– Byłaś w marynarce wojennej?
– Tak.
Popchnęła mnie na łóżko, oparła moją twarz na poduszkach i uniosła moje biodra. Bez ostrzeżenia wsunęła się w moją cipkę. Mogłabym stawić opór, ale po co. Nie pieprzyłam się od trzech tygodni i potrzebowałam tego. Ona była niezłą laską. Ewidentnie lubiła być na górze i decydować o tempie. Mnie to pasowało. Ja mogłam wykazać się chwilę później z twarzą w jej włosach łonowych i językiem na jej łechtaczce. Byłam w tym naprawdę dobra.
Środa
Wybrałam bar daleko za miastem. Czekała na mnie przy stoliku z dwoma drinkami. Kiedy podeszłam, podał mi jednego.
– Spóźniłaś się.
– Nikt Cię nie śledził.
Uniosła brew.
– Jesteś aż tak ostrożna?
– Po prostu chcę przeżyć. Opowiedz mi dokładnie o tej pracy.
– Dziś wieczorem robimy tylko interesy?
– Dopóki wszystkiego nie załatwimy.
– Dobra. Produkcja filmu ma doradcę ds. bezpieczeństwa, Pawła Kowalskiego. Skontaktował się ze mną. Chcą, aby Bohosiewska była chroniona przez cały okres od teraz do premiery.
– Ile czasu?
– Przynajmniej rok.
– Jak duży jest zespół?
– Cztery osoby: Ty, ja i dwie inne kobiety. Oprócz tego jeszcze osiem dodatkowych osób, zajmujących się oceną ryzyka i innymi administracyjnymi głupotami. My musimy niańczyć tę gwiazdeczkę.
– Jakie jest ryzyko?
– Wysokie.
– Warunki?
Przedstawiła szczegółowo warunki. Zarobiłabym w ciągu roku tyle, ile normalnie zarabiam w pięć lat. Podróżowałabym pierwszą klasą, spałabym w pięciogwiazdkowych hotelach. Jeśli aktorka przeżyje, dostanę premię. Wszystkie koszty zapłacone. Jedynym minusem było niewiele wolnych dni.
– To jak? Wchodzisz w to?
– Tak.
– Jeszcze jedno. Piotr jest jedną z tych dodatkowych ośmiu osób.
Gdyby powiedziałaby mi to na początku, od razy bym się zgodziła.
– To kiedy zaczynamy?
– W sobotę. Zapomniałam. Dostaniesz jeszcze dodatek na ubrania. Bohosiewska zastrzegła, że nie chce, aby jej ochrona wyglądała byle jak. Czy skończyłyśmy omawiać sprawy biznesowe?
– Na to wygląda.
– Dobrze. Będziesz dziś grzeczną dziewczyną?
Jej dłoń wykonała swój pierwszy niebiznesowy ruch tego wieczoru – złapała mnie za tyłek.
– A ja miałam nadzieję, że szukasz niegrzecznej dziewczynki.
– Chodźmy już stąd!
Znowu pojechałyśmy do niej. Pocałowała mnie w korytarzu. I w przedpokoju. I w salonie. Znowu zostawiła mnie na kanapie przy drinku i wróciła z rozpiętymi spodniami odsłaniając mojego małego czarnego przyjaciela z poprzedniego spotkania.
– Na kolana.
Rzuciłam jej spojrzenie, które mówiło: „dobra, ale nie pozwalaj sobie na zbyt dużo”. Pogładziła moją twarz i dotknęła czubkiem dildo moich ust.
Nie jestem fanką robienia loda, ale skoro tego chciała, to wzięłam go do ust. Przysięgam, gdyby próbowała wbić mi go w gardło, odepchnęłabym ją, ale tego nie zrobiła. Zaskakująco delikatnie tylko kołysała biodrami, trzymając mnie za włosy. Po chwili uniosła mnie do pozycji stojącej, przycisnęła do ściany, podniosła moją spódnicę i odciągnęła moje majtki na bok. Jedną ręką uniosła moją prawą nogę, a następnie wepchnęła dildo w moją mokrą i bardzo wrażliwą cipkę, wpychając jednocześnie język do moich ust. Pomyślałam, że ta praca będzie naprawdę przyjemna.
Sobota
Po raz pierwszy spotkałam Maję Bohosiewską w poczekalni dla VIP-ów na lotnisku. Pod lewą pachą i na prawej kostce miałam schowaną broń. Pojechałam na lotnisko z Sylwią, która miała na sobie granatowy garnitur i, jak podejrzewałam, była uzbrojona prawie tak samo jak ja. Załatwiłyśmy całą papierkową robotę, żeby później mieć już czas wolny.
Bohosiewska była zdecydowanie niższa niż na ekranie. Była ubrana luźno i wygodnie, ale stylowo. Jej asystentka zrobiła nam krótką prezentację i zaprowadziła nas do prywatnego samolotu.
– Podczas lotu omówimy wszystkie szczegóły z Panią Mają.
Choć była nazywana „Panią”, wydawała się być bardzo sympatyczną osobą. Był z nami Piotr i szef ochrony, dzięki którym czułam się bezpieczniej. W ostatniej chwili do samolotu wtargnęła olśniewająca, wysoka, czarnowłosa kobieta w drogiej sukience.
– To – powiedziała asystentka – jest agentka Pani Mai, Alicja Trębacz.
Alicja uścisnęła nam wszystkim dłoń, a ja poczułam jej oceniające spojrzenie. Podróżowanie w ten sposób było zupełnie inne od ekonomicznych podróży zwykłych ludzi. Siedzieliśmy w wygodnych, skórzanych fotelach, które można było rozłożyć do pozycji leżącej. Jako profesjonalistka nie pozwoliłam sobie na picie drogiego alkoholu, choć miałam na niego ochotę. Po kolacji zostaliśmy poinformowani, co się stanie po przyjeździe – gdzie się zatrzymamy i takie tam bzdury administracyjne. Potem oddaliłam się z Sylwią od reszty i omówiłyśmy kwestie bezpieczeństwa.
– Szkoda, że nie ma foteli dwuosobowych w tym samolocie – powiedziała z uśmiechem. – Mogłybyśmy produktywnie spędzić ten czas.
– Cicho. Zachowuj się.
– W ciągu tego roku będziemy miały wystarczająco dużo czasu, prawda? Tylko uprzedzam, nie jesteśmy ze sobą na wyłączność. Nie obraź się, jeśli mnie z kimś zobaczysz.
– Będę dzielna.
– Zawsze możemy się kimś podzielić.
Uśmiechnęłam się do siebie. Czekał mnie najwspanialszy rok w moim życiu.