Kiedy przez lata był w domu Błażeja, jego oczy podążały za ślicznym, masywnym szelestem tyłka mamy Błażeja, gdy przechodziła obok. Przypomniał sobie, jak pewnego razu wszedł na podwórko Błażeja z jego domu ku niezapomnianej niespodziance: opalająca się pani Frąckowiak na rozkładanym fotelu. Miała na sobie maleńkie szorty i pomarańczowy top, który ledwo zakrywał jej piersi. Jego oczy były skupione bezpośrednio na widocznych guzkach dociskających cienką tkaninę. Potknął się, kiedy ją zobaczył.

Później tego samego dnia i wiele razy później fantazjował o tym, że ona go pragnie i pozwala mu robić z nią różne rzeczy. Wyobraził sobie ją siedzącą, wyraźnie zadowolony, że go widzi. – Kamilu, cieszę się, że tu jesteś. Postanowiłam usiąść, bo wiedziałam, że wpadniesz – powiedziała mu. Przesunęła palcem wskazującym od jednego do drugiego sutka. – Podoba ci się mój top? Pasował mi najlepiej. Jest tak mały – uśmiechnęła się, wiedząc, że poruszyła go ta wiadomość. – Czy wmasujesz balsam do opalania w moje plecy i uda? Nie mogę dosięgnąć. Pozwól mi rozpiąć mój top, abyś mógł mnie nacierać.

Odpięła górę i przewróciła się na brzuch. Jej piersi były spłaszczone, a soczyste ciało wyciśnięte z boków klatki piersiowej. Wycisnął garść balsamu i wmasował go głęboko w jej rozgrzane słońcem ciało. Biały krem ​​szybko zniknął w jej ciele.

– Zjedź niżej na moich plecach – powiedziała mu. – Pociągnij trochę moje szorty, aby uzyskać więcej mojego ciała. Nie chcę mieć bladych placków.

Kamil sięgnął do gumki i pociągnął za spodenki. – Pozwól mi pomóc.

Pani Frąckowiak uniosła biodra, aby pozwolić mu zsunąć spodenki. Przesunął je w dół, aż stał się widoczny sam szczyt jej szczeliny. Spojrzała przez ramię. Mówiła swobodnie, spokojnie. Nadal wcierał balsam. – Nie zapomnij wmasować trochę na moich bokach.

Niepewnie rozsmarował krem ​​na jej biodrach, na jej ciężkim ciele, a następnie w górę, aż jego dłonie dotarły do ​​wyraźnych boków jej piersi. Zatrzymał się przed posmarowaniem ich kremem. Znowu odwróciła do niego głowę. – Nie będzie mi to przeszkadzać. Możesz mnie dotykać, Kamil.

Dodała jego imię. Przełknął. Jego palce mrowiły. Jego mięśnie drygały. Kiedy do nich dotarł, ciało wyciskające się spod niej było giętkie i miękkie. – Lubisz to robić, prawda? – zapytała. – Tak.

Jednosylabowa odpowiedź była wszystkim, co mógł w tym momencie wypowiedzieć.

– Pomasuj moje uda. Wysoko na moich nogach i między nimi.

Kamil przesunął się na leżaku, a jego dłonie zacisnęły się na masywnych udach. Położyła głowę na rękach. Wypuściła powietrze. – Sprawiasz, że czuję się tak dobrze. Pozwolę ci to zrobić, kiedy tylko zechcesz.

Rozłożyła lekko nogi dla łatwiejszego dostępu. Po chwili powiedziała: – Wiem, że musisz być podniecony. Czy przycisnęłabyś swojego fiuta do mnie? Muszę to poczuć. Dawno nie czułam mężczyzny – chwilę później przesunęła rękę do boku i znalazła jego kutasa. Obmacała go z porządaniem, a potem sięgnęła do jego szortów, żeby go chwycić, ciało na ciele.

Jego fantazja szybko się kończyła, często ciepłym kremem i głębokim oddechem. Ulga.

– Kamil? – Usłyszał matkę i pukanie do drzwi.

Usiadł szybko. – Nic mi nie jest, mamo. Za chwilę wracam po Błażeja. Nie było go w domu.

