– A więc na studiach… Z kim… no wiesz… Z kim spałaś?

Tamara spojrzała na niego z przerażeniem.

– Dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy? Czy ja wypytuję ciebie?!

– Nie, ale wcale nie robię z tego żadnej tajemnicy. – powiedział Marek, odsuwając od siebie talerze – Tamaro, kocham cię. Naprawdę. Problem w tym, że zanim zrobimy następny krok, musimy porozmawiać o tych rzeczach.

Kobieta zmięła serwetkę w dłoni i rzuciła ją na talerz.

– Okej. Masz rację. Za długo to odkładałam, ale nie powinniśmy o tym tutaj rozmawiać. Pojedźmy do domu i usiądźmy w spokoju. Poza tym, muszę iść do toalety.

Wstała od stołu i zniknęła w tłumie, pozostawiając go samego przy stole. Niemal natychmiast pojawiła się kelnerka i zapytała:

– Wszystko w porządku, gołąbeczki?

Marek uśmiechnął się, ale nie odpowiedział.

Pojechali do jej mieszkania w niemal całkowitej ciszy. Marek próbował zacząć rozmowę o jakimś znaku drogowym który zobaczył za oknem, ale Tamara nie dała się w to wciągnąć.

Wchodząc do mieszkania, wrzuciła klucze do misy stojącej na stoliku obok drzwi. Zrobiły dużo hałasu, a drzwi trzasnęły o ścianę. Tamara poszła do sypialni i rzuciła przez ramię:

– Chcesz coś do picia?

– Jasne. – odparł Marek, zamykając za sobą cicho drzwi.

Kobieta wyjęła z półki szklanki i wrzuciła do każdej kilka kostek lodu. Sięgnęła do szafki i wyjęła z niej butelkę tequili. Zdjęła szpilki z nóg i podeszła do niego.

– Usiądźmy. – rozkazała.

Marek usiłował powstrzymać panikę i wziął wielkiego łyka alkoholu. Zakrztusił się nim i odkaszlnął kilka razy, czując ból w gardle.

– Uważaj na siebie, mistrzu. – powiedziała znajomą frazę.

Mówiła mu to już wcześniej przy wielu okazjach, więc trochę się uspokoił.

– Dobrze, porozmawiajmy. – oznajmiła, patrząc na niego wyczekująco.

– Yyy… Chcesz żebym zaczął?

– Nie, próbuję się przygotować na to co ci mam do powiedzenia.

Jednym haustem opróżniła szklankę z tequili. Odeszła do kuchni po więcej, po czym wróciła na kanapę.

– Co masz na myśli? Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał lekko spanikowany Marek.

– Mam syndrom VBG. – odpowiedziała.

Patrzała na niego w ciszy. On opadł na poduszki, a szklanka w jego ręku zaczęła drżeć. Sam dźwięk nazwy tej dziwnej choroby sprawił że poczuł się nieswojo.

– Co takiego? – zdołał wydukać.

– To rozwinęło się po szczepieniu, które miałam przed pójściem na studia. Jestem w 0.3 procentach populacji.

Umysł Marka wytężył się, żeby przypomnieć sobie wszystko o tej chorobie. Pamiętał jedynie, że nazwa nie pochodziła od osoby która ją wynalazła, o dziwnym i skomplikowanym niemieckim nazwisku. Nikt nie wiedział kiedy dokładnie zaczęto ją nazywać syndromem VBG, ale prawdopodobnie przyczyniły się do tego media. Problem w tym, że Tamara zdecydowanie nie wyglądała na chorą.

Mężczyzna wiedział że musi ostrożnie dobierać słowa. Nie chciał jej urazić ponieważ nadal ją kochał, nawet pomimo problemów zdrowotnych.

– Nie wydaje się żebyś miała objawy…

Tamara jakimś cudem się rozluźniła. Najwyraźniej ulżyło jej że chłopak nie uciekł z krzykiem.

– Choroba nigdy się nie aktywowała. Od dawna biorę leki i jeśli tylko nie będę… cóż… jeśli nie będę miała orgazmu, to nie będę miała objawów.

– Orgazmu? Dlaczego akurat orgazmu?

– Ironia. Lekarze twierdzą że to ma coś wspólnego z ciśnieniem krwi i poziomem hormonów. Najwyraźniej jeżeli będę rozchwiana hormonalnie, to wirus się aktywuje.

– Więc nigdy…

Tamara pokręciła przecząco głową i wzięła łyk tequili.

– Nie, nigdy. Zaszczepiłam się przed studiami, więc przynajmniej nie od wtedy. Także nie spałam z nikim od, czekaj… sześciu lat? Straciłam już rachubę.

– I wodziłaś mnie za nos przez cały ten czas, nie mówiąc mi o tym?! Boże, Tamara, jak mogłaś nie wspomnieć o tak ważnym powodzie tego że nie uprawiasz ze mną seksu? Przez cały ten czas odchodziłem od zmysłów, zastanawiając się dlaczego mnie nie chcesz.

Kobieta wytarła łzę, ale nie spuszczała z niego wzroku.

– Chciałam ci powiedzieć. Nie masz pojęcia ile nad tym myślałam. Kocham cię, Marku. Bałam się że jeśli ci powiem, zachowasz się jak cała reszta facetów z którymi się spotykałam. Żaden z nich się na to nie pisał i uciekali gdy tylko mogli. To jest jednostronna umowa, na którą nie ma chętnych.

– Czy można się od ciebie zarazić? – zapytał z obawą.

– Nie. To kolejny mit. Choroba przenosi się tylko drogą płciową, i to tylko po wystąpieniu objawów. Ja w tym momencie jestem bezobjawową nosicielką.

Oboje na chwilę zamilkli. Marek powrócił myślami do wirusa, który powstał podczas badań nad komórkami rakowymi. Został genetycznie zmodyfikowany tak, aby atakować komórki nowotworowe. Niestety mutował i zaczął atakować zdrowe komórki właściciela, z alarmującymi skutkami. Choroba szybko się rozprzestrzeniała wśród ludności, a najszybciej na uniwersyteckich kampusach. Opracowano szczepionkę, lecz dla wielu kobiet było już za późno.

– Czy myślałaś wcześniej nad tym żeby się przyznać? – zapytał Marek.

 Tamara odłożyła szklankę na stolik. Jej brązowe włosy opadały na ramiona niczym kurtyna.

– Każdej nocy, od kiedy zaczęliśmy się umawiać. To że nie mogę z tobą być, doprowadza mnie do szaleństwa. Wiem że nie chciałeś być częścią takiego układu.

– Skąd możesz wiedzieć? – zapytał ją – Cholera, po całym tym czasie, naprawdę sądzisz że mógłbym cię przestać kochać? A czy ty potrafiłabyś ode mnie odejść? Przecież to nie robi żadnej różnicy. Mam nawet znajomą w pracy, która też ma tą chorobę. Uczestniczy w różnych programach, i tak dalej. Przecież to nie jest wyrok!

– To niej jest coś z czym można się pogodzić. Jeśli masz VBG, to każda kobieta która chciałaby się z tobą przespać, ucieka z krzykiem w przeciwnym kierunku. 

– Naprawdę uważasz że chciałbym spać z innymi kobietami?

O autorze