W rękach niosłem torby z jedzeniem na wynos. Boleśnie wbijały mi się w dłonie. Było tego wystarczająco dużo dla dwóch osób, ale ja i tak nie zamierzałem tego jeść. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Przeszedłem przez pusty korytarz. Zapukałem do drzwi, które po chwili otworzył przystojny, dobrze ubrany, muskularny mężczyzna. Uśmiechnął się i zaprosił mnie do środka.

– Marku, wyglądasz tak dobrze, jak zawsze – skomentował mężczyzna, krążąc wokół mnie. Jego dłonie przesunęły się po moich wypukłych bicepsach i opadły na moje mięśnie klatki piersiowej. Stałem bez ruchu i uśmiechałem się do niego. Robert był ode mnie wyższy, więc musiał się pochylić, żeby pocałować mnie w usta. Kiedy nasze języki się spotkały, wyrwał mi torby z jedzeniem z rąk.

– Usiądź wygodnie. Chcesz wina? – zapytał.

– Tak, poproszę – powiedziałem, idąc do części wypoczynkowej. Robert przyszedł z winem. Usiadł blisko mnie.

– Boże, to niesamowite, jak pięknie wyrzeźbione jest twoje ciało. Chciałbym ssać twoją klatę przez cały dzień.

– Dużo ćwiczę, żeby się tobie podobać.

– Proszę cię, Marek, przecież wiem, że masz innych klientów. Po prostu cieszę się, że znalazłeś też dla mnie czas.

– Robercie, nie chcę, żebyś myślał, że nie jesteś dla mnie wyjątkowy. Niektórzy z moich klientów są dla mnie ważniejsi od pozostałych. Ty zdecydowanie jesteś wyjątkowy.

Pocałowałem jego pełne usta.

– Mój mąż cię pokocha. Natychmiast muszę possać twojego kutasa.

– Może zostawimy to na deser? A teraz skupimy się na obiedzie? Pomożesz mi się przygotować? Sam nie dam sobie rady.

– Och, właśnie dlatego jest dziś z nami nasz służący – powiedział Robert, pstrykając palcami. W drzwiach pojawił się wysoki, niezwykle umięśniony mężczyzna, którego skóra lśniła od olejku. Miał na sobie jedynie mankiety, czarną muszkę przewiązaną na szyi i na środku penisa.

– To jest Koko, nasza pomoc domowa, którego zadaniem jest służenie. Koko, pomóż panu Markowi w przygotowaniu się do obiadu. Mistrz Mariusz niedługo wróci do domu i chcemy, aby nasza rocznica była idealna.

– Tak, panie.

Jeszcze raz pocałowałem Roberta w usta, po czym wstałem i poszedłem za Koko do sypialni dla gości. Była mniejsza, ale równie luksusowa, jak pozostała część apartamentu. Koko pomógł mi się rozebrać.

– Od jak dawna dla nich pracujesz? – zapytałem.

– Już kilka lat. Nawiasem mówiąc, Koko nie jest moim prawdziwym imieniem. Ale za to, ile mi płacą, mogą mnie nazywać, jak chcą.

– Rozumiem. Twoi szefowie mają wybujałą wyobraźnię.

– Tak, choć ze mną nie robią tego, co z tobą.

– Chcesz wykąpać się pod prysznicem czy w wannie?

– Nie musisz mi pomagać, jeśli nie chcesz.

– Nie, nie mam nic przeciwko. Uwielbiam twoje ciało – uśmiechnął się do mnie, pocierając moje sutki. Pochylił się i mocno mnie ugryzł w jednego z nich.

– Chodźmy pod prysznic. Wkrótce będzie kolacja.

Koko zaczął namydlać moje ciało. Masował mnie między pośladkami, gładząc drugą ręką mojego twardniejącego kutasa. Wkrótce poczułem, jak jego duży język pracuje w mojej dziurce.

– Cóż, myślę, że jest już wystarczająco czysta – powiedział, zanim odwrócił mnie, bym włożył mu fiuta do ust.

– Kurwa, Koko przez ciebie jestem taki twardy. Ale musisz przestać. Obiecuję, że później dostaniesz swoją porcję ładunku.

Koko ze smutkiem wyciągnął mojego fiuta z ust. Wstał i pocałował mnie, ciepła woda spływała po naszych ciałach.

***

– Robert, nie wiem, dlaczego każesz mi zakładać opaskę na oczy. Przecież wiem, co będziemy robić z okazji rocznicy.

– Kochanie, liczy się sposób prezentacji. Poza tym mam dla ciebie niespodziankę!

