Kamil widział ją pochyloną w drzwiach. Nosiła fartuch laboratoryjny, który wisiał na kolanach, ale na szczęście guziki nie rozpięły się do końca. Gdy ponownie skrzyżowała nogi, zauważył jej kolana. Zastanawiał się, czy może być naga pod spodem. W tej chwili wybaczył swojej dziewczynie, że zmusiła go do umówienia się na spotkanie.

– Głupia rzecz.

– Moje pacjentki nie narzekają.

Uśmiechnął się bez złośliwości. Była to wysoka kobieta, ale zgrabna, długa szyja, ręce, nogi. A kiedy poruszała się, jej piersi poruszały się z własnej woli pod miękką bawełną, sugerując, że rządzą nimi kaprysy natury; nieograniczone koronką, gumką czy paskami.

– Jesteś słodki. To powinno być zabawne!

– Nazywam się Kowalska… Anna. Jakieś problemy z zawrotami głowy?

– Żadnego.

– Stań przy mnie, zamknij oczy i podnieś stopę. Jeśli czujesz, że spadasz, złap mnie.

Kamil desperacko chciał położyć ręce na tej kobiecie. Znowu była ta niezależność ruchu; o jej klatce piersiowej. Zastanawiał się, co by zrobiła, gdyby wyciągnął rękę i przypadkowo wylądowała na jej cycku? Nie, nie miał odwagi, ale upadł w jej kierunku. Ona go ustabilizowała, a jego ręka wylądowała na jej łopatce. Była mniej więcej wielkości łopaty, i tak samo twarda. Przesunął rękę wzdłuż jej pleców. Miał rację. Żadnego stanika. Dotknął jej kręgosłupa, kręgów.

– Wow! – krzyknęła, stawiając go na nogi.

– To znaczy, że oblałem swój test na trzeźwość?

– Pewnie, że tak. Lepiej siadaj. – Anna zaprowadziła go do swojego stolika. – Tutaj. Wskakuj i spuść nogi. To wszystko — powiedziała, dostosowując swój stetoskop. Słuchała jego serca, zaglądała w jego uszy, badała spód jego powiek, jego gardło, stukała w kolana i łokcie. Pracowała szybko i sprawnie, zatrzymując się jedynie na zrobienie krótkiej notatki.

– Dobrze, teraz prawdziwa praca! Jesteś gotowy?

– Tak — powiedział i był przerażony, gdy jego głos się złamał.

– Jesteś zdenerwowany.

– Chyba.

– Bo jestem kobietą? Niektórzy mężczyźni… Mogłabym Cię skierować lekarza mężczyzny.

– Nie o to chodzi, tylko pani mnie troszkę przeraża.

– Przerażam?

– Jest pani taka cholernie duża.

– Duża?

– Nie w znaczeniu, że gruba, ale wysoka. Ile ma pani wzrostu? Lubi pani sport?

Zrobiła krok bliżej, pochyliła się, by utrzymać kontakt wzrokowy i zaczęła się śmiać z głębi serca. Jej twarz zdawała się łamać na kawałki światła. Powiedziała:

– Mam 1,9 m wzrostu i  zimą jeżdżę na nartach, a latem gram w tenisa. Teraz, jeśli nie ma więcej pytań, połóż się i pozwól mi się tym zająć albo nie dostaniesz lizaka.

– Lekarze nadal je rozdają?

– Tak, ale tylko dla dobrym chłopcom. Połóż się i pozwól mi zobaczyć, o co chodzi tym wszystkim dziewczynom.

Tim upuścił głowę i patrzył, jak pochyla się nad zlewem, żeby się umyć. Zastanawiał się, jak ona może wyglądać w jednym z tych strojów tenisowych. Mężczyźni w jej klubie tenisowym muszą to uwielbiać. Pozwolił, by jego oczy dryfowały od jej wysklepionego ciała na daleką ścianę i plakat “odciętej” kobiety. Ręka Anny była na jego nodze. Przód fartucha został bezceremonialnie wepchnięty ponad jego talię. Rozkładając jego kolana biodrem i odsuwając penisa na bok. Anna doznała szoku, gdy jej palce zamknęły się wokół samotnego jądra.

– Masz tylko jedno?

– Mhm – zwierzył się, odwracając wzrok. – Trauma?

– Tak.

– Wypadek? Przemoc fizyczna? Procedura medyczna?

– Nie.

Opuściła oczy, zakuła go i pomyślała o konsekwencjach. Pobiegła kciukiem i palcem wskazującym wzdłuż jego dobrego jądra. Znalazła powierzchnię jedwabistą i gładką oraz instynktownie zamknęła rękę. Poczuł jej delikatny dotyk. Badała jego genitalia. Podobała mu się uwaga. Był eksponowany i dokładnie badany. Jego kulejący penis zwijał się z brzucha. Anna delikatnie go podniosła. Czuł mrowienie. Czuł się tak nagi pod jej spojrzeniem i studiowaniem “kutasa”, starając się opanować hormony, które groziły usztywnieniem kutasa.

– Ten wydaje się w porządku – Anna wyprostowała się, jego moszna wciąż jest w jej dłoni.

Desperacko chciał powiedzieć coś zabawnego, wyjaśnić sytuację.

– Możesz czuć pewien dyskomfort.

– Często wykonujesz taką pracę? – zapytał. Jej oczy były zdumione.

– Mam kilku pacjentów płci męskiej. Mój były nie miał żadnych skarg, przynajmniej nie w tym wydziale.

