Kiedy samolot wylądował zrobił się harmider i Rafał nawet nie zauważył swojej blondynki i razem z całym tłumem wyszedł z samolotu. Lotnisko było nowoczesne i działało bardzo sprawnie więc odnalazł swoją, niewielką, walizkę i ruszył w strone postoju taksówek. Wyczytał wcześniej, że najlepiej zdać się na jednego z miejscowych kierowców w kwestii hotelu. Kiedy wyszedł z klimatzowanego lotniska uderzył go nieprawdopodobny żar. Było chyba sto stopni w słońcu, bo cienia nie było widać jak okiem sięgnąć. Zanim zdążył się obejżeć już podjechała po niego taksówka z najdziwniejszym kierowcą jakiego w życiu widział. Czarne długie dredy, okulary w stylu Eltona Johna i złote zęby, nie mówiąc o jaskrawo zielonym odzieniu. Spytał po angielsku:

– Where you from?

– Poland – odpowiedział Rafał

– Ooo Polska, ja zna, ja zna.

Rafała trochę zamurowało.

– Pan tu biznesz, czy zabawa? – spytał kameruński Bob Marley

– Zabawa chyba…

– Ja pokazać extra zabawa, potem hotel, chce?

Raz kozie śmierć pomyślał.

– Tak chcę extra zabawa.

Kierowca ruszył zdezelowanym, pierdzącym i strzelającym mercedesem nie pytając o nic więcej.

Jak zauważył Rafał jazda samochodem w Kamerunie rządzi się swoimi prawami i przepisy są na drugim miejscu a na pierwszym jest klakson i darcie się przez szybę na współtowarzyszy jezdni.

Jechali już dobre dwadzieścia minut, trochę w korkach, trochę bocznymi uliczkami znanymi prawdopodobnie tylko miejscowym taksówkarzom. Okazało się, że kierowca ma na imię Kamba i jest naprawdę fajnym gościem. Gawędzili trochę po polsku, trochę po angielsku. Opowiedał mu o Kamerunie i o życiu na czarnym lądzie a także spytał czy hotel ma być „dobra, droga” czy „średnia, tania”? Rafał nie narzekał na brak pieniędzy więc wybrał dobry i drogi hotel.

– To teraz extra zabawa, 10 dolara.

– A co to za zabawa?

– Surprise! – odpowiedział z szerokim uśmiechem Kamba i skręcił w boczną uliczkę gdy dostał banknot

Trochę go to zestresowało bo mimo że akurat to miasto było znane jako bezpieczne to samotny turysta z walizką bagażu i wybierający „dobra, droga” hotel może być łagodnym kąskiem dla złodzieja.

Uliczka, w którą skręcili była wąska ale wyjątkowo jak na tę okolice zadbana. A do tego była pełna dziwek. Najróżniejszych. Niskie, wysokie, chude, grube, ładne i te mniej urodziwe.

Kiedy stanęli koło grupki dziewczyn Kamba wysiadł i zaczął rozmawiać z dziewczętami. Jedna, bardzo wysoka i chuda podeszła do samochodu i spytała

– On o tu?

Rafał nie wiedział za bardzo o co chodzi ale już było mu wszystko jedno więc odpowiedział

– On?

Jak się okazało on znaczyło zrobienie loda, bo dziewczyna pochyliła się nad nim i sprawnym ruchem dobrała się do jego majtek. Spojrzała na jego penisa i powiedziała.

– Uuu, grande, grande – i wzięła go w usta jak nikt inny wcześniej.

Jego dwudziestocentymetrowy penis został właściwie połknięty razem z jajami i zaczęła się zabawa.

Dziewczyna wydawała się dość młoda i ładna na buzi ale Rafał oddał się rozkoszy. Ukradkiem tylko spojrzał w stronę Kamby, który w najlepsze rozmawiał sobie z grupką innych dziewczyn. Teraz skupił się już tylko na tym co się działo w tym dziwnym samochodzie.

Jego członek był gwałcony przez gardło prostytutki a podniecenie narastało w nim lawinowo i po niespełna kilku minutach wystrzelił całą zawartość swoich jąder prosto do gardła dziewczyny. Ona wyssała pozostałości nasienia, oblizała się i puściła do niego oczko i odeszła.

Po chwili wrócił Kamba i jakby nigdy nic pojechali dalej.

– Welcome to Cameroon

Rafał nie odpowiedział nic, zszokowany całym zajściem ale przyjemnie rozluźniony.

Dobry drogi hotel okazał się świetny i zaskakująco ekskluzywny. Miał klimę, basen i czyste pokoje. Obsługa bardzo dobrze posługiwała się językiem angielskim. Na obiedzie poznał Hanza, który był bardzo podobny do niego, też blondyn i też nadzwyczaj wysoki. Okazało się, że hotel jest mekką grupy swingersów z Niemiec i po wypiciu kilku sznapsów za dużo, kolega zapewnił go, że pozna go ze swoimi znajomymi.

Zapoznanie okazało się piętnastoosobową orgią w sali konferencyjnej. Rafał nie wierzył. W dwa pierwsze dni zaliczył tyle przygód, że można by było napisać książkę a przecież ma być tu dwa tygodnie.

Wracał do domu po dwóch tygodniach pieprzenia lekko otyłej Grety, starszej o dwadzieścia lat od niego Heidi czy Suzan, która opalała się nago mimo że piersi wisiały jej prawie do pępka. Jedzenia krewetek prosto z morza, nurkowania i orgii na plaży, w bungalowach czy na dyskotece.

Kiedy już wsiadał do samolotu zobaczył uśmiechniętą ud ucha do ucha Martynę, która powitała go grzecznie w samolocie ale kiedy przechodził obok uszczypnęła go w tyłek i wyszeptała

– Dziś też załatwię nam wolne z tyłu.

O autorze