Robert posadził męża na krześle, a następnie zdjął mu opaskę.

– O kurwa! – wykrzyknął Mariusz, wpatrując się w stół.

Leżałem na plecach z dużym talerzem na moim kroczu. Mój twardy kutas stojący pionowo w górę wystawał przez otwór na środku talerza. Otoczony był tygrysimi krewetkami. Koko rutynowo ssał co jakiś czas mojego kutasa, aby utrzymać go w pionie. Mariusz oblizał usta.

– Jak ci się podoba?

– Och, Robert, jest doskonały. Ten kutas, to ciało. Spójrz na tę klatę!

– Wiem, ale ochłoń trochę. To dopiero początek.

Obaj mężczyźni usiedli naprzeciwko siebie. Podnieśli po krewetce i zaczęli pocierać nią o moją wrażliwą główkę, po czym ugryźli po kawałku. Kiedy skończyli z krewetkami, mój kutas był pokryty mieszanką sosu i moich soków. Następnie zaczęli całować się z moim kutasem między ustami. Lizali i ssali go naprzemiennie, aż wystrzeliłem mój ładunek. Pokrył całe ich twarze. Zaczęli zlizywać z siebie moją spermę. Po chwili pojawił się Koko, żeby wylizać do czysta moje ciało, gdy jego mistrzowi byli zajęci sobą. Mój kutas znów zaczął twardnieć.

Koko przyniósł dużą miskę zupy. Mariusz i Robert patrzyli z podziwem na moje ciało. Uklęknąłem, a miskę zupy umieszczono pod moim kutasem. Mariusz wyciągnął rękę i ujął w dłoń moje jądra. Z aprobatą skinąłem subtelnie głową, dając mu znak, że nie mam nic przeciwko. Sapnąłem, gdy mnie ścisnął.

– Kochanie, zwolnij. Mamy całą noc. Marek może dużo znieść, ale nie bądź dla niego zbyt ostry – powiedział Robert.

– Kochanie, ten krewetkowy kutas da sobie radę – powiedział z zarozumiałym uśmiechem.

– Oczywiście, że dam radę. Jestem tu dla pańskiej przyjemności, jeśli marzy Pan o zgnieceniu moich jąder, to służę pomocą. Och… – jęknąłem, gdy Mariusz uznał to za znak, że może ścisnąć mocniej. W końcu puścił moje jaja i zaczął pocierać mojego kutasa.

– Panie, czy chcesz, żebym doprowadził go do orgazmu? – zapytał Koko.

– Nie, Koko, mogę trochę popracować przy kolacji.

Jego ruchy stały się mocniejsze. Jęknąłem z przyjemności.

– Hej, nie chcę, żebyś się zmęczył. – powiedział Robert, podając pilota Mariuszowi.

– Och, pomyślałeś o wszystkim.

Mariusz chwycił pilota i nacisnął przycisk. Poczułem wibracje w moim tyłku. Dzięki stymulacji mojej prostaty poczułem nadchodzący orgazm. Mariusz wciąż pocierał mojego kutasa i po chwili spuściłem się do zupy.

– Podano śmietankę do zupy – powiedział z uśmiechem Koko.

Robert nabrał trochę mojej spermy i zaczął karmić Mariusza. Zjedli całą zupę ze smakiem.

Po drugim orgazmie mogłem położyć się na plecach i trochę odpocząć. Tym razem mój kutas miał przerwę, ale reszta mojego ciała była otwarta, by służyć. W tym momencie Koko zaczął nakładać na moją klatę pokrojony na kawałki stek, nadziewane pieczarki i kawałki chleba. Następnie polał wszystko sosem. Para zaczęła jeść. Patrzyli na siebie i rozmawiali swobodnie.

Kiedy wszystko zjedli, zaczęli lizać i ssać moją klatkę piersiową. Obaj mężczyźni smakowali i dotykali moje ciało, a ja cieszyłem się każdym doznaniem, polizaniem i ugryzieniem piersi. Dotarli do moich sutków, które ssali i ciągnęli ustami. Lekko używali też swoich zębów, kładąc nacisk z wyczuciem. Robert sięgnął w dół i zaczął głaskać mojego penisa. Od razu stałem się jeszcze twardszy, a sperma zaczęła się zbierać w moich jądrach.

– Och, kochanie wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy.