– Chciałabym znaleźć to chore jądro. Dobrze?

– Chyba tak.

– Po prostu się zrelaksuj.

Wślizgnęła się na swój stołek i przetoczyła się między jego kolanami. Trzymała jego penisa w lewej ręce i zaczęła badać ciało wyciągniętym palcem w miejscu, gdzie jego moszna zwisała z brzucha. To była powolna, wymagająca praca. Ale Anna była dobra. Sondowała obwód, pracując palcem pod skórą i w jamie brzusznej, badając go delikatnym dotykiem. Jej twarz była tak bliska, że czuł jej oddech na wewnętrznej stronie nogi; cieniutkie włosy łaskotały jego skórę. Jej posługa powoli docierała do niego i choć szaleńczo starał się myśleć dobrze, jego uda mrowiły i walczył z pragnieniem. Następnie przeniosła swoją uwagę na podstawę jego penisa, właśnie tam, gdzie wszedł mięsień. Nie mógł wytrzymać i jęknął.

– Bolało?

– Nie.

– Oh! – powiedziała, a on wyczuł jej spojrzenie na jego twarzy. Potem po długiej przerwie się odezwała:

– To dobrze, wiesz. To znaczy, to jest wszystko w normie. Jestem tutaj i się wygłupiam… To naturalne, że się budzisz.

Nadal trzymała jego penisa w lewej ręce, a on poczuł jej kciuk sięgający do góry i pocierający grzbiet u podstawy głowy, gdzie był najbardziej wrażliwy.

– Przepraszam. Nic na to nie poradzę. Co ty robisz…

– Teraz masz erekcję. Nie martw się już o to. Oboje jesteśmy dorośli. Miłe myśli, zaufaj mi, pochlebia mi to.

Kamil poczuł, że jej palec zaczyna badać podstawę jego uniesionego penisa.

– O wiele lepiej, prawda?

Kontynuowała z palcem zahaczonym o jego dobre jądro. Pracowała nad tym sumiennie przez kilka minut, zanim się poddała.

– Cholera!

Nie mógł się powstrzymać od śmiechu.

– Co? Lubię, gdy bluźnisz!

– Nie mam zbyt wiele szczęścia. Przynajmniej widzę, że wciąż się dobrze bawisz. Jeśli to jądro jest tam to będzie po drugiej stronie. Wchodzę głębiej. Przepraszam, ale będzie bolało. Zrobię to szybko.

Kamil kiwnął głową, przygotowując się do bolesnego pchnięcia. To było szybkie i nie bolało tak bardzo.

– Jest! Czujesz? – Anna machnęła palcem głęboko w jego brzuchu.

– Tak! – odpowiedział, choć naprawdę nie czuł.

– Mam na nim swój palec. Jest mniej więcej takiej samej wielkości jak jądro dziecka, wszystko schowane.

Zaczynało boleć.

– Poczekaj jeszcze sekundę. Tam! Znalazłam to!

Uśmiech zalał jej twarz. Kamil obserwował, jak głaskała go, wściekle robiąc notatki i zastanawiał się, czy może być przedmiotem artykułu w jakimś czasopiśmie medycznym.

-Więzienne doświadczenie. Mogę obiecać, że to nie będzie bolało.

-Doświadczenie w więzieniu?

-Mhm… prostata. Jesteś młody, ale nigdy nie jest za wcześnie. Podeszła do swojego biurka i nałożyła smar na całej długości palca. – Nogi na stole, po Twojej stronie; pozycja płodowa.

Podciągnął nogi do góry. Ona zgięła się, a on poczuł, że jej pierścionek oddziela pośladki i kładzie czubek palca na jego odbycie. Nacisk budował się do momentu, aż mięśnie ustąpiły i poczuł pełną długość palca zsuwającego się do odbytu. To było cudowne uczucie po tym ostrym wystukiwaniu. Głównie dlatego, że niesamowicie silna kobieta robiła poszukiwania. Napięte mięśnie rozluźniła długimi, bezpośrednimi pociągnięciami, używając pełnej długości palca.

-Boli?

-Nie. To miłe uczucie, naprawdę.

-Szkoda. Za to płacę ekstra.

Kamil był nadal w stanie marzeń, ale wiedział o częściowym wycofaniu, skręceniu palca. Znalazła czułe miejsce. Masowała je. Co za niesamowite uczucie: Lekka manipulacja, miękka rotacja. A potem znów pchała się głęboko, przyjmując rytm, który nie miał innego celu, jak go zadowolić. Kiedy jej palec w końcu ustąpił, zostawiła go pustego i samotnego. Chciał po nią sięgnąć, żeby trzymała jego genitalia w jednej z tych wielkich, pięknych rąk.

Ostatnie ruchy i wypłynął na powierzchnię. Chcę liczbę plemników, zrobię kilka badań – powiedziała nie patrząc w jego oczy – z powodu sytuacji z Twoimi jądrami. Poproszę Cię o dostarczenie próbki do laboratorium.

W ręku trzymała małe szklane naczynie.

– Cholera. To krępujące.

– Lepiej będzie jak to zrobię, co?

– Zrobiłabyś to? – Kiwnęła głową i zsunęła dwa górne guziki płaszcza laboratoryjnego. Jej piersi się przesunęły. – Możesz dotknąć moich sutków.

– Myślałaś, że jestem gejem?

– Wiesz o co mi chodziło. – Pochyliła pierś w kierunku jego ust.

O autorze