Po jakimś czasie matka Tomasza i Stefan zdecydowali się oddalić do pokoju mówiąc, że mają przed sobą długi dzień i wolą przed nim porządnie odpocząć. Kiedy odeszli, Stefan zatrzymał się przy barmanie i powiedział, żeby podawał chłopakom następne kolejki na jego koszt. Siostra Tomasza również poszła za rodzicami, zostawiając ich samych. Zamówili więc kolejną rundę, siedząc przez chwilę w ciszy. Nagle Robert przemówił:

– Hej, Tomek… Naprawdę czuję, że jestem ci winien przeprosiny. Przez całe liceum nie byłem dla ciebie zbyt miły i nie ma na to wytłumaczenia. Zachowywałem się jak dupek. Ty jesteś równym gościem, zawsze byłeś. Możemy zostać kumplami, przyszły bracie? – powiedział, wyciągając dłoń w kierunku Tomasza. Ten uścisnął jego rękę, mówiąc:

– Dzięki, doceniam twoje słowa. Ty też jesteś całkiem równym gościem.

Zamówili jeszcze parę drinków, rozmawiając o szkole i śmiejąc się ze starych czasów.

– Stary, zaczynam być nieźle nawalony. Lepiej przestańmy już pić i chodźmy na górę. Przed nami długi dzień, wesele i w ogóle… – powiedział w pewnym momencie Tomasz. Robert zgodził się z nim, wstali i poszli w ciszy do pokoju.

Kiedy dotarli na miejsce, Tomasz udał się do łazienki i zmienił majtki na bokserki, w których zwykle spał. Kiedy wrócił do pokoju, Robert leżał już na łóżku. Nie przykrył się pościelą, odsunął ją tylko do nóg łóżka. Leżał na boku z głową położoną na ramieniu, całkiem nago. Tomasz spojrzał na niego i uśmiechnął się, kładąc na łóżku obok i myśląc „Cholera, ale on jest seksowny…”. Leżeli tak we dwójkę i rozmawiali jeszcze przez chwilę. Podczas rozmowy Tomasz zauważył, że Robert okazjonalnie sięga w dół i poprawia położenie jąder, dotykając przelotnie penisa. Tylko przez chwilę, ale całkiem często. Po krótkiej pauzie w konwersacji, Robert usiadł nagle i rozejrzał się po pomieszczeniu.

– Co się dzieje? – zapytał Tomasz, spoglądając na niego ze zdziwieniem.

– Lata tu gigantyczna mucha i doprowadza mnie do szału swoim bzyczeniem!

Tomasz zaśmiał się, kiedy Robert wstał z łóżka, chwycił gazetę leżącą na stoliku obok i zwinął ją w rulon. Nagle zaczął biegać po pokoju, polując na muchę i próbując ją pacnąć. Tomasz znowu wybuchnął śmiechem. Robert był tak pijany, że ledwie mógł stać bez zataczania się, a co dopiero biegać za muchą. Za każdym razem mijał się z nią o dobre kilkadziesiąt centymetrów. Nagle mucha podleciała w górę i usiadła na suficie dokładnie nad łóżkiem Tomasza. Robert podbiegł, wskoczył na nie i stanął idealnie nad jego twarzą. Tomasz spojrzał w górę, nadal śmiejąc się do rozpuku. Robert powoli podniósł rękę, wyciągnął się i rozbryznął muchę po sporej części sufitu. Nagle spojrzał w dół, zatoczył, zaplątał w pościel i upadł. Wylądował okrakiem nad klatką piersiową Tomasza.

Oboje roześmiali się, a po chwili spojrzeli sobie w oczy. W pokoju zrobiło się cicho. Robert pochylił się, zbliżając twarz do Tomasza.

W tym momencie wszystko stało się jasne.