Znowu się zaśmiałam. 

– Nie, ja nigdy nie narzekam. Wydają się być szczęśliwi.

– Bycie szczęśliwym jest fajne. – przytaknął z prostotą.

Zauważyłam że spojrzał na moje usta, a potem niżej, na miejsce w którym bluzka rozchylała się poniżej kołnierzyka. Zacisnął usta i powiedział:

– Myślę że już przestałem krwawić, więc…

Natychmiast pochyliłam się i pocałowałam go szybko, jak dziewczynka dająca buziaka koledze ze szkoły. Czysta zuchwałość, bez żadnego planu działania. 

Jego dłoń pośpiesznie wylądowała na moim karku. Przyciągnął mnie do siebie i całus zamienił się w pocałunek. To że Jacek spędzał czas głównie w ciszy, nie oznaczało że był nieogarnięty. Wsunął mi język do buzi, a mój mózg wszedł w dziwny, spowolniony tryb. Zauważyłam że potarł kciukiem mój policzek, przycisnął się do mnie ustami, i że smakował połączeniem miętowej gumy do żucia i pomarańczy, jakby wypił Fantę w drodze powrotnej na górę. To nie powinno być tak seksowne, ale jednak było. Ten smak, jego zapach i aromat sprawiły, że jęknęłam. 

– Wszystko okej?

Odchylił się ode mnie, zatrzymał na moment i przeskanował mnie badawczym wzrokiem. Przez sekundę pomyślałam nad tym jak zwykliśmy opiewać filmowych amantów za to że biorą coś bez pozwolenia, tymczasem ten krótki moment zawahania w oczekiwaniu na cichą zgodę był o wiele bardziej erotyczny niż chęć desperackiego spełnienia. 

Nie, żebym nie pragnęła desperacko spełnienia. Bardzo, bardzo chciałam żeby mnie wziął niczym wygłodniały zwierz, ale sama jego chęć upewnienia się że wszystko w porządku, w sensie wyrażenia zgody, była bardzo silnym przekazem. 

– Jeszcze… – poprosiłam.

Już się nie wahał. Więcej pocałunków, więcej języka i ust ocierających się o moje wargi, szyję, płatek ucha. Więcej jego dłoni- jedna na tyle mojej głowy, a druga wędrująca ku dołowi pleców. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytrzymał. Więcej oddychania, teraz szybszego i płytszego, i jego mruczenie. Więcej jego ciała, naciskającego na mnie i dającego mi podporę. I jego erekcja, twarda i ciepła, opierająca się o mój brzuch. 

– Łóżko. – powiedziałam.

Jak za sprawą magicznej sztuczki, łóżko pary ponad nami znowu się przemieściło. Nóżki ponownie jeździły po podłodze, na naszym suficie, jak gdyby sąsiedzi znaleźli odpowiednią pozycję, zbyt dobrą żeby się hamować. Wycofałam się z łazienki, nie zrywając kontaktu z Jackiem, dopóki nie poczułam że potykam się o łóżko. 

On zawisnął nade mną, wspiął się na nie, a ja przesunęłam się w głąb materaca żeby ukląkł  nade mną okrakiem. Podniosłam biodra, chcąc poczuć na sobie jego ciało. On wycofał się nieco, i podniósł moją spódniczkę. Prześledził palcami kształt cipki. Minęło tak dużo czasu odkąd ktoś mnie tam dotykał – odkąd byłam dotykana gdziekolwiek – że niemal poczułam lecące iskry. Drugą dłonią sięgnął do guzików bluzki, którymi postanowiłam się zająć osobiście. Wkrótce rozpięłam je, i odchyliłam materiał. Nachylił się nad moimi piersiami i przygryzł sutki przez biustonosz, po czym ściągnął go na tyle żeby obnażyć je dla swoich ust. 

Kiedy lizał je i ssał, poczułam że podniósł nogę i położył ją pomiędzy moimi udami. To samo zrobił z drugą, dzięki czemu klęczał między moimi nogami. 

Pociągnął palcem tkaninę majtek i odciągnął je na bok. Dotknął mnie, i wiedziałam że wszystko było tam nabrzmiałe, pulsujące i wilgotne. 

Dudnienie nad naszymi głowami stawało się coraz szybsze i głośniejsze. 

– Proszę… – westchnęłam, pociągając za jego pasek w spodniach – Potrzebuję… Ja chcę… Teraz.

Wydawał się rozumieć to co miałam na myśli: pośpiech, potrzebę, niechęć do czekania. Rozpiął pasek, ściągnął spodnie wystarczająco w dół, i odciągnął moje majtki jeszcze bardziej na bok. Nachylił się, zbliżył do mojego ucha i wyszeptał:

– Następnym razem je zdejmę. Zdejmę wszystko, okej?

Coś w jego głosie dało mi do zrozumienia że to była obietnica, niemal modlitwa, i sposób na powiedzenie że on też tego chce już, natychmiast… ale będzie potrzebował więcej. 

Przytaknęłam szaleńczo, wiedząc że poczuje to na swoim policzku.

– Jacek… – powiedziałam.

Westchnął pełną piersią i nagle poczułam że się we mnie wbił. Powoli, uważnie, mocno. Oplotłam stopami jego nogi, przyciskając go do siebie jeszcze bardziej.

– Jacek! – powtórzyłam.

Warknął i powoli zaczął się poruszać. Stękałam i cichutko jęczałam o więcej. 

Kiedy przyspieszył tempo, zachowywałam się o wiele głośniej. Moje stęknięcia zamieniły się w okrzyki, a oparcie łóżka uderzało o ścianę. Szybciej, mocniej, szybciej, mocniej, dopóki moje nogi nie zaczęły się trząść w orgazmie, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie. On również stęknął, a w zasadzie warknął, i upadł na mnie. 

Leżeliśmy przez chwilę w ciszy. Czułam że nadal we mnie delikatnie wchodzi, lecz nagle uderzyła mnie specyficzność tego co się właśnie stało. Ten nieznajomy, ja, ciemne mieszkanie- to wszystko już prawie mnie przytłoczyło, kiedy nagle usłyszałam stukanie na suficie.

Rozległo się stłumione „dobra robota!” i cichu aplauz z mieszkania 6B.

Roześmiałam się, a Jacek razem ze mną. 

– Powinienem się zająć światłem. – oznajmił.

Nagła zmiana retoryki onieśmieliła mnie, więc zakryłam piersi bluzką kiedy już się ze mnie podniósł. 

– Tak, jasne, okej.

Spojrzał w dół, na mnie. 

– Bo kiedy skończę, zrobimy to znowu. W pełnym świetle, żebym mógł cię lepiej widzieć.

Uśmiechnęłam się. 

– Dobra…

– Dobra.

– Jacek… – powiedziałam .

– Maja spod 5B, bez zwierząt.

Uśmiechnął się pięknym, szerokim uśmiechem, a ja zastanowiłam się jak wiele zepsutych rzeczy będę w stanie jeszcze znaleźć w mieszkaniu.  Odwzajemniłam uśmiech, zapięłam bluzkę i wstałam z łóżka.