Chciałbym powiedzieć, że poczułem się pewny siebie po wyruchaniu mojego pierwszego faceta, ale całe to doświadczenie pozostawiło wiele do życzenia. Chociaż wiedziałem, że nie będzie to coś w rodzaju gejowskiej opowieści erotycznej, które czytałem w Internecie, przynajmniej naiwnie nie spodziewałem się rozstania. Chłopak powiedział swojej ówczesnej dziewczynie (o której wiedziałem), że to ja przyszedłem do niego, ale to nie było tak. Jedyną rzeczą, którą dobrze pamiętam, jest to, że było dosłownie na odwrót. Byłem w ciężkim szoku głównie dlatego, że chciał wepchnąć mnie z powrotem do szafy i zaprzeczył mojej uroczystej utracie dziewictwa.
Przez następny rok bzykaliśmy się zwykle o 3 nad ranem po imprezie. Spotykaliśmy się potajemnie, jak było już ciemno i całowaliśmy się na ławce w parku, po czym wracaliśmy do niego, żeby uprawiać seks. I chociaż na początku wydawało mi się, że mam przewagę w tej sytuacji – to ja czułem się swobodnie z moją seksualnością, prawda? Jednak za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, stawaliśmy się coraz bardziej konspiracyjni i nieprzyzwoici i przez to sam zacząłem się czuć konspiracyjny i nieprzyzwoity, a przede wszystkim zacząłem się wstydzić. Nie jestem pewien, czy naprawdę zakochałem się w tym facecie, czy nie, ale wiem, że pod koniec wykorzystywał mnie tylko do seksu.
Nigdy nie dowiedziałem się też, czy chłopak, z którym straciłem dziewictwo, zmagał się ze swoją seksualnością. Wspominając tamten czas lub przeglądając czasem jego profil na Facebooku, myślę, że nie. Myślę, że to był tylko seks, a przynajmniej wmawiam to sobie, aby uniknąć stanów depresyjnych. Zdaję sobie sprawę, że wpadłem w tę starą homoseksualną przypadłość polegającą na obdarzaniu uczuciami osoby, która z jakiegokolwiek powodu nigdy nie miała zamiaru zainwestować ich we mnie. Co najgorsze, wstyd związany ze wspomnieniami z tych pierwszych zbliżeń zniszczył moje podejście do seksu na lata.
Pewnego dnia słuchałem nowej piosenki „Sanctify” zespołu Years & Years’ i patrzyłem, jak jego wokalista – gej, Olly Alexander opowiada o tym, jak jego seksualne spotkania z heteroseksualnymi mężczyznami zainspirowały powstanie tej piosenki. Wtedy uświadomiłem sobie, że uczucia te są znacznie częstsze niż się ludziom wydaje. Jasne, wiem wszystko o gejach uprawiających seks z mężczyznami hetero, ale czułem się pocieszony, widząc go opisującego „role świętego i grzesznika”, w które wcielał się podczas tych doświadczeń, i gdy usłyszałem niepewność i melancholię wplecioną w piosenkę.
Najważniejsza jednak była powtarzająca się liryczna mantra: „Nie będę się wstydzić”. Ponieważ jako „pedały” jesteśmy przez całe życie zmuszani do poczucia wstydu tak żywego i piekącego, że często jest to aż paraliżujące. Przedzieranie się przez ten wstyd jest naszą odznaką honoru, naszym pięknie zjednoczonym doświadczeniem. I może, jak mówi piosenka, to uświęca nasze życie seksualne i czyni nas choć trochę świętymi.