Robert złapał Mariusza za głowę i pocałował go. Koko wrócił z sałatką. Kochankowie odsunęli się od siebie i usiedli. Popijając wino, patrzyli, jak ich służący przygotowuje sałatkę. Liście zielonej sałaty zaczęły otaczać mojego kutasa. Dołączyły do nich pomidorki koktajlowe przekrojone na pół. Na koniec wszystko zostało polane oliwą z oliwek.

Czułem ukłucia widelców na udach i kroczu. Syknąłem z bólu, ale nie było to najgorsze, co spotkało mojego kutasa. Kiedy cała sałatka została skonsumowana, polano mnie oliwą z oliwek. W tym momencie miał zostać podany deser. Mariusz i Robert zdjęli ubrania i rzucili je na podłogę. Robert był wysoki i muskularny, a Mariusz ewidentnie nie był typem sportowca, ale był szczupły. Ich kutasy były bardzo duże w porównaniu do mojego.

Stanęli po jednej stronie stołu, zostawiając miejsce dla Koko, który przygotowywał moje ciało do podania jako deser. Wzdrygnąłem się, gdy cewnik wszedł do mojej cewki moczowej. Mariusz mruknął z zaciekawienia. Następnie Koko przywiązał moje nogi do uprzęży, której mechanizm uniósł moje stopy, odsłaniając mój odbyt. Zaczął oblewać go gorącą czekoladą. Po tym wziął rękaw cukierniczy wypełniony gęstą śmietaną i powoli wepchnął mi go w tyłek. Nie wcisnął go zbyt głęboko, bo czubek był za krótki. Koko zaczął go ściskać, napełniając mnie śmietaną.

– Mistrzowie, deser jest gotowy do spożycia.

– Zanurzmy się w nim najpierw, a potem będziesz mógł bawić się swoimi nowymi zabawkami – powiedział Robert, całując Mariusza i wręczając mu łyżkę.

Oboje zaczęli zeskrobywać mi czekoladę z tyłka. Po chwili poczułem, jak zaczęli całować i oblizywać mój tyłek. Robili mi malinki między pośladkami. To było niesamowite. Mój penis znów zaczął twardnieć, ale tym razem było mi trochę niewygodnie z powodu cewnika. Robert pierwszy dotarł do mojej cipki. Uwielbiał to robić. Zawsze pierwszy znajdował drogę do mojego odbytu. Jęknąłem głośno. Odsunęli się ode mnie, gdy było już wszystko zjedzone.

– To było fantastyczne! Teraz jestem gotowy na zabawę – powiedział Mariusz, gdy Koko zaczął mnie rozwiązywać.

– Jeszcze jedna rzecz – powiedział Robert, biorąc pustą szklankę i wrzucając do niej kostkę lodu. W tym momencie wstałem. Chwycił mojego fiuta i skierował go w dół. Koko przekręcił przełącznik, pozwalając sikom wypłynąć bezpośrednio z mojego pęcherza. To była prawdziwa ulga. Robert podał Mariuszowi koktajl z moczu. Mariusz pociągnął łyk.

– Mmm, pyszne.

– Marek przez kilka dni jadł na moją prośbę tylko owoce i pił wodę. Dzięki temu jego mocz jest tak pyszny.

– O kurwa, to jeden z najlepszych prezentów w moim życiu – powiedział Mariusz, kończąc koktajl i odstawiając szklankę na stół. Podszedł do mnie i ponownie chwycił moje jaja, po czym zaczął wyciągać cewnik. Wydałem jęk. Znów poczułem moją ulubioną mieszankę bólu i przyjemności.

– A teraz czas na zabawę – powiedział Mariusz, używając moich jąder jako smyczy. Starałem się nadążyć, ale bardzo się spieszył i kilka razy szarpnął mnie za jaja. Koko klęczał teraz na kolanach i trzymał ręce za głową. Robert wepchnął swojego grubego kutasa w jego gardło. Koko bez żadnego problemu mieścił w sobie całego jego kutasa. Oczy Roberta były zamknięte, ale wiedziałem doskonale, że sika. Poczułem mocne szarpnięcie i zawyłem z bólu.

 – Nie martw się, pozwolę ci się później z nim pobawić. Ale teraz ja chcę zjeść jeszcze trochę twojej spermy – powiedział Mariusz.

Poszliśmy do sypialni. Byłem przeszczęśliwy. To była idealna noc. Rozkosz mieszała się z bólem i upokorzeniem, a według mnie nie ma lepszego połączenia. Byłem w moim prywatnym raju i jeszcze zarabiałem pieniądze. Żyć nie umierać. Zamknąłem oczy w oczekiwaniu na to, co mi jeszcze zaserwują moi mistrzowie.