Paula

Stałam przed numerem 35 na ulicy Oli, czekając, aż wróci. Było tuż po 15, więc nie spodziewałam się jej zobaczyć przez jakiś czas.

Po zebraniu się w sobie, by stanąć twarzą w twarz z Olą, skończyłam udzielać ostatniej lekcji tego dnia i prawie pobiłam rekordy prędkości na lądzie, aby dotrzeć do niej. Kręcenie się pod jej mieszkaniem wydawało się w jakiś sposób bardziej produktywne.

Ku mojemu zdziwieniu wkrótce zobaczyłam jej znajomą postać, zbliżającą się do mnie. Widząc ją po tak długim czasie rozłąki, oddech uwiązł mi w gardle. Miała na sobie ubranie robocze: długi płaszcz na szarym garniturze, jasnoniebieską koszulę; ostre linie, które podkreślają te piękne szerokie ramiona i długie nogi. Gdy szła, jej okulary przeciwsłoneczne błyszczały w popołudniowym słońcu; zwolniła, gdy mnie zauważyła.

Pomimo mojego niepokoju, jak to się skończy, jej widok poruszył mnie do głębi.

– Cześć – powiedziała Ola, wyjmując klucze z kieszeni.

Moje serce waliło w mojej klatce piersiowej. „Nie wydajesz się zaskoczona moim widokiem” – usłyszałam, jak mówię te słowa.

Oli twarz była beznamiętna, oczy ukryte za okularami. – Anka powiedziała mi, że poprosiłaś ją o mój numer i adres, więc pomyślałam, że niedługo się odezwiesz. Masz szczęście, że Piotrek wysłał nas do domu wcześniej na weekend. Mogło to być długie oczekiwanie.

Skinęłam głową. „Czy możemy porozmawiać w środku?”

– Jasne, wejdź – Ola włożyła klucz do czerwonych drzwi frontowych i wprowadziła mnie.

W milczeniu weszliśmy po schodach na górę. Ola milczała, otwierając drzwi do swojego mieszkania.

Poszłam za nią; miejsce pachniało nią. Moja klatka piersiowa ścisnęła się z desperackiej tęsknoty. Nadal się nie dotykałyśmy.

“Więc, co tutaj robisz?” – zapytała Ola, rzucając płaszcz i torbę na krzesło w korytarzu.

„Przyszłam przeprosić”. Mój głos się trząsł, zdradzając nerwy. – Nie powinnam była zostawiać… uh, rzeczy tak jak to zrobiłam. Cholera, Ola, nie powinnam była wychodzić. Powinnam była z tobą o tym porozmawiać – a przynajmniej dać ci ostrzeżenie. przepraszam.”

– Przeprosiny przyjęte – powiedziała Ola.

Zaskoczyła mnie swoją krótką odpowiedzią. Spodziewałam się, że zgani mnie tak, jak zrobiła to Anka.

– Przyszłaś przeprosić. To wszystko? Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i spojrzała na mnie, jej brązowe oczy zamaskowane były obojętnością.

Ruszyłam w jej stronę, ale odsunęła się ode mnie i weszła do kuchni. To małe odrzucenie zabolało i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

Poszłam za nią, zatrzymując się przy wejściu do kuchni. Bawiłam się apatycznie przy zatrzasku.

„Nie – to nie to…” Miałam już zaplanowane przemówienie, ale słowa nie nadeszły. „To znaczy naprawdę przepraszam. Zepsułam to. Naprawdę. Czy możemy zacząć od nowa?”

Fuj. To było niezdarne…