Wyglądała niesamowicie, a jej uśmiech był promienny, gdy spoglądała z małego ekranu, miękkie brązowe oczy ożywione życiem. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie widziałem jej uśmiechu przez cały posiłek ani po nim. Miałem nadzieję, że wkrótce zobaczę więcej, gdy będzie wyglądać oszałamiająco. Krótkie biografie podały, że ma trzydzieści dziewięć lat. Biorąc pod uwagę, że artykuł miał ponad dziewięć miesięcy, prawdopodobnie miała teraz czterdzieści lat, ale widząc ją z bliska, nie było mowy, żeby wyglądała na swój wiek.
Czy jakaś atrakcyjnie wyglądająca kobieta, jakieś czternaście lat starsza ode mnie, naprawdę właśnie do mnie podeszła?
Zespół w końcu zatrzymał się przy odrobinie aplauzu, a ja podniosłem butelkę wina i skierowałem się w stronę wind. Nie ma mowy, żebym chciał dać się złapać w pośpiechu. Byliśmy w piwnicy hotelu i bez wątpienia ludzie wkrótce udaliby się na górę i zaczęli rozchodzić się po innych hotelach w okolicy. Nie chciałem zadawać pytań ani budzić podejrzeń.
Zadzwoniłem do windy i starałem się uspokoić bijące serce, mając nadzieję, że pani Irena Grzegorczyk nie przygotowuje mnie do porażki. Kiedy drzwi się otworzyły i bezcielesny głos potwierdził, że jesteśmy na siódmym piętrze, zobaczyłem znak wskazujący na prawo, do pokoi 701-725. Szedłem korytarzem przez kilka zawiłych zakrętów i wziąłem głęboki oddech, zbliżając się do pokoju 714, żałując, że nie skorzystałem z okazji, aby odwiedzić toaletę, na wypadek, gdyby szpinak przykleił mi się do zębów lub czerwone wino skapało na moją koszulę.
Zapukałem cicho do drzwi i cofnąłem się o metr, żeby nie sprawiać wrażenia zbyt onieśmielającego. W drodze na górę ćwiczyłem pierwsze zdanie.
Po czymś, co wydawało się wiecznością, drzwi się otworzyły i spojrzała na mnie z rozbawionym wyrazem twarzy. – Szymonie, co za miła niespodzianka. Przyszedłeś przeprosić?
Pochyliłem głowę; cieszę się, że miałem idealne otwarcie dla mojej zamierzonej linii. “Rzeczywiście, pani Grzegorczyk. Chciałbym gorąco i szczerze przeprosić za moje chamstwo na parkiecie.” Uniosłem butelkę wina. – Może podarek na zgodę?
– Może. Wejdź, żebyśmy mogli porozmawiać na osobności. Odsunęła się od drzwi, a ja zrobiłem kilka kroków do jej pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
Te delikatne brązowe oczy wlewały się w moje, kiedy na mnie patrzyła, z rękami na biodrach, szerokimi nozdrzami rozszerzonymi, gdy byli na dole w sali balowej. Dałem jej wino, które postawiła na stoliku obok drzwi.
To była jej kolej, by wziąć głęboki oddech. – Przyjmę twoje przeprosiny, Szymonie. Widzisz, chodzi o to, że po prostu kocham chamstwo. Zrobiła krok do przodu. – I nie zaczynaj od tego, jak czuł się ten twój pieprzony kutas na moim brzuchu.
Kolejny krok i pchnęła mnie mocno w klatkę piersiową. Zatoczyłem się do tyłu i drzwi uderzyły o moje plecy…