Zjaraliśmy do końca i zdecydowaliśmy, że zostawimy resztę na później. I tak już byłem całkiem spalony i widziałem, że oczy Dawida zamieniły się w czerwone szpary, a ona sam poruszał się o wiele wolniej niż zazwyczaj.
– Franek zepsuł jeden z kontrolerów. Usiadł na nim, więc teraz musimy grać na zmianę. – wymamrotał.
– Spoko, nie przeszkadza mi to. – odpowiedziałem, a Dawid włączył telewizor i konsolę. Ja zagrałem pierwszy, ale po pięciu przeszkodach odpadłem.
– Jesteś w tym do bani! – wyśmiał mnie Dawid, kiedy wręczyłem mu kontroler.
Skończyliśmy grę na tym, że skopałem mu tyłek.
– Co ty na kolejną rundę? – zapytał – Ale tym razem zróbmy tak, żeby było bardziej interesująco. Słyszałeś kiedyś o Mario z odwracaniem uwagi?
Pokiwałem głową, przecząc.
– To bardzo łatwe. Próbujesz mnie zdekoncentrować na wszelkie sposoby podczas kiedy gram, a ja robię to samo z tobą.
– Okej, wchodzę w to! – odpowiedziałem.
Zabrałem kontroler i zacząłem grać, a Dawid natychmiast zaczął mnie uderzać w ramię i utrudniać manipulacje. Cały czas śmiał się jak szalony. Cholera, odpadłem po dwóch przeszkodach. Oddałem mu kontroler i kiedy zaczął swoją rundę, zrobiłem to samo co on, próbując wyrwać mu go z rąk. Mimo wszystko, udało mu się ukończyć pierwszy bieg i oddał mi kontroler z powrotem, mówiąc:
– Koleś, jesteś do niczego!
Tym razem próbował wbijać mi palce pod żebra, łapać za dłonie i popychać. Od zawsze miałem łaskotki, więc łzy płynęły mi z oczu strumieniem, śmiałem się jak obłąkany, ale jakimś cudem ukończyłem swoją rundę. Oddałem kontroler po raz kolejny Dawidowi, a on od razu zabrał się do roboty. Szybko okazało się, że ma takie same łaskotki, jak ja. Minęło jeszcze kilka rund, i wkrótce obaj byliśmy popłakani ze śmiechu.
Na ostatnią kolejkę znów chwyciłem w dłoń kontroler, a Dawid po raz kolejny zaczął mnie gilgotać. Nagle wstał, odwrócił się, opuścił spodnie i przystawił mi tyłek do twarzy. – Zabieraj swoją śmierdzącą dupę spod mojego nosa! – zaśmiałem się, a on odwrócił się, podciągnął spodnie i wrócił do łaskotania.
Odrzuciłem kontroler na bok, złapałem go i pchnąłem na łóżko, gilgocząc po brzuchu. Zaczął się wić i próbował mi oddać, więc wkrótce oboje turlaliśmy się po łóżku, próbując zdobyć przewagę jeden nad drugim. Udało mi się przemieścić nad niego, zostając okrakiem nad jego brzuchem, wbijając mu palce pod żebra.
Śmiał się tak głośno, że prawie nie mógł oddychać. Zrzucił mnie z siebie, więc wylądowałem obok niego w spazmach śmiechu. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że ma ogromny wzwód, powstrzymywany jedynie przez dresy, z mokrym punktem na czubku. Jego penis wystawał na dobre dwadzieścia centymetrów.