– W porządku. – Miała rację, po dwóch i pół minuty ser rozpuścił się idealnie. Karmen poszła za Sarą na górę, więc poszłam nakryć do stołu. Jakieś dziesięć minut później wrócili na dół, Sara w nowych dżinsach i T-shircie. Czy wspominałam kiedyś, jak fantastycznie wygląda Sara w dżinsach? Cóż, ona wie.

Karmen weszła z nowym wypchanym, hm, nowym, wypchanym czymś.

– Spójrz, mamusiu!

– O co chodzi, kochanie?

To jest… – Spojrzała na niania Sarę, która bezgłośnie powiedziała jej to słowo. – To gryf! Zobacz, że ma ptasią głowę i skrzydła, ciało lwa i pazury.

– Super.

Sara usiadła. – To maskotka drużyny z niższej ligi. Myślałam, że on i Kacper mogą się dogadać, wszak obaj byli mitycznymi stworzeniami.

– To ona, a nie on, a jej imię to Grażyna.

Jedzenie było lepsze, niż się spodziewałam, nawet z lekko przypalonym chlebem czosnkowym. Sara była bardzo pochlebna, a ja byłam z siebie dumna.

Po kolacji Karmen przywiązała się do Sary jak pąkla, pytając nawet, czy Sara mogłaby ją dziś wieczorem położyć do spania. Skinęłam głową, że wszystko w porządku.

Kiedy Sara wróciła na dół, opadła na kanapę obok mnie, a ja odłożyłam tablet.

– Więc ciężka podróż do domu?

Sara jęknęła. – Najgorsza. Lało się przez całą drogę. Utknęłam za co najmniej dwoma różnymi wypadkami. Przechyliła głowę w moją stronę, wpatrując się w moje piękne oczy. – Czy pani od masowania stóp zajmuje się też ramionami i szyją?

– Ona może spróbować. – Moje serce zaczęło bić trochę szybciej, gdy odwróciła się i przesunęła z powrotem do mnie. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jej włosów, które opadały kasztanowymi falami na ramiona. Były miękkie i pachniały jak letnie jagody. Przeciągnęłam po nim palcami, ściągając go razem i zdejmując z jej ramion. Westchnęła i pochyliła się do przodu, odsłaniając plecy. Mogłam zobaczyć zarys jej stanika pod żółtą koszulką. Zaczęłam, pracując nad jej łopatką, naciskając i obracając zagrodę mojej dłoni.

– Poczekaj sekundę – Sara wsunęła ręce w koszulę i sięgnęła za siebie, odpinając zapięcie i jednym szybkim ruchem wyciągając bieliznę. Była to biała bawełna, prosta i praktyczna, ale piękna. Tak jak ona.

Przycisnęłam się z powrotem do jej szyi, radząc sobie z każdym znalezionym węzłem, czując, jak jej mięśnie miękną, kiedy rozluźniała się pod moim dotykiem. Pogłaskałam jądra jej ramion, po czym przesunęłam palcami po jej klatce piersiowej…