Maria spojrzała na kominek i Ewka zobaczyła w jej oczach tysiąc snów. -Och – powiedziała, poruszając brwiami. – To tak jest, co? Cóż, nigdy nie mów, że nie miałam romantycznej strony.

Wstała i wyciągnęła rękę. Maria ujęła ją, jej palce drżały w jej uścisku. Prowadziła ją wokół stolika do kawy, aż znaleźli się przed klęcząc na dywanie z niedźwiedziej skóry, spojrzała na blondynkę. Wypełniło ją uczucie zdumienia, a także zdenerwowania. Wszyscy jej poprzedni kochankowie byli doświadczeni. Wraz z Marią poczuła ciężar. Na jej barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność.

Muszę zrobić to dobrze. Wszystko, co znała, to gwałt i znęcanie się.

Jej kolej. Tak długo, jak będzie chciała, to będzie jej kolej.

– Kocham cię – powiedziała cicho. – Więc nie nie bój się. Po prostu zrelaksuj się i nie spiesz się. Mamy całą noc.

Z przytłumionym uderzeniem kolana Marii uderzyły o dywan. Kolana przy kolanach, pierś przy piersi, twarzą w twarz, ich ciała znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od siebie.

– Och, Ewelina – szepnęła – ja też cię kocham.

I Maria pocałowała ją ze stłumioną siłą, która przypominała pęknięcie tamy, gdy przedostały się wody.

Namiętna, ale czuła, niewinna, ale mądra, jej usta smakowały winem i pożądaniem. Jej ramiona owinęły się wokół niej, delikatnie ją trzymając. Ewka jęknęła w usta, gdy jej ręce przesunęły się w dół jej pleców, aby ugniatać pośladki przez materiał szlafroka. Wewnątrz szlafroka jej ciało się zapaliło. Jej sutki zacisnęły się w twarde punkty na jej klatce piersiowej i jej skóra była zarumieniona, gorąca krew świadczy o jej podnieceniu.

Cierpliwość, powiedziała sobie. Chciała przejąć kontrolę, zdjąć ubrania, ucztować na jej rozkosznym ciele, rozłożyć nogi i wylizać ją aż do orgazmu. Ale w jakiś sposób wiedziała, że ​​Maria potrzebuje czasu. Czas na zebranie się na odwagę. Czas, by zaufać własnemu ciału. Czas stać się nie tylko przedmiotem dla własnej przyjemności Ewki, ale prawdziwym partnerem.

Otworzyła usta w zaproszeniu, a Maria złapała jej wskazówkę, słodko oblizując wargi, a następnie badając je językiem. Ewka jęknęła, ich oddechy się zmieszały, gdy pędzący czubek przesunął się po wnętrzu jej ust.

Poczuła szarpnięcie za pasek swojej szaty i spojrzała w dół. Ręce Marii rozwiązały węzeł. Kiedy podniosła wzrok, Maria spuściła oczy.

– Czy wszystko w porządku? – zapytała z wahaniem. – Chcę… – Jej głos załamał się, po czym stwardniał, gdy ponownie podniosła wzrok. – Chcę cię zobaczyć nago. Całą.

Uśmiechnęła się – kochanie, właśnie tego chcę.

Westchnęła, gdy węzeł się rozluźnił, a ciepły blask ognia pieścił jej rozgorączkowaną skórę. Maria rozchyliła szatę i rozszerzyła oczy.

– O Boże, Ewelina. Jesteś taka piękna! – Jej gardło pracowało, gdy przełykała. – Wiedziałam, nawet będąc w kompleksie, że nie lubię mężczyzn. Że chcę kobiet. Ale nauczono mnie, że jestem grzeszna. Zła. Więc musiałam to ukrywać. Musiałam udawać, że jestem jak inne kobiety. Już nie muszę. Już nigdy nie będę.

O autorze