Marlena nie wiedziała, czego się spodziewać. Patrycja wyszła tak nagle… a teraz wezwała ją tak niespodziewanie. Po najdłuższym oczekiwaniu w życiu Marlena przeszła przez hotelowe korytarze i cicho zapukała do drzwi Patrycji.
Nie było odpowiedzi.
Marlena ponownie zapukała. Nic. Spróbowała otworzyć drzwi i okazało się, że są otwarte. Otworzyła drzwi i weszła do pokoju.
Patrycja wyszła z łazienki, “Marlena. Dzięki, że przyszłaś. I dobre wyczucie czasu; właśnie skończyłam prysznic.” Patrycja zapięła szlafrok.
Marlena została przy drzwiach, niepewna zamiarów Patrycji. – Przepraszam, że było niezręcznie, odkąd się kłóciliśmy –
Patrycja podniosła rękę. – Poczekaj chwilę. Czy mógłbyś zamknąć drzwi?
“Co?” Mózg Marleny się kręcił, na twarzy Patrycji pojawił się nowy wyraz twarzy. Marlena nie odważyła się nazwać tego.
– Drzwi za tobą. Proszę je zamknąć.
Marleny serce przyspieszyło. Sięgnęła za siebie i przekręciła zasuwkę z zdecydowanym kliknięciem.
Przepraszam, że się kłóciłyśmy – zaczęła ponownie Marlena. – Przepraszam, że powiedziałam te wszystkie rzeczy. Walczyłam z tobą i to było niesprawiedliwe.
„To było…” Patrycja oparła się o poręcz sofy, „…co najmniej zaskakujące. Nie mogłam się domyślić, co cię tak wkurzyło, że pojechałam do Nowego Jorku. to taka wielka sprawa?”
Powiedz jej prawdę! W głowie Marleny wrzasnął głos.
Patrycja przechyliła głowę i kontynuowała: -… Zwłaszcza, że tego dnia biegała za tobą ta piękna brunetka… to się nie zgadzało.
– Ona… uh, nie została. Wyszła.
Patrycja uniosła brwi. – Och? Nie wpadła w twoje zaklęcie, doktor Konczkowska?
Marlena wzruszyła ramionami. – Ja … uh … ona i ja jesteśmy tylko przyjaciółkami. Poza tym nic się między nami nie dzieje.
Patrycji serce podskoczyło, radując się z wiadomości. Nie mogła się oprzeć małej uwadze, „To niezwykłe”.
Marlena ponownie wzruszyła ramionami. „Był jeszcze ktoś, kogo chciałam”.
– Ach. To Marlena, którą znam – zbeształa Patrycja – o kogo, o niebiosa, chodziło?
Marlena wzięła głęboki oddech i pogrążyła się w tempie. „Uh… to był ktoś, z kim postanowiłam się pokłócić… i uh, ten ktoś poleciał na chwilę do Nowego Jorku”.
To było to.
Obie kobiety spojrzały na siebie. Każda z nich wpatrywała się w drugą z intensywnością, która sprawiała, że słowa były niepotrzebne.
Patrycji Oczy zalśniły łzami radości.
Marlena rzuciła się, by wyjaśnić: – Byłam zazdrosna. Ja … podsłuchałam twoją rozmowę z Moną. O Agnieszce. A ty planowałeś ją zobaczyć. Rzuciłam się. Nie mogłam znieść myśli, że ją wybrałaś … “
“Stój.” Głos Patrycji był ostry. Przeciągnęła palcem pod każde oko i wyprostowała plecy. – Przestań. Nie chcę rozmawiać o naszej kłótni…