Właśnie rozstałem się z moim partnerem i szukałem mieszkania do wynajęcia. Ostatni rok naszego związku był bardzo trudny i doprowadził do dramatycznego zerwania. Naprawdę potrzebowałem odpoczynku i zresetowania się. Miałem wiele możliwości, oglądałem kilkanaście mieszkań, ale nie potrafiłem nawet zdecydować, czy wolę mieszkać w centrum miasta czy na przedmieściach.
Po dogłębnej analizie wszystkich za i przeciw, zdecydowałem się na mieszkanie położone nieopodal centrum, z którego mogłem dojść pieszo do pracy. Oczywiście było mnie stać na wynajęcie jedynie pokoju, a niewiele osób chciało zamieszkać z pięćdziesięciolatkiem. Na szczęście ten właściciel był bardzo tolerancyjny.
Mieszkanie znajdowało się w starej, pięknej kamienicy po remoncie. Sufity były wysokie, a pokoje bardzo przestronne. Właściciel zajmował jedną sypialnię ze swoim chłopakiem, oprócz tego był przestronny salon, kuchnia, łazienka i mój pokój, a przynajmniej tak mi się wydawało. Umówiłem się z nim w piątek po pracy, żeby obejrzeć mieszkanie i obgadać szczegóły.
Zadzwoniłem i drzwi otworzył czterdziestokilkuletni mężczyzna ubrany w koszulę i krawat, z cygarem w dłoni. Miałem nadzieję, że nie będą palić w mieszkaniu, ale nie było mnie stać na wybredność.
– Dzień dobry, przyszedłem obejrzeć pokój.
– Dzień dobry, Marku. Wejdź, proszę. Jestem Szymon. Chodź, oprowadzę Cię po całym mieszkaniu.
Opowiedział mi o wszystkim ze szczegółami. Podczas oprowadzania przez cały czas palił cygaro, dym wydmuchiwał prosto w moją twarz. Jego wzrok był przenikliwy. Część mnie odczuwała lęk i zastanawiałem się, czy to jest dla mnie odpowiednie miejsce, ale im więcej mówił i im mocniej dmuchał dymem cygara w moją twarz, tym bardziej się odprężałem. Czułem się, jakby moje ciało błagało mnie, żebym się tu wprowadził. Wysokie sufity, przestronne pomieszczenia – żyć nie umierać. Czułem silną, wewnętrzną potrzebę pozostania w tym domu.
– W swoim pokoju masz jeszcze małą, prywatną łazienkę, zapomniałem Ci wcześniej o tym powiedzieć. My w sypialni jeszcze nie mamy. Musimy na razie korzystać z głównej. Przerabiamy powoli naszą garderobę na łazienkę. Myślę o zamontowaniu w niej pisuaru. Nie wiem tylko czy z białej porcelany, czy z czegoś innego.
Ostatnim pomieszczeniem, które mi pokazał, była dobrze wyposażona kuchnia. W rogu kuchni stał duży kosz dla psa.
– Macie psa?
– Już nie, ale nie potrafiliśmy się pozbyć tego kosza. Zbyt wiele szczęśliwych wspomnień. Mamy też to – powiedział, biorąc obrożę z łańcuchem z haka na ścianie. Nie mogłem nie zauważyć grubości obroży i zastanawiałem się, jaki typ psa potrzebuje czegoś tak grubego i ciężkiego. Znów wypuścił dym w moją twarz. – Co o tym sądzisz?
– Podoba mi się, ale muszę się jeszcze zastanowić.
Kolejna chmura dymu uderzyła mnie w twarz.
– Porozmawiajmy – powiedział Szymon i zaprowadził mnie do pokoju, w którym wcześniej nie byłem. – To jest nasz prywatny salon. Ty i Twoi goście możecie korzystać z głównego, kiedy tylko chcecie.
Po obu stronach kominka stały dwa skórzane fotele, w jednym z nich siedział ciemnowłosy trzydziestokilkuletni mężczyzna. Miał na sobie dopasowaną koszulkę, która podkreślała jego klatkę piersiową i przedramiona.
– To jest Janek.
– Cześć, jestem Marek.
– Cześć.
Szymon wskazał palcem na niskie drewniane krzesło.
– Usiądź – powiedział tonem niecierpiącym sprzeciwu.
Janek miał piękne, ciemne oczy, które wpatrywały się we mnie równie przenikliwie jak Szymona. Dopiero po chwili odwrócił wzrok i spojrzał na dużą ilość popiołu, która się zgromadziła na końcu jego zapalonego cygara.
Posiedziałem z nimi jeszcze chwilę i wyszedłem. Tego samego wieczoru zadzwoniłem, żeby powiedzieć im, że jestem zdecydowany. Szymon powiedział, że nawet jutro mogę się wprowadzić. Poprosił, żebym był o 9 rano i nie przynosił zbyt dużo walizek. Następnego dnia rano przyjechałem z moimi rzeczami. Drzwi otworzył mi Szymon ubrany w skórzane spodnie i bluzkę, po czym spojrzał na mój skromny bagaż.
– Dobrze, że przyszedłeś punktualnie i nie masz ze sobą za dużo rzeczy. Lubię ludzi, którzy potrafią postępować zgodnie z moimi instrukcjami.
Chmura dymu cygara uderzyła mi prosto w twarz. Resztę dnia spędziłem sam w moim pokoju. Rozpakowywanie nie trwało długo i byłem wdzięczny, że Szymon poradził mi, bym nie brał za dużo rzeczy. O 18 Janek zapytał, czy chciałbym dołączyć do nich na powitalną kolację. Przyjąłem zaproszenie z radością.
– Dobrze, w takim razie przyjdź do nas dokładnie za 33 minuty.
Dokładność czasu trochę mnie zaintrygowała.
– 32 minuty i 40 sekund – powiedział Szymon, gdy usiadłem przy stole. – Dwadzieścia sekund za wcześnie.
On i Janek siedzieli po przeciwnych stronach stołu. Zauważyłem, że moje krzesło było nieco niżej niż ich, więc od samego początku patrzyli na mnie z góry. Szymon podał posiłek i nalał wina. Obaj zapalili cygaro.
Gdy zjedliśmy kolację, wypiliśmy jeszcze butelkę wina. Oni nieustannie palili cygara. Zacząłem się zastanawiać, co mi wcześniej nie pasowało w tym przyjemnym zapachu dymu. Większość rozmowy prowadził Szymon, od czasu do czasu udzielał się trochę Janek. Ja bardzo rzadko się odzywałem. Właściwie mówiłem tylko po to, by zgodzić się z tym, co powiedzieli lub w odpowiedzi na pytanie. Szymon podziękował mi, kiedy sprzątałem talerze. Dodał, że będzie czekał na mnie w salonie.
Obudziłem się rano, kompletnie nie pamiętając, co się wydarzyło pomiędzy zmywaniem naczyń, a pójściem do łóżka. Nie martwiłem się tym jednak, bo czułem się świetnie. Kolejne dni mijały podobnie. Starałem się jak najwięcej sprzątać i usługiwać im w zamian za to, że dostawałem od nich za darmo przygotowane jedzenie. Dziwne było jedynie to, że codziennie rano nie pamiętałem, jak trafiłem do łóżka, ale zawsze czułem się dobrze, więc nie martwiło mnie to.