– Co ty gadasz? – przyjęłam to ze zdziwieniem i zaśmiałam się nerwowo. Chyba zareagowałam niezbyt odpowiednio. Właśnie ktoś wyznał mi miłość, a ja nie potrafiłam tego docenić. Choć refleksja przyszła zbyt późno, Marta nie poczuła się urażona. Zamiast tego zaczęła wyjaśniać:

– Spodobałaś mi się już w pierwszy dzień szkoły. Nie wiedziałam, jak Ci to powiedzieć, jak Ci dać znać. Dlatego postanowiłam pójść z tobą do pokoju na tej wycieczce. Byłam wściekła, kiedy zaczęłaś chodzić z Rafałem, a jednak nie mogłam niczego zrobić. Już nie potrafię tego w sobie dusić. Chcę, żebyś to wiedziała. 

Przez chwilę zrobiło mi się jej żal. Rzeczywiście musiała się męczyć, widząc mnie w objęciach Rafała. Tymczasem ja bardzo chciałam się nim pochwalić przed najlepszą przyjaciółką i szkolną gwiazdą. 

Po chwili jednak współczucie minęło i na jego miejscu pojawiło się coś ciepłego. Fizycznie poczułam, że komuś na mnie bardzo zależy. Poczułam się rzeczywiście kochana. Nigdy wcześniej nie poczułam tego przy Rafale ani żadnej innej osobie. 

Dotyk Marty gładzącej moje czoło przez cały czas był taki sam, a jednak przez tę chwilę zmienił się diametralnie. Z przyjacielskiego dotyku kupeli stał się pieszczotą zakochanej osoby. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie poczułam do niej obrzydzenia i nie broniłam się przed dotykiem, jak to zrobiłam na wycieczce. Ze strony Marty to było tak czyste uczucie, że przecież nie mogło być czymś złym. 

– Dziękuję, że mi to wyznałaś – powiedziałam po chwili. – To dla mnie ważne.

– Nawet nie wiesz, jak mi ciężko to przyszło.

– Problem jest taki, że ja nie szukam dziewczyny. 

– Wiem. Nie zamierzam Cię przekonywać, że związek z dziewczyną jest czymś dobrym. Mogę jednak spróbować pokazać Ci, że dotyk zakochanej dziewczyny może być piękny i przynosić rozkosz. 

Marta cały czas szeptała mi do ucha, jakby bała się spojrzeć w moje oczy. Przez to słowa docierały do mnie za pomocą wibracji powietrza i delikatnych podmuchów z jej ust. Po takim wyznaniu poczułam dodatkowy dreszcz. Mogłam wejść w miejsce, w którym jeszcze nie byłam, a w odróżnieniu od seksu z chłopakiem, mogło się to obejść bez konsekwencji. Przynajmniej w tamtej sytuacji tak mi się wydawało.

Odwróciłam głowę w stronę Marty w taki sposób, że nasze usta niemal połączyły się ze sobą. Popatrzyłam w jej oczy, ale nie znalazłam tam żadnych oznak nieszczerości. Postanowiłam dać się ponieść i zapomnieć na chwilę o tym, że Marta nie jest ukochanym chłopakiem, a po prostu ukochaną osobą. 

Ona pierwsza przełamała niewidzialną barierę i mnie pocałowała. Później wszystko toczyło się niemal poza moją kontrolą. Całowałyśmy się coraz namiętniej, bawiłyśmy swoimi językami, szczypałyśmy zębami wargi. Jej dłonie gładziły najpierw moje uda, a później wsunęły się pod sukienkę. W odróżnieniu od dotyku Rafała, moje ciało akceptowało dłonie Marty, a wręcz zapraszało je wyżej.

Po chwili leżałyśmy już nago pod pierzyną ubraną w świeżą pościel. Ciało dziewczyny było bardzo sprężyste i ponętne. Miała duże piersi i nawet niezakryte stanikiem sztywno trzymały swój kształt. Delikatnie gładziłam skórę na jej udach i brzuchu. Czerpałam przyjemność z dotyku i dawałam ją Marcie. Nie spieszyłyśmy się nigdzie, miałyśmy całą noc tylko dla siebie. 

