Mieszkam w regionie, który słynie z produkcji kukurydzy na przestrzeni całego kraju.

Mamy festiwal kukurydzy, kukurydziane zabawy i mnóstwo innych rzeczy związanych z kultem żółtego, ziarnistego bóstwa.

Pochodzę z miasta o nazwie Miłowo. Jest ono położone nad jeziorem i stanowi całkiem dobre miejsce na dorastanie.

Muzyka, uprawa roli i Jezus. Oto 3 rzeczy, którymi kieruje się lokalna ludność. Czegóż więcej można by chcieć?

No nie wiem… może dziewczyny.

Widzisz, przez całą zawodówkę zgrywałem niewidzialnego. Nie intencjonalnie, ale z powodu braku umiejętności sportowych, które były ważną cechą warunkującą „popularność”. Zazwyczaj funkcjonowałem w relacjach jako człowiek na doczepkę i, jak ujął mój najlepszy przyjaciel, najlepszy Skrzydłowy na świecie.

Przekazano mi pałeczkę już w pierwszej klasie. Marek Rozbicki był gwiazdą we wszystkim czego się tknął, ale to koszykówka była jego prawdziwym powołaniem. Od początku szkoły wszystkie dziewczyny chciały być u jego boku. On nie odmawiał żadnej z nich.

Największym problemem Marka był fakt, że pochodzi z bardzo religijnej rodziny, i nigdy nie pozwalano mu chodzić na randki bez przyzwoitki. I tutaj była moja rola. Zabranie jego siostry bliźniaczki lub mnie, to jedyny warunek na uzyskanie pozwolenia na wyjście. Według jego rodziców chodziło również o kwestię wspólnoty, siły w grupie i tym podobne rzeczy.

Przy jedynie 200 uczniach w całej szkole, nie było trudno znać absolutnie każdego na korytarzu. Dlatego też Marysia, siostra Marka, praktycznie zawsze znała się, lub była dobrą koleżanką, wybranki brata.

Raz, tylko raz, Marek wypowiedział się o wyjściu jako „podwójna randka”. Siostra zganiła go wtedy za to określenie i zagroziła, że powie rodzicom o przedmałżeńskim seksie, który uprawiał z koleżanką w aucie. Nawet pomimo tego, że cały seks skończył się jedynie na robieniu loda.

Jak zwykle w sobotni wieczór, Marysia i ja siedzieliśmy na przednich siedzeniach auta pod restauracją dla kierowców, zajadając się popcornem, podczas gdy Marek i jedna z dziewczyn dzielili się szczegółami życia na tyle samochodu.

Marysia miała wszystko, czego można szukać w kobiecie. Była piękna, ciemnowłosa i z wschodnioeuropejską, niemal rosyjską urodą. Miała atletyczną budowę ciała i sporo oleju w głowie. Wiem o czym teraz myślisz i owszem, próbowałem zrobić coś w tym kierunku. Oba razy zaskutkowały spoliczkowaniem i uderzeniem pięścią w brzuch.

To drugie otrzymałem właśnie od Marysi. „Przysięgam na boga, Bartek, że jeśli jeszcze raz dotkniesz mojego cycka, to cię znokautuję”. Plaskacz na twarz nadciągnął od Marka, z tyłu auta, ze słowami: „Cholera, stary, przecież to moja siostra!”.

Ciężko było mi wyjaśnić przyjacielowi, że jego siostra nie należała do najbrzydszych. Dodatkowo odgłosy i zapachy zabawy czyjąś cipką za moimi plecami działały na mnie tak samo, jak działałyby na każdego chłopaka w moim wieku.

Także, po kilku miesiącach bycia na randkowym celowniku, ksywka „Skrzydłowy” została ze mną aż do końca szkoły.

Do czasu rozpoczęcia ostatniej klasy byłem już naczelnym kolesiem którego można zatrudnić, jeżeli potrzeba osoby do zajęcia się brzydszą koleżanką lub kuzynką. I jeżeli ta osoba miała utrudniać szybki numerek z właściwą dziewczyną, moim zadaniem było odwrócenie jej uwagi. Prawdziwy skrzydłowy, wspaniałe wsparcie.

– Hej, Bartek, biorę Alicję na przejażdżkę do kina w sobotę wieczorem. Chciałbyś się z nami zabrać?

Nie tylko nie byłem wcale bliskim znajomym z kolesiem który rzucił pytanie, ale również Alicja od zawsze mi się podobała. Dlatego też idea palcówki lub czegoś poważniejszego, podczas gdy ja zabawiam jej koleżankę, nie podobała mi się.

– Nie, dzięki stary. Widziałem ten film w zeszłym tygodniu.

– Tak, wiem. Marek mi powiedział. Słuchaj, za wszystko zapłacę. Nawet postawię ci kolację i każę bratu kupić nam sześciopak.

– Nie, dzięki. Naprawdę tym razem zrezygnuję.

Wiedziałem co nadchodzi, bo rodzice Daniela Balcara mieli największą farmę w promieniu 100km, a on szczycił się kasą.

– Dalej, stary. Ona obiecała, że mi obciągnie. Może mógłbyś spotkać się z jej znajomą?

Nie wydawało mi się. Nigdy wcześniej się to nie stało. W większości przypadków kiedy dziewczyny chciały z kimś wyjść i zabrać koleżankę, prosiły żebym szedł z nimi, ponieważ uważały mnie za bezpieczną opcję. Trzymałem ręce przy sobie, nie narzucałem się i, jak mówili niektórzy, ładnie pachniałem.

– Nie, przykro mi. Nie ma opcji.

– Cholera. Dorzucę jeszcze 200zł i dam prowadzić auto moich starych. Szepnę nawet dobre słówko Alicji, więc może przekona koleżankę, żeby i tobie zrobiła loda.

– Płatność na przód. – powiedziałem, wyciągając dłoń po cztery pięćdziesięciozłotowe banknoty, które miał w kieszeni. Dla niego to pestka, a dla mnie niezły zastrzyk gotówki.

Oddaliłem się na salę gimnastyczną, wkładając pieniądze do kieszeni. Usłyszałem za sobą dźwięk gigantycznych stóp Marka uderzających o asfalt, kiedy próbował mnie dogonić. Sądząc z prędkości kroków, nie miał dobrych wiadomości.

– Co do cholery, Bartek?! Czy ty właśnie sprzedałeś się Balcarowi?

– Cóż, jeśli tak to chcesz nazwać… I żeby wszystko było jasne, on mi płaci. Nie tak jak mój niewdzięczny kolega. I powiedział, że mam szansę u dziewczyny którą przyprowadzi Alicja.

– Taa, daj znać jak poszło…

– Co to ma znaczyć?