Para była dla mnie niesamowicie wyrozumiała i pomocna. Nawet po czterech latach prestiżowej uczelni, nadal pozostawałam na wielu polach małomiasteczkową dziewczyną z Polski. Bez nich nigdy nie przywykłabym do panujących w Austrii realiów i trybu życia, za co jestem im bardzo wdzięczna.

Wciąż pytały mnie „Na co mam ochotę?”, jakby życie było takie proste. Zajęło mi to wiele czasu, zanim zorientowałam się, że miały rację: życie było TAKIE proste. Tylko że znalezienie prostoty wymaga szczerości z samym sobą. A szczerość wymaga odwagi. Znalezienie odwagi jest więc największym wyzwaniem.

Pokochałam Wiedeń. Spędzałam całe godziny na spacerowaniu i próbowaniu sił w języku niemieckim. Lubiłam także pomaganie Asi w obowiązkach domowych i wkrótce odnalazłyśmy wspólną rutynę.

Po kilku pierwszych tygodniach zaczęłam pracę w siedzibie ONZ, w wydziale do spraw używek. Uwielbiałam to czym się zajmowałam i spełniałam obowiązki z energią i uśmiechem na twarzy.

Pewnego dnia, krótko po tym zatrudnieniu się, poszłam do biblioteki pracowniczej w poszukiwaniu podręcznika z prawa międzynarodowego. Znalazłam idealną pozycję, ale była po niemiecku. Potrafiłam porozumiewać się na dobrym poziomie i poniekąd umiałam zrozumieć tekst w gazetach, ale podręcznik prawniczy stanowił wyzwanie. Mimo to nie znalazłam nic lepszego, więc wzięłam go i wróciłam za biurko.

W drodze na miejsce moje życie odwróciło się do góry nogami.

Ona siedziała przy stoliku biblioteki, drobna i tryskająca energią. Przez jej płaską klatkę piersiową, wąskie biodra i krótkie, czarne, zaczesane na bok włosy, można było ją pomylić z chłopakiem. Ale wyraźnie BYŁA kobietą. Może 10 lat młodszą ode mnie, ale bardzo przyciągającą uwagę. Jak tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że muszę ją bliżej poznać. Nigdy wcześniej nie byłam tak oczarowana czyjąś osobą. Zahipnotyzowała mnie.

Miała na sobie sweter z dekoltem w serek założony na białą koszulę, schludnie wyprasowane spodnie i buty na obcasie. Nieobecna, żuła końcówkę okularów, myśląc nad tekstem który zgłębiała. Nagle, w najsłodszy sposób na świecie, zmarszczyła nos, wzięła głęboki wdech i zaczęła pisać coś w notatniku obok.

Zauważyła że stoję przed nią i uniosła wzrok. Wystarczył tyko rzut okiem na ubrania polskiej marki i uśmiech zagościł na jej twarzy.

– Cześć! – powiedziała po polsku z silnym, niemieckim akcentem. Nadal żuła końcówki okularów i patrzyła na mnie.

O autorze