Na szczęście odeszła.

Kamil ściągnął spodnie. Pogłaskał się po penisie. Zdjęcia cycków pani Frąckowiak i naturalnego krzewu, jej dużego tyłka. Ale eksplodował, kiedy obraz jej ssania tego fiuta wypełnił jego umysł. Jakby sapnął na ganku pół godziny wcześniej, miał ten sam oddech.

Posprzątał i wrócił po Błażeja. Starał się uspokoić, wiedząc, że prawdopodobnie ponownie zobaczy panią Frąckowiak. Osobiście. W prawdziwym życiu. W ubraniach.

Odetchnął głęboko i zapukał.

Klamka przekręciła się i drzwi się otworzyły.

– Stary, zostałem dłużej na torze. Mama powiedziała, że ​​ci przekazała – Błażej sięgnął w stronę kanapy po plecak.

– Tak zrobiła.

Nagle w polu widzenia pojawiła się pani Frąckowiak. – Kamilu, gdzie byłeś wcześniej? Widziałam jak odjeżdżasz. Nie widziałeś mnie?

Kamil miał problem z odpowiedzią. To była ta kobieta w prawdziwym życiu. Wiedział, jak wyglądała naga. Nowy rodzaj osobistej relacji. W żaden sposób nie mógł przyznać się do prawdziwego powodu swego nagłego wyjazdu. Była jedna prosta wymówka dla napalonego umysłu. – Zapomniałem czegoś w domu, więc wróciłem po to.

– OK. – Wzruszyła ramionami. – Więc wiesz…

– Wiesz co? Co ja wiem? – Kamil jąkał się.

– …Że nie było tu żadnych problemów. Mam nadzieję, że cię nie zdenerwowałam ani nie zmartwiłam.

– Nie – zbył ten pomysł machnięciem ręki. – Wiedziałem, że wszystko jest w porządku.

– Jednak wydawałeś się zmartwiony.

Błażej przerwał, spoglądając między przyjacielem a jego matką. – Martwisz się o co?

— O nic — powiedziała. – Po prostu rzeczy z pracy, na które się natknął.

– Praca, co? – powiedział Błażej.

Kamil myślał, żeby jakoś odpowiedzieć, ale zdecydował się na cichy, prosty uśmiech. Najlepiej było być niewinnym, a miraż niewinności powstrzymałby dalsze pytania. Kamil starał się jednak oderwać wzrok od mamy Błażeja, a jego umysł nadal wyobrażał ją sobie na ekranie. Nadal był pochłonięty, ślinił się na widok jej tak intymnego spotkania.

Błażej machnął ręką przed twarzą Kamila. Kamil obudził się.

– Co myślisz, stary?

– Nic, zupełnie nic. Mam dużo na głowie.

– Bawcie się dobrze, chłopaki – powiedziała pani Frąckowiak. – Wróć przed 10. Jutro idziesz do szkoły, młody człowieku – pomachała i wyszła z pokoju.

Kamil jeszcze raz rzucił okiem na jej szeroki tyłek. Potem otrząsnął się.

Tego wieczoru on i Błażej grali w koszykówkę na hali z innymi chłopakami przez kilka godzin, zanim zatrzymali się na fast-fooda. W drodze do domu Błażej zauważył słabą grę Kamila.

– Byłeś dzisiaj do niczego! Brakowało ci wszystkiego, człowieku. Nie mogłeś nawet rzucić łatwego lay-upu. Co się stało z twoimi umiejętnościami?

– Niektóre dni są po prostu… bezowocne.

W jego głowie pojawiła się kolejna myśl: mama Błażeja dzisiaj zdecydowanie nie była bezowocna. Wyrzucił przeszywającą myśl ze swojego umysłu.

– Następnym razem będę w formie. Ty też musisz poprawić swoją grę. Nie byłeś lepszy ode mnie, nawet kiedy słabo się spisywałem. Cały czas cię poganiam. Kiedy wrócę, przygotuj się.

Błażej zlekceważył przekomarzanie się Kamila. – Dajesz, byku. Już jestem gotowy.

Kamil nie odpowiedział. Nie był gotowy…