Panele były zimne i twarde pod moimi plecami, ale to i tak był lepszy sposób na spędzenie kilku godzin, niż pocenie się przed laptopem. Kazałaś mi przynieść miskę z lodem i położyć ją w zasięgu, żebym mógł ssać pojedyncze kostki i ochładzać językiem twoje stopy. Mój penis wierzgał w rytm twoich kroków, kiedy podeszłaś do biurka i usiadłaś na krześle. Spojrzałaś pod blat, mrugając do mnie.
– Podstawowe zasady, niewolniku. Musisz być cicho. Nie chcesz przerywać mojej pracy.
– Oczywiście, Ala. – powiedziałem, marszcząc brwi.
– I… – powiedziałaś, opuszczając stopy po bokach mojej twarzy – nie dotykaj siebie. Rozumiemy się, podnóżku? – podkreśliłaś swoje słowa, uderzając mnie lekko podeszwą w policzek. – Jeśli będziesz nieposłuszny, będę musiała cię związać, a tego byś nie chciał. Nie mógłbyś przynosić mi drinków ani masować stóp, więc nie byłbyś przydatny do niczego. Chcesz być przydatnym niewolnikiem, prawda? – mówiąc to, pogrążałaś moją twarz w swoich stopach, a kiedy zwróciłaś uwagę na monitor, wsunęłaś mi palce jednej z nich do ust.
– Yak, plose pani – wymamrotałem spoza dużego palca, czując gorzką, kwaśną i słonawą nutę skóry. Następnie, łagodnie go possałem i polizałem, tak jak mnie uczyłaś.
Minęła godzina, zanim znów się do mnie odezwałaś. Słyszałem, jak doradzasz młodszemu koledze z pracy odnośnie wymagającego zadania, ale przez słuchawki nie rozumiałem tego, co ona ma do powiedzenia. Zrobiłem rundę wokół twoich podeszw, połykając najpierw kurz i zaschnięty pot, a następnie próbując ci umilić doświadczenie przez zabawę z kostkami lodu.
Po jakimś czasie wytarłaś stopy o moją twarz, sięgając nimi na oślep. Przycisnęłaś mój policzek do podłogi, skrzyżowałaś kostki i oparłaś jedną piętę o bok głowy. Wytężyłem oczy, kierując wzrok w bok i w górę, na twoje palce. Rozmiar 36 wydawał się gigantyczny z tej perspektywy, a dyskomfort płynący z niemal całego ciężaru nóg koncentrującego się na mojej czaszce, zbyt intensywny. Kiedy już myślałem, że pęknie mi głowa, zmieniłaś pozycję i jedną ze stóp oparłaś na klatce piersiowej. Zjechałaś nią w dół, zatrzymując się palcami na nabrzmiałej żołędzi penisa. Bawiłaś się nią, uciskając, łaskocząc, rolując i pocierając paznokciami. Skóra dolnej strony dużego palca była miękka, ale mimo to drażniła przyjemnie napletek.
Zacisnąłem pięści, aż paznokcie wbiły się w ich wnętrza. Zagryzłem wargę, aż zakrwawiła. Nie pozwoliłaś mi dojść, ale nie mogłem się już dłużej powstrzymać. Nagle, żartując na jakiś temat z kolegą, położyłaś drugą stopę na mojej buzi, a palcami zamachałaś pod nozdrzami. Nigdy nie uważałem, że twoje nogi śmierdzą. Nie rozumiem, kiedy ludzie mówią o „serowym” smrodzie. Dla mnie pachną tak, jak reszta ciała, ale bardziej intensywnie, skoncentrowanie. Zaciągnąłem się głęboko, a mój penis zadrżał w niekontrolowany sposób. Po chwili, zatkałaś mi nozdrza palcami i zatrzymałaś możliwość oddychania.
To było zbyt dużo dla mnie. Penis wybuchnął gęstym wytryskiem, bryzgając na podeszwę twojej stopy i jej palce.
– Jak mija ci lockdown? Znajdujesz pomysły na rozrywkę? – usłyszałem, jak mówisz do niewidzialnej osoby. Poczułem, że cofasz stopę spod mojego nosa i pozwalasz na wdech. Zassałem wilgotne powietrze spomiędzy palców.
Kolejną rzeczą, jaką rozważałem dotąd jedynie na przestrzeni świata fantazji, było skosztowanie własnej spermy. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym na poważnie, ponieważ po wytrysku idea ta natychmiast traciła swój urok. W zasadzie, wszystko w obecnej sytuacji straciło dla mnie urok. Wyobrażam sobie że poczułem to, co każda „normalna” osoba czułaby w tym momencie: naga, przyciśnięta plecami do podłogi przez kobiecą stopę, zdolna do oddychania jedynie przez nos i zmuszona do wdychania zapachu spoconych palców, ze spermą ściekającą na dołek we własnym brzuchu. Zniesmaczona, zawstydzona, upokorzona i desperacko pragnąca ucieczki.
Ale ja nie mogłem uciec, a przynajmniej nie bez zdemaskowania się przed młoda kobietą, z którą żartowałaś akurat na temat zachcianek waszych chłopaków. Nie mogłem też nic zrobić, kiedy wcisnęłaś mi pokrytą spermą stopę do ust, wmuszając ją przez zaciśnięte usta. Wessałem ją całą, jak niewolnik, którym jestem. Rozsmarowałaś mi resztki płynu po twarzy komunikując, że ty również tak o mnie sądzisz. Sięgnęłaś dłonią pod biurko i strzeliłaś zniecierpliwiona palcami, żebym dokończył czyszczenie stopy. Twoje spotkanie miało się wkrótce zakończyć.
Właśnie zlizałem ostatnią kroplę własnych soków spomiędzy palców, kiedy twoja uśmiechnięta szeroko twarz pojawiła się nad brzegiem stolika.
– Przynieś mi kawę, dziwko! – rozkazałaś radośnie. – Lepiej się pospiesz, mam spotkanie o siedemnastej. To byłoby dla ciebie upokarzające, gdybyś się spóźnił, co nie?