W zeszłym tygodniu dostałem telefon od Teresy. Nie był on niespodzianką, ponieważ powiedziała mi, że mam oczekiwać rozmowy. Wróciła do trybu „Pani Hrycyk”.
– Piotrze, musimy sobie coś wyjaśnić.
Wydaje mi się, że Hania użyła kiedyś tego samego sformułowania. Żadna z kobiet o tym nie wiedziała, ale ta fraza mnie drażniła. Moja mama też tak mówiła, kiedy byłem małym chłopcem. W każdym razie wiedziałem, że cokolwiek Teresa sobie wymyśliła, to był tylko pretekst dla jej nowej gierki.
– Tak pani Hrycyk, co mogę dla pani zrobić?
– Powiedziałam ci, żebyś trzymał się z daleka do mojej córki. Nie zrobiłeś tego. Łaziłeś za nią i próbowałeś obłapiać. Włożyłeś jej nawet ręce pod spódniczkę i chciałeś ściągnąć jej majtki!
To było zupełnie do mnie niepodobne. Nigdy nie dotknąłbym kobiety bez pozwolenia. W zasadzie, to one musiały najpierw dotknąć mnie.
– Najwidoczniej potrzeba ci kolejnej kary, żebyś dobrze zrozumiał moje przesłanie. – kontynuowała.
Gdyby nie wspaniały numerek od tyłu, który zaserwowała mi zeszłej niedzieli, od razu bym się rozłączył.
– Proszę Pani, czy zamierza Pani znów przyjechać do mnie własnym samochodem? – zapytałem.
– Nie, rozkażę ci tylko pojawić się u siebie w mieszkaniu, żebym mogła ci wszystko wyjaśnić na miejscu. Który dzień ci odpowiada?
Poszedłem jej tropem i przystałem na piątek.
– Dobrze. Zdecydowałam, że użyję na tobie rózgi. Jest świetna na takich nieopierzonych chłystków, jak ty.
– Czy to mniej ekstremalna zabawka, niż pejcz? – zapytałem, ponieważ nie widziałem dokładnie co to jest.
– Zdania są podzielone. Rózga definitywnie ma w sobie pewien smaczek.
Zrozumiałem, że poznam szczegóły kiedy zjawię się na miejscu.
Kiedy się rozłączyłem, uderzyło mnie jak nieprawdopodobna była historyjka Teresy. Fikcyjna córka, Beata, musiała być pełnoletnia, więc jej matka nie mogła się wymawiać jej „krzywdą”. Dlaczego więc miałbym z własnej woli udać się do jej mieszkania, żeby zebrać lanie?
Mimo to, dojechałem na miejsce wczesnym popołudniem. Jak zwykle miałem na sobie marynarkę i krawat. Teresa otworzyła drzwi i spojrzała na mnie, po czym wpuściła do środka. Staliśmy przez moment w niezręcznej ciszy. Rozejrzałem się szybko po części mieszkania, która była w zasięgu wzroku. Było przytulne, ale nie zbyt wystawne.
*kolejna część już wkrótce 😉