Urodziłem się i wychowałem w małej wiosce, gdzie wszyscy znali wszystkich i ich interesy… A przynajmniej tak sądzili!… Mój brat był chłopcem na posyłki w wiejskim sklepie… Prowadzili go Państwo Frąckowiak Frąckowiak przez lata… Kiedy mój brat opuścił szkołę, praca po prostu przeszła na mnie… To była praca w każdą sobotę… Od dziewiątej do piętnastej trzydzieści, może szesnastej. Praca polegała na dostarczaniu artykułów spożywczych… Zwykle do bogatszych ludzi na drugim końcu wsi … Nowe domy… Byłem z drugiego końca… Starsze domy….
Musiałem też zajmować się ziemniakami, które musiałem ważyć do worków po dwa i pięć kilogramów na tych naprawdę starych wagach… Resztę czasu po prostu przesiadywałem na zapleczu sklepu… Zamiatanie i sprzątanie …. Coś w tym rodzaju…. Tydzień po tym jak zacząłem, pracę w sklepie zaczęła również nowa pani… Pani Semeniuk… Pochodziła z bogatszego końca wsi a jej mąż był prawnikiem lub księgowym… Coś w tym stylu i pracował w mieście… Była miła … Mniej więcej w wieku mojej mamy… Czterdzieści kilka lat… Całkiem pulchna, ale nie taka, żeby można by nazwać grubą…
Od samego początku dobrze się dogadywaliśmy, a kiedy sklep nie miał klientów, wchodziła na zaplecze, siadała i rozmawiała ze mną… Opowiedziała mi, jak przeprowadzili się tu trzy lata temu, żeby uciec od wyścigu szczurów w mieście i kochała to miejsce, ale żartowała z „tubylców”… Jak patrzą na przybyszów do swojej wioski… Mam od razu wrażenie, że była trochę samotna…. Jej męża często nie było… Naprawdę było mi jej żal.
Nadeszła więc następna sobota i poszedłem do „pracy”…. „Dzień dobry pani Semeniuk”…. „Kilka podstawowych zasad, młody człowieku” odpowiedziała…. „Jeśli mamy pracować razem, to istnieją imiona. Jestem Iga” powiedziała…. „Pani Semeniuk jest żoną pana Semeniuka,” kontynuowała… „Myślę, że teraz będzie nam dużo przjemniej”… To sprawiło, że poczułem się dużo swobodniej… Nie żeby było wcześniej jakieś napięcie…. Zabrałem się do pracy pakując ziemniaki przed pierwszą dostawą… Tam i z powrotem do pani Święcickiej zajęło to jakieś dwadzieścia minut… Bliska sąsiadka pani Semeniuk… Przepraszam… Igi…
Jak tylko wróciłem Iga powiedziała „czas na kawę” a ona do pokoju na zapleczu i nastawiła czajnik… Zapytała mnie, czy wolę herbatę czy kawę…. Powiedziałem jej, że mi to bez różnicy, więc poszła po napój gazowany ze sklepu…. „spokojnie, nic złego nie robimy”, powiedziała, podając butelkę do mnie… Kiwnąłem głową…. Bardzo podobała mi się Iga… Fajnie było z nią przebywać… Zaparzyła kawę, a potem usiadła na ławce naprzeciwko mnie…. Sposób, w jaki siedziała z lekko rozchylonymi nogami i lekko podciągniętą spódnicą do kolan, widziałem prawie całą górę…
Moje serce zaczęło bić z około dwa razy większą prędkością… Czułem pulsującego kutasa… Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Ten wspaniały widok… Iga musiała przyłapać mnie na gapieniu się… Uśmiechnęła się… Poruszyła lekko pupą… To spowodowało, że jej spódnica trochę się podwinęła… W tym samym czasie lekko rozchyliła nogi… WOW… Teraz widziałem całość… Wyraźnie widziałem, że ma pod rajstopami białe majteczki… Dopiero niedawno odkryłem radość z masturbacji i wszystko, czego chciałem w tym momencie, było iść do mojego pokoju i sobie zwalić…. Rozbudził nas dźwięk otwieranych drzwi sklepu i Iga zeszła z ławki… Uśmiechnęła się do mnie i poszła obsłużyć klienta…. KURWA… Pomyślałem sobie… To było niesamowite.