Na samym początku tej opowieści uważam, że czytelnicy powinni zapoznać się jej narratorką. W momencie, kiedy wszystko się zaczęło, miała – ja miałam, dziewiętnaście lat. Byłam zainteresowana praktycznie wszystkim, przynajmniej po trochu, i wszystkimi wokół. Wsłuchiwałam się we wszystko, co ludzie mieli do powiedzenia i próbowałam wchłaniać jak najwięcej ich doświadczeń i wiedzy. To nie było dla mnie naturalne, a przynajmniej nie do końca. Zdałam sobie sprawę, że od kiedy dostałam się na studia, moje pole zainteresowań stanie się bardzo ograniczone. Dlatego właśnie, powinnam utrzymać otwarty umysł. Zainteresowanie innymi i tym, co mieli do powiedzenia sprawiło, że stałam się lubiana wśród znajomych. W ciągu pierwszego roku studiów, z czasem zebrałam różnorodną grupkę przyjaciół.
Kolegowałam się z typem studentów „wiem już wszystko co mi potrzebne, a studia robię tylko dla papierka”, z ludźmi stale tęskniącymi za domem, z aspirującymi muzykami, z ambitnymi studentami którzy sprawiali że reszta osób czuła się winna że jeszcze nie zaczęła się uczyć, i tym podobne.
Grupa, z którą najczęściej spędzałam czas, składała się z trzech cichych i przyjaznych blondynek (i bardzo chudej, niskiej, bladej dziewczyny o ciemnych włosach, która zawsze im towarzyszyła). Dobrze sobie radziły z nauką, ale nie były omnibusami. Wszystkie trzy (cztery, licząc ciemnowłosą) były bardzo miłe, na swój sposób. To jedne z osób, do których podszedłbyś chcąc porozmawiać z kimś w nowej grupie. Każda z nich miała w jakimś stopniu luźne podejście do życia. Wszystkie lubiły się okazjonalnie napić i nigdy nie krzywiły się widok na podpitych ludzi, ale nie akceptowały narkotyków, wliczając zioło, w żadnej formie. Zwracano się do nich per „Blondynki”, pomimo tego, że jeden członek miał w rzeczywistości ciemne włosy.
Kolejną dziewczyną o takiej fryzurze, ale nienależącą do Blondynek, wartą wymienienia, była Patrycja (w skrócie Pati), z którą miałam kilkukrotnie bliższe spotkania. Zazwyczaj obydwie byłyśmy pijane albo na haju, więc nie mogłam ocenić czy na trzeźwo chciałaby się ze mną całować z takim samym zapałem. Obie bardzo dobrze się uczyłyśmy, poświęcając mało czasu na naukę, a mając mimo to dobre osiągnięcia. Miałyśmy na to rożne sposoby- ja dawałam sobie radę dzięki umiejętności improwizowania i szybkiego łączenia faktów, a ona dzięki zdolności to zapamiętywania dużej ilości materiału w krótkim czasie. Nie przeszkadzał też fakt, że była inteligentna.
Pati to szczupła dziewczyna, tylko odrobinę wyższa ode mnie. Uwielbiała mi to wypominać przy każdej nadarzającej się okazji. Miała bardzo luźnie usposobienie. Z jakiegoś powodu, gdziekolwiek się udała, ludzie od razu ją lubili. Każdy chciał znać jej opinię na różne tematy. Kręciły ją dokładnie te używki, którym przeciwne były Blondynki. Mimo to, lubiły Pati i miały nadzieję że w końcu zda sobie sprawę, że „narkotyki to głupota”. Wiedziałam, że nienawidziła heroinę z całego serca i nigdy by jej nie spróbowała, nawet pomimo otwartego podejścia którym się szczyciła. Wiedziałam też, że to miało związek z jej poprzednią dziewczyną. Nie były ze sobą szczególnie blisko, ale mimo to wstrząsnęła nią informacja, że jest uzależniona.
W grupie ludzi z którymi się trzymałam było jeszcze kilka innych osób, ale żadna z nich nie miała takiego wpływu na moje codzienne życie, jak Blondynki i Pati.
Jak wspominałam, byłam relatywnie dobrą studentką. Tak na marginesie, mój kierunek to matematyka i programowanie, więc do pewnego stopnia zdobywanie dobrych ocen było możliwe bez nadmiernej nauki. Żaden przedmiot nie sprawiał mi faktycznej trudności i mogłam wybić się do czołówki w jakiejkolwiek dziedzinie, jeśli tylko przykładałam się choć trochę. Cieszyłam się sukcesami akademickimi, ale nie na tyle, żeby starać się bardziej.
Mam metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, barki nieco szersze niż standardowa kobieta i silne plecy, jako spadek po czasach kiedy trenowałam piłkę wodną. Mam bardzo długie, gęste i falowane brązowe włosy, przyciągające uwagę ludzi, którzy zwracają ją na takie rzeczy. Nie jestem wybitnie piękna, ale też nie brzydka. Określam siebie jako „w sam raz”. To oznacza, że mam szanse u każdego, kogo obiorę sobie za cel, ale sukces nie zależy jedynie od mojego wyglądu.
Moje piersi są większe niż standardowe, około miseczki D. Mimo to, utrzymują ładny kształt. Szczególną uwagę przykuwają zazwyczaj sutki, będące w centrum uwagi za każdym razem kiedy jestem nago. Są ciężkie w kontrolowaniu i, jak tylko ściągam biustonosz, stoją na baczność. Dlatego też zawsze mam na sobie stanik, za wyjątkiem pory snu. Drugą przyczyną jest to, że nie lubię uczucia jakby chciały oderwać się od klatki piersiowej, za każdym razem kiedy podskoczę.
Nie jestem lesbijką w klasycznym sensie. Po prostu nie jestem zbyt kobieca, a otwartość sprawia że ludzie nazywają mnie „chłopczycą”. Mimo wszystko, noszę żeńskie ubrania z pełnym przekonaniem, więc wyglądam i czuję się kobieco. Ludzie często uważają, że jestem uprzejma, miła i pełna poczucia własnej wartości (co jest prawdą, do pewnego stopnia). Wielu z nich dziwi się, jak zrelaksowana jestem w napiętych sytuacjach. Sęk w tym, że zwykle jest mi obojętne co się wydarzy, więc nie mam czym się stresować.