– Nie poruszył się – powiedziała, po czym zaśmiała się jak odurzona hiena. Kręciła się na swoim miejscu i śmiała się, aż nie mogła oddychać. To sprawiło, że zaczęłam też i musiałam zjechać na bok. Śmiałyśmy się przez kilka minut.

– Boże, Magda, jesteś złą suką – wydyszała w końcu. – Przypomnij mi, żebym cię nigdy nie wkurzała.

– Ciągle mnie wkurzasz – powiedziałam jej, ale tylko w połowie żartowałam. Czasami była szalenie irytująca.

– Wiem – powiedziała nagle poważna. Rozpięła pasy i wślizgnęła się na moje kolana, chwytając moje policzki w dłonie. – Tak bardzo cię kocham – powiedziała. – Nie jesteś suką dla nikogo, kto na to nie zasługuje. Ale w środku jesteś wielką kulą słodkiej mazi. Dziękuję, że mnie chroniłaś.

Opuściła moją głowę i pocałowała. Trwało to godzinami, a ona była pyszna, miękka, kochająca i zaciekła. Moja głowa płynęła, a moje sutki zdawały się być w stanie przeciąć szkło. Kiedy mnie puściła, odchrząknęłam.

– Nie ma za co.

Zaśmiała się. – Zabierasz dziewczynę na piekielną pierwszą randkę – powiedziała. To znowu nas poruszyło, a kiedy wślizgnęła się z powrotem na swoje miejsce i zapięła pasem, każdy ślad niezręczności zniknął.

Spojrzała na mnie tymi tajemniczymi oczami. – Dokąd mnie zabierasz? – zapytała.

Zabrałam ją do małego lokalu z bardzo dobrą sałatką; nigdy nie jest fajnie tańczyć po ciężkim posiłku. Poszliśmy do Nocnej Orchidei. Było to nowe miejsce z fajnym zespołem tanecznym i tańczyłyśmy do upadłego. Było fajnie i ona była zabawna i och, taka seksowna. Te długie nogi, to wąskie, małe ciało. Rzadko zostawiła między nami powietrze. Całowałyśmy się sto razy i byłam napalona, jakbym nie pamiętała, żebym była przez długi, długi czas. Po drodze wypiłyśmy kilka drinków i po ostatnim powolnym tańcu, który przypominał ruchanie się w naszym ubraniu, szepnęła: – Magda, zostaniesz ze mną dziś wieczorem?

Zawahałam się, poczułam, jak jej ręka się unosi i uszczypnęła mnie w sutek. Prawie doszłam, właśnie tam, a moje ciało powiedziało mi, że zostanę z nią na noc. Moja głowa i serce jakby się zgodziły.

Mamy samochód, a ona dotykała mnie całą drogę z powrotem do swojego mieszkania. Nie mogłam też oderwać od niej rąk. Miała na widoku te wszystkie długie, nagie uda w miodowym kolorze, które mogłam zbadać, i czuła się jak ciepły jedwab. Mruczała i wydawała szalone dźwięki, dopóki nie zaparkowałyśmy. Nie rozstałyśmy się zbytnio w drodze do jej mieszkania, a kiedy weszłyśmy do środka, przyniosła nam obu kieliszek wina, otworzyła pudełko i zapaliła blanta. Dzieliłyśmy się nim, dopiłyśmy wino i zabrała kieliszki do kuchni.

Kiedy wróciła, była naga poza obcasami i niosła sukienkę. Kilka razy widziałam ją nagą, a ona widziała mnie, ale nigdy nie zaparła mi dech w piersiach. Wszystko w niej było napięte i stonowane. Małe, wysokie piersi, smukłe aż do dołu, a ona wyglądała jak erotyczna elfka.

– Jesteś przesadzona. Jej oczy miały ciężkie powieki w ten jej egzotyczny sposób, a ja wstałem, ściągając sukienkę przez głowę. Miałam na sobie stanik i majtki, moje majtki są na tyle duże, że potrzebuję wsparcia, gdy jestem aktywna, więc zrzuciłam je i zostawiłam na podłodze w jej salonie.

Poprowadziła mnie do swojej sypialni, dała mi szczoteczkę do zębów, a potem podzieliłyśmy się zlewem. – Chcesz ze mną wziąć prysznic? zapytała. Chciałam. Miała jeden z tych pryszniców symulatora deszczu, w których woda wypływała ze ścian i podłogi, a namydlanie tego niesamowicie twardego ciała, przesuwanie moich dłoni po każdym centymetrze, całkowicie gładkie, całkowicie nagie, było jedną z najbardziej erotycznych rzeczy, które robiłam.

Odwzajemniła przysługę, doprowadzając mnie do szaleństwa, delikatnego dotyku, pieszczot, rąk i ust wszędzie, a para rosła jak moja temperatura. Wysuszyłyśmy się, podeszłyśmy do jej łóżka, a jej satynowa pościel była po prostu odpowiednia.

Kochałyśmy się i mam na myśli miłość. Pierwszy raz był miękki, delikatny i czułam się, jakbym unosiła się w morzu, które było ciepłe i stworzone specjalnie dla mnie. Była najlepszą kochanką, z jaką kiedykolwiek byłam, wyczuwając, czego chcę, a po dźwiękach, które wydawała, uderzałam z nią we wszystkie właściwe nuty. Drugi i trzeci raz były zaciekłe i bawiłyśmy się jak koty z dżungli. Miała zabawki i używałyśmy ich wszystkich, dopóki nie zasnęłyśmy wyczerpane, tak zadowolone i szczęśliwe, jak ja już dawno nie.

Rano wzięłyśmy razem prysznic i znów się zabawiałysmy. Nakarmiła mnie śniadaniem i poszła ze mną odebrać dziewczyny. Spojrzały na nas i wpadły w ataki chichotów, które trwały większość dnia. Paula spędziła większość dnia i oświetliła mnie kolejnym z tych rozżarzonych pocałunków, kiedy odprowadziłam ją do Ubera.

– Magda, kocham cię – szepnęła. – Jesteśmy razem, prawda?

– Też cię kocham, kochanie – szepnąłem jej do ucha. – Tak, ty i ja. Zobaczymy, dokąd to zmierza. Dała mi jeden z tych olśniewających uśmiechów, które potrafiła błysnąć, i już jej nie było.

To był dla mnie powolny spacer do drzwi. Nowy liść. Moje życie rozciągało się przede mną i było to dobre uczucie. Ból zniknął.