Wyjazd z żoną na urlop to jeden z obowiązkowych punktów każdych wakacji. Tego roku z Teresą postanowiliśmy pojechać samochodem na południe Europy nad Balaton. Cieszyłem się na ten wyjazd, jednak obawiałem wielogodzinnej trasy. Nie lubię prowadzić samochodu w tak długich trasach. Szczególnie na szerokich autostradach tracę koncentrację i natychmiast dopada mnie senność. Tym razem jednak żona znalazła ciekawy sposób na to, aby uprzyjemnić nam trasę. 

Po kilku godzinach jazdy stało się to, czego się obawiałem. Szeroki pas jezdni przede mną zaczął dłużyć się niemiłosiernie. Oczy same mi się zamykały. Nie pomogła kolejna kawa, napój energetyczny, ani żaden inny standardowy sposób. Jeśli znane metody na zwalczenie problemu nie działają, to pora spróbować tych mniej oczywistych. Moja żona wyszła właśnie z takiego założenia. 

W pewnym momencie wyciągnęła nogi na kokpit naszego vana. Bose stopy oparła o szybę. Starałem się utrzymać wzrok na kontroli trasy, jednak kątem oka obserwowałem jej zachowanie. Począwszy od stóp, prześlizgnąłem się wzrokiem niżej wzdłuż szczupłych łydek, kształtnych kolan i zgrabnych ud. Dotarłem do brzegu kusej letniej sukienki, którą miała na sobie. Tkanina skrzętnie zasłaniała miejsce, które chętnie bym zobaczył. Okazało się jednak, że nie tylko sukienka stanowi zasłonę. Pomiędzy udami znalazły się też dłonie Teresy. 

Nie mogłem pozwolić sobie na dłuższe podglądanie żony. Zwróciłem wzrok na drogę i zauważyłem, że jadę środkiem pasa. Natychmiast ustabilizowałem kurs, zjeżdżając na najwolniejszy pas ruchu. Pozwoliłem, żeby samochód wytracił prędkość, a potem znów ukradkiem spojrzałem w stronę siedzenia pasażera. Na jednej ze stóp zauważyłem koronkowy materiał kremowych majtek. Były zrolowane i owinięte o kostkę, co świadczyło o tym, że Teresa zdejmowała je w pośpiechu. Moja trzydziestodwuletnia żona rozłożyła oparcie i prawie leżała na siedzeniu fotela, pieszcząc swoją kobiecą szparkę. 

 – Nie będzie Ci przeszkadzało, jak sobie trochę uprzyjemnię trasę? – zapytała, kiedy zdała sobie sprawę, że ją obserwuję. 

 – Nie – odpowiedziałem poważnym pewnym tonem, jakby jej zachowanie było zupełnie naturalne. 

Nie musiałem już spoglądać na siedzenie pasażera, żeby wiedzieć, co tam się dzieje. Słyszałem cichutkie mlaskanie dochodzące spod sukienki i nieco głośniejsze westchnięcia żony. Patrzyłem na bose stopy, których palce napinały się i chowały na zmianę. Ta cała sytuacja była tak niesamowita, że ogarnęło mnie podniecenie. Poczułem mrowienie napływającej krwi i po chwili sztywniejący członek zaczął wybrzuszać materiał lekkich spodenek.

Dzięki temu nietypowemu zabiegowi żony na kolejne minuty zapomniałem o zmęczeniu. Patrzyłem na trasę, a oczami wyobraźni widziałem palce dłoni pocierające łechtaczkę. Byłem niewolnikiem autostrady. Nie mogłem się zatrzymać ani zjechać na pobocze, bo groziłoby to niebezpieczeństwem. Przez kilkadziesiąt najbliższych kilometrów nie spodziewałem się też żadnego parkingu ani stacji benzynowej. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko prowadzić samochód i zbliżać się do celu naszej podróży. 

Teresa westchnęła przeciągle, a potem poprawiła się w fotelu. Domyślam się, że ona już osiągnęła cel, a przynajmniej jeden z kilku. 

 – Jak tam trasa? – zapytała. – Przeszła ci senność? 

 – Trasa zrobiła się znacznie ciekawsza – odparłem z uśmiechem. – Przygotowałaś jeszcze jakieś atrakcje?

 – Kilka. Na początek gra w skojarzenia – powiedziała i przysunęła mi dłoń do twarzy. – Z czym kojarzy ci się ten zapach?

Wciągnąłem głęboko powietrze, a wraz z nim dotarł do mnie dobrze znany zapach jej kobiecych soków. 

 – Jeśli nie jesteś pewien, możesz też skosztować. 

Dłoń oparła mi się na ustach, a ja wpuściłem ją do środka. Miałem w ustach palce, które jeszcze kilka chwil wcześniej były w cipce Teresy. Zlizałem jej soki, potęgując podniecenie. Jednocześnie byłem uwięziony. Z dłońmi na kierownicy nie mogłem wiele zrobić. 

 – To smak i zapach twojej gorącej cipki – powiedziałem, kiedy tylko wyjęła mi palce z ust. 

 – Zgadza się! Brawo! – wykrzyknęła i zaklaskała w dłonie jak mała dziewczynka. – Dobrze odpowiedziałeś, dlatego pora na małą nagrodę. Trzymasz porządnie kierownicę? 

 – Tak  – odparłem.

 – To nie puszczaj jej, choćby nie wiem, co się za chwilę wydarzyło. Odpowiadasz za nasze bezpieczeństwo. Obiecujesz?

Skinąłem głową na znak zgody, jednak nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, co mnie czeka. Patrzyłem na trasę i nie odwracałem wzroku od pasa jezdni. Widziałem mijane samochody, młody sosnowy las i rozległe pola uprawne. Nie widziałem, jak dłoń Teresy dociera do spodenek, a potem sprawnie wsuwa się pod materiał. Poczułem dopiero jej uścisk na sztywnym penisie. 

 – Panie kierowco, o czym pan myśli!? – upomniała mnie. – Przecież tak nie wolno. To może być bardzo niebezpieczne.