– O tak, znacznie lepiej. – pochwaliłem go.
Kolesie, którzy wcześniej nie ssali pały, byli moimi ulubionymi obciągaczami, pomimo niedoświadczenia. Może przeżycie nie było dzięki nim najlepsze, ale dominacja i kontrola jest fantastyczna. Nie ma nic lepszego, niż robienie profesjonalisty z przestraszonego i chaotycznego chłopaczka.
Wątpię, że ten konkretny koleś nigdy wcześniej tego nie robił, skoro wyszedł na łowy specjalnie w tym celu. Mimo to, mógł mieć nadzieję, że ktoś jego obsłuży. Dlatego w ciągu następnych trzydziestu minut dam mu doświadczenie, jakiego nigdy się nie spodziewał. Kiedy z nim skończę, będzie znawcą w temacie.
Po kilku minutach zabawy powiedziałem, żeby połknął. Zrobiłem to bardzo stanowczo, nie zostawiając miejsca na protesty. Wziąłem jego głowę w obie ręce, przyciągnąłem go bardzo powoli do siebie. Zajęło to kilka dobrych sekund, ale wtłoczyłem mu całego penisa w gardło. Jego twarz była przyciśnięta do mojego krocza. Niesamowite uczucie. Oczywiście, zaczął walczyć i próbował się wycofać, ale przytrzymywałem go na miejscu.
To w skrócie krok pierwszy mojej instrukcji ssania pały. Pokazanie, że obciągacz może wziąć całego kutasa do gardła. Danie mu poczuć, jak to jest. Szokujące przeżycie, ale uczy go własnych możliwości.
Z drugiej strony patrząc, dopóki nie wtłoczy się swojego pakunku w całości w czyjeś usta, nie można sobie wyobrazić jakie to wspaniałe uczucie. Tak, samo uczucie penisa torującego sobie drogę jest świetne, ale patrzenie na to… Widok członka znikającego w ładnej, młodej buzi i zadartego noska przyciśniętego do własnego krocza, jest wprost nie do opisania.
Raptownie puściłem chłopaka, a ten od razu odchylił się w tył. Próbował się pozbierać, kaszląc, dławiąc się i próbując zatrzymać potok śliny lejący się na brodę. Dałem mu jedynie kilka sekund i na powrót nadziałem na penisa. Nie poszedłem na całość, tylko kilka centymetrów, żeby wiedział że nie dam mu tak łatwo odpuścić. Chciałem żeby wiedział, że bez względu na to jak jest mu ciężko, nie ma odwrotu.
– Bez zębów – powiedziałem – Ssij.
Nadal się nie pozbierał i próbował złapać powietrze, ale nie zamierzałem pozwolić mu na obijanie się.- Powiedziałem: ssij! – warknąłem i uderzyłem go w policzek. Nie mocno, tylko tak żeby zakuło. Chłopak nadal nie zaskoczył, wzdymał się i próbował chwycić oddech spoza penisa w ustach. Mimo to, zaczął ssać.
– Tak jest, tak jest. – powiedziałem słodko, głaszcząc jego włosy. Zaczął się uspokajać. – Dobrze ci idzie.
Dałem mu kolejne kilka minut, żeby się zrelaksował.
– Dobra, spróbujmy jeszcze raz. – powiedziałem. – Powoli, żebyś mógł przywyknąć, ale połkniesz całego. Spróbuj się nie krztusić.