Trzy tygodnie później

Kiedy weszliśmy do środka, szeryf siedział na schodach do biura. „Wydajecie się nagle okropnie zrelaksowani. Dziwnym zbiegiem okoliczności pojawił się raport, że ładunek chłopców i ich pracodawcy wypadł gdzieś po drodze. Wygląda na to, że stało się to kilka tygodni temu. ”

„Dobrze słyszeć. Wygląda na to, że powinni być bardziej ostrożni”.

Pokiwał głową. „Oni przyjaciele Steina?”

Właściwie nie. Wszyscy robili swoje.”

Westchnął. „Jezu, przyciągacie kłopoty”.

Daria wyglądała na oburzoną. Otworzyła prawą boczną skrzynkę na narzędzia i zaczęła wyciągać narzędzia.

„A jednak udało ci się w to wkroczyć. To doprowadziło mnie do sedna wizyty. Odwiedziliśmy kilka firm zajmujących się ochroną korporacyjną. Mamy duży nacisk ze strony Departamentu Stanu, aby pozwolić im mieć to, czego chcieli. Europejska firma farmaceutyczna. ”

– Brzmi dobrze. Myślę, że Niemcy. Nie byli szczególnie przyjaźni. Wydawało się, że nie obchodzą ich dwaj martwi faceci, ale na pewno chcieli przeszukać ten samochód.

„Nie zrobiłbym im wiele dobrego”.

„Nie, ale powiedziałem im, że w jednym z ciał stopiono resztki paczki wtopionej w ich ubranie. Ochroniarze nie wydawali się niezadowoleni, że spłonęli po tym, jak wyjaśniłem, że ma pozytywny wynik na obecność marihuany”. Wstał z westchnieniem. „Żadne z tych gówna nie ma sensu. Nic z tego. Dwie osoby nie żyją, Hyatt będzie na urlopie rekonwalescencyjnym przez sześć miesięcy. Nad marihuaną”.

Wzruszyłem ramionami. „Dla mnie to też nie ma sensu.”

„Odbiorę ci twoje pistolety za kilka dni.” Zatrzymał się, oglądając się za siebie. „Raport koronera na temat dwóch zmarłych facetów jest trochę niejasny, kto ich zastrzelił. Jeśli źle to odczytasz, brzmi to prawie tak, jakby Hyatt ich odłożył. Wolałbym nie interesować się tymi farmaceutami. Nasza cholerna kostnica nie jest wystarczająco duża ”.

„Doceniam to. Hyatt zasługuje na jakieś pochwały. Ścigała ich po tym, jak ją uderzyli, i wciąż próbowała ich zdjąć”.

Pokiwał głową. „Tak sobie myślałem”. „Wy dwoje trzymajcie się lepiej z dala od kłopotów”.

Daria patrzyła, jak wysiada z podwórza, a potem odłożyła ostatni pręt z boku i spojrzała z niepokojem na walizkę z narzędziami. „Ugh. Suszone gówno myszy”.

„Blech”. Daria zmarszczyła nos z niesmakiem i zaczęła sięgać po miotłę. „Huh. Spójrz na to.”

Spojrzałem przez jej ramię i przez chwilę staliśmy w milczeniu. „Wiesz… jest wtorek”.

Spojrzała na mnie z uśmiechem. „Dwanaście niesamowitych tacos!”

O autorze