym czasie usłyszałem szmery w kantorku zajmowanym przez Romana. Przez półprzymknięte powieki zobaczyłem, jak mężczyzna wysunął się z pomieszczenia, rozejrzał po sali, a kiedy ocenił, że wszyscy jego podopieczni już śpią, wyszedł z domku na zewnątrz. Nie wracał przez dłuższy czas, dlatego uznałem, że pani Dorota miała rację i Roman też potajemnie coś organizuje.
Kilka minut przed północą postanowiłem działać. Bezszelestnie wstałem z łóżka, narzuciłem na siebie koszulkę i spodnie, buty wziąłem do ręki, a potem wyszedłem na zewnątrz. Znalazłem się na placu apelowym i byłem widoczny w świetle księżyca, dlatego postanowiłem schować się za domkiem. Osłonięty budowlami baraków i lasem porastającym nasz obóz w obrębie ogrodzenia, przemknąłem w stronę budynku stołówki. Starałem się robić jak najmniej hałasu. Czułem przy tym tak duże napięcie i podniecenie, że praktycznie natychmiast zapomniałem o niewyspaniu.
Na tyłach stołówki znalazłem się niemal dokładnie o umówionej godzinie. Nigdzie nie widziałem Pani Doroty. Po kilku minutach dostrzegłem snop bladego światła rzucanego przez latarkę, który zbliżał się w moją stronę. Schowałem się za rogiem stołówki. Kiedy światło latarki zgasło, w blasku księżyca dostrzegłem Panią Dorotę. Dopiero wtedy opuściłem moją kryjówkę i podszedłem w jej kierunku. Mimo mroku widziałem, że splotła rude włosy w dwa warkocze. Miała na sobie luźny dres, a na ramieniu ciężki koc w kratkę.
– Gotowy na wielką przygodę? – zapytała półgłosem.
Skinąłem głową. Kobieta zarzuciła ciężki koc na moje ramię, a potem chwyciła za rękę i pociągnęła za sobą.
– No to idziemy – powiedziała. – Ale najpierw zobaczymy, w co bawi się Romek.