Po szkole średniej poszłam na studia. Wejście w mieszane środowisko było dla mnie dobre, więc z czasem się rozluźniłam i byłam bardziej otwarta na nowe rzeczy. Szybko okazało się, że przykazania wpajane mi w dzieciństwie nie odgrywają dla mnie większej roli. Nadal pozostawałam chrześcijanką, ale chciałam też eksplorować inne zagadnienia związane z wiarą, poza chodzeniem do kościoła i modlitwą.

Zawsze czułam się komfortowo jako dziewczyna-kumpelka. Uwielbiałam oglądać sport i pić piwo z kolegami. Od pewnego razu, zwykle po kilku butelkach alkoholu, zaczęłam miewać gorące sesje pieszczot z kilkoma znajomymi. Myślę, że spisywałam się nieźle, ale pomiędzy ich ciapowatością i niezdecydowaniem, a własnym brakiem zainteresowania tematem, pozostałam dziewicą.

Ostatni rok studiów jakoś zleciał, miałam kilka przygód z mężczyznami i w końcu pożegnałam się z cnotą. Od tego czasu zaczęłam rozważać „bycie z kimś” na poważnie. Perspektywa posiadania drugiej osoby, będącej równocześnie dobrym przyjacielem, była kusząca. Byłam całkiem pewna, że mimo iż nie pociągała mnie ta myśl, to byłabym w stanie przetrwać fizyczną część związku małżeńskiego i zadowolić faceta.

Zanim przejęłam się rodziną, chciałam wypełnić swoje żądze na polu zawodowym.

Na uczelni miałam nad sobą panią profesor, która naprawdę się mną zainteresowała (zajęło kilka lat zanim zorientowałam się jak bardzo „zainteresowana” była, ale odchodzę od tematu). Dała mi szansę aplikacji na staż w Wiedniu, zanim poszłam na kolejne studia prawnicze.

Pomogła mi również znaleźć mieszkanie u swoich znajomych, Asi i Janiny, pary która mieszkała w centrum miasta. Kobiety miały dodatkowy pokój w domu i potrzebowały pieniędzy, żeby wspomóc utrzymanie noworodka.

Nie miałam zbyt wiele, ale dostałam grant naukowy. Dodatkowo ciotki wręczyły mi prezent z okazji ukończenia szkoły, dzięki któremu sfinansowałam potrzeby. Tak więc, po porządnych podziękowaniach, spakowałam się i przeniosłam do Wiednia na rok, żeby zwiedzić trochę świata i przeżyć kilka przygód.

Przybyłam na miejsce wczesną jesienią i spędziłam kilka tygodni na instalowaniu się w mieszkaniu i w innym kraju. Janina często wyjeżdżała służbowo, a Asia zostawała w domu z nowonarodzonym synem, Juliuszem. Była na urlopie macierzyńskim, więc korzystała z niego w pełni. Studentka współlokatorka to więc świetne rozwiązanie w ramach dodatkowej gotówki.

O autorze