Przy pięknym i jędrnym ciele Marty ja miałam wrażenie, że jestem brzydkim kaczątkiem. Dziewczyna jednak nie dała mi tego odczuć. Moje małe piersi szybko stały się obiektem jej pieszczot. Najpierw dotykała je opuszkami palców, później ugniatała dłońmi, by na końcu dotykać je także językiem. Następie zsunęła się jeszcze niżej, całując płaski umięśniony brzuch. 

Kiedy postanowiła zejść jeszcze niżej, poczułam zakłopotanie. Jednak po pierwszym muśnięciu dłoni moje kobiece wargi natychmiast domagały się kolejnego dotyku. Szybko go dostały, a poza dłonią Marta zaangażowała do pracy jeszcze usta i zwinny język. Czułam ją w sobie, a jej dotyk trafiał do miejsc, w których najbardziej go pożądałam. Jakby dziewczyna dysponowała mapą i podążała nią do wybranego celu. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść tej pieszczocie. Wkrótce zakręciło mi się w głowie, a całym ciałem szarpnął niekontrolowany dreszcz. Osiągnęłam szczyt rozkoszy. Nie po raz pierwszy, ale pierwszy raz nie sama. 

Marta pozwoliła mi dojść do siebie, jednak nie przestawała głaskać mojego ciała. Gładziła małe piersi i jednocześnie całowała moją szyję. Nie wiem, ile czasu potrzebowałam, żeby względnie poukładać myśli. Jednak ucieszyłam się, kiedy znów zobaczyłam twarz Marty i uśmiech na jej twarzy. 

– Jak to zrobiłaś?

– Dotykałam Cię tak, jak sama lubię być dotykana. Chyba obie mamy podobne potrzeby i czułe miejsca na ciele. 

– Sprawdźmy to – rzuciłam i postanowiłam oddać Marcie rozkosz, jaką ona ofiarowała mi wcześniej. Porzuciłam niepokój i obawy przed kontaktem z kobietą. Zjechałam dłonią po jej plecach i pośladkach, a później wsunęłam pomiędzy uda. Marta lekko je rozchyliła, zapraszając moją dłoń do swojego najbardziej wrażliwego miejsca. Jej muszelka była całkowicie gładka i bardzo nabrzmiała. Delikatnie gładziłam jej wargi najpierw po bokach, a później palce wsunęły się do wewnątrz. 

Kiedy poznałam lepiej jej ciało, zapragnęłam dawać jej rozkosz swoimi ustami i językiem. Marta nie protestowała, kiedy zsunęłam się niżej i spróbowałam jej smaku. Językiem też najpierw dotykałam warg i pachwin, a później zbliżyłam się w stronę środka. Do moich uszu zaczął dochodzić coraz głębszy oddech dziewczyny, a także nieartykułowane odgłosy rozkoszy. Świadomość tego, że daję jej przyjemność, podniecała także mnie. Nie krępowałam się jedną dłonią dotykać swojej szparki, a ustami zadowalać moją kochankę. Po pięknej długiej chwili doszłyśmy obie niemal równocześnie. 

W czułych objęciach i pod szczelną osłoną z pierzyny cieszyłyśmy się swoją bliskością aż do świtu. Nie zastanawiałyśmy się, co będzie jutro, za tydzień w szkole, ani co powie Rafał. Czerpałyśmy radość z tego, że jesteśmy razem, a hormony zapisywały te chwile w naszych młodzieńczych wspomnieniach.  Ta historia wydarzyła się kilkanaście lat temu. Dziś jestem żoną i matką dwójki dzieci. Po Marcie nie byłam już z żadną inną dziewczyną, ale bardzo lubię wracać wspomnieniami do tamtego noworocznego poranka. Lubię też przyglądać się wysportowanym szczupłym dziewczynom pod prysznicem w klubie fitness. Wtedy znów mam pewność, że powołując do życia kobietę, Bóg stworzył dzieło idealne.