Daniela obudziła się wyjątkowo wcześnie tego ranka. Oczy piekły ją po całym tygodniu papierkowej roboty, ale ciało było wypoczęte i gotowe na weekendowe plany. Przygotowywała się na ten dzień od dłuższego czasu, więc nie zamierała pozwolić długim godzinom spędzonym w biurze zrujnować jej zamiarów. Kiedy wyszła z łóżka, musiała podskakiwać przez chwilę na palcach, ponieważ pies Max energicznie się z nią witał, i wąchał wkoło w poszukiwaniu śniadania. Pies ten był owczarkiem niemieckim, krótkowłosym słodziakiem, którego tresowała od dwóch i pół roku. Zajęła się przygotowywaniem śniadania i parzeniem kawy, a pies biegał po kuchni, cierpliwie pozwalając żeby zajęła się swoimi sprawami.
– Dziękuję, że jesteś taki grzeczny. – powiedziała Daniela, głaszcząc go po głowie i kładąc na podłodze pełną miskę.
Kiedy tylko wycofała dłoń, Max rzucił się na jedzenie. Zanim usiadła do stołu aby zjeść swój posiłek, zdążył już wylizać miskę do czysta i położyć się na czterech łapach.
O tak! Był gotowy.
Daniela poczuła lekkie rozdygotanie, do tego stopnia że niemal chichotała sama do siebie podczas picia kawy. Wszystko dlatego, że pomimo bycia inteligentną kobietą, od zawsze miała problem ze znalezieniem dobrego faceta. Prawdopodobnie miała zbyt wysokie standardy, ponieważ szybko zdawała sobie sprawę, że jej zainteresowanie nikło i uczucia szybko wygasały. To nie tak, że nie kręciła ją płeć przeciwna. Bóg jej świadkiem, że próbowała już w życiu różnych rzeczy, nawet do momentu w którym musiała przypuścić żenujący odwrót z pewnej randki. Teraz, w wieku 26 lat, frustracja wzięła górę. Właśnie dlatego kilka lat wcześniej adoptowała Maxa. Nawet rodzice sugerowali żeby sprawiła sobie psa strużującego, skoro mieszkała sama. Nie spodziewała się, że jej fantazje wejdą na tak niekonwencjonalne tory. W każdym razie, z uwagi na to że wychowała szczeniaka na tak pięknego psa jakim był tego dnia, i na to że nie poszczęściło jej się z żadnym mężczyzną do tego momentu, jej dziwne fantazje stały się mocnym postanowieniem.
Daniela popatrzała w dół i zdała sobie sprawę że pogrążyła się w myślach, a posiłek skończyła już dawno temu. Max wtulił swój mokry nos w jej stopy. Nadszedł czas na poranny bieg.
– Ty też będziesz miał dużo wysiłku fizycznego kiedy wrócimy, mój drogi.
Przebrała się w sportowe ubrania, przypięła Maxa do smyczy, i wyszła przez drzwi frontowe na chodnik. Spokojny krok zamieniła w lekki trucht, dopasowany to tempa czworonoga. We dwójkę zrobili rundkę swoją standardową trasą. Na jej oliwkową skórę wystąpiły krople potu, podczas gdy Max wydawał się w ogóle nie męczyć. Pogłębił jedynie oddechy i wystawił język na zewnątrz. Daniela musiała nieco zwolnić. Zatrzymała się nawet na moment, uklękła, i podrapała psa po grzbiecie.
– Wygląda na to, że jesteś szybszy ode mnie, chłopcze. – zdołała wysapać pomiędzy oddechami.
Pies odwrócił do niej głowę i, widząc jej uśmiech, oblizał ją po całym policzku.
– Hej! – zaśmiała się – Dobrze, już wystarczy, wracajmy do domu.
Kiedy ruszyli w dalszą trasę, dziewczyna zastanawiała się nad całusem który zafundował jej Max. Poczuła ukłucie pomiędzy nogami i była wdzięczna, że pot maskuje wszystkie inne rodzaje wilgoci na jej ciele.