Nie widziałem swojego syna, Jacka, od czasu ferii świątecznych. Kończył właśnie pierwszy rok na najlepszym uniwersytecie w województwie, i zostały mu jedynie 3 tygodnie do sesji. Zrobienie mu niespodzianki wydawało się być dobrym pomysłem. Akurat byłem w delegacji, i po małym zboczeniu z trasy mógłbym bez problemu go odwiedzić. Syn skończył 21 lat tydzień wcześniej, co było kolejnym pretekstem do spotkania i zabrania go, oraz prawdopodobnie jego współlokatora Jeremiasza, na uroczystą kolację.
Jacek miał 190cm wzrostu (był nieco wyższy ode mnie) i blond włosy. Przez całe liceum pływał w kadrze wojewódzkiej, więc miał silną budowę sportowca. Choć nie trenował od czasu pójścia na studia, figura pływaka pozostała z nim. Rozwiodłem się z jego matką kiedy miał 12 lat i zdecydowaliśmy, że będzie lepiej jeśli to ja zdobędę pełną opiekę nad synem, ponieważ akurat wkroczył w wiek dojrzewania. W ciągu kilku lat żona znalazła sobie kogoś innego i przeprowadziła się, więc Jacek nie widywał jej zbyt często. Od tamtego momentu byliśmy zdani na siebie. Świetnie się dogadywaliśmy i uważam, że dobrze sobie poradziliśmy, kiedy syn zdecydował się na coming out w ostatniej klasie liceum. Jeśli mam być szczery, jedyne czego chcę, to żeby był szczęśliwy.
Współlokator Jacka był na roku wyżej, ale dowiedziałem się kilka tygodni wcześniej, że zostanie na uczelni jeszcze przez dwa semestry, żeby zdobyć wyższy stopień. Dzięki temu chłopaki mogli nadal mieszkać razem. Taki układ wydawał się im odpowiadać, a dla mnie oznaczał oszczędność pod kątem wynajmu. Jeremiasz miał około 180cm wzrostu i proporcjonalną budowę ciała. Chłopaki stali się dobrymi kumplami. Przyznaję, że wydawało mi się to dziwne, ponieważ za każdym razem kiedy rozmawiałem z Jeremiaszem, ten opowiadał o swoich licznych dziewczynach, czyli nie był gejem. Nie chciałem wgłębiać się w tą relację, ale nie wszystko było dla mnie jasne.
Przyjechałem na kampus i udałem się prosto pod drzwi akademika w którym mieszka syn. To był jeden z najstarszych budynków w okolicy, ale wzbudzał pozytywne uczucia. Przypominał mi mój okres studiów. Zbudowany na planie litery U, posiadał pięć pięter. Na każdym z nich, w centralnej części ulokowana była wspólna łazienka. Standardowe pokoje miały po dwa łóżka, dwa biurka etc. Niektóre rzeczy typu internet i hydraulika zostały odnowione, ale układ pomieszczeń został taki sam, jak na początku. Technicznie rzecz biorąc to był akademik koedukacyjny, ale każde piętro należało do danej płci z powodu wspólnych toalet. Cieszyłem się że syn mieszka w takim akademiku a nie tym w typie apartamentowca, ponieważ sam pamiętam jak mieszkając w 4 lub 6 osób byłem stale zmuszany do poznawania nowych ludzi i rozmowy z nimi. Podobał mi się też pomysł wspólnej toalety, ponieważ to wydawało się łączyć mieszkańców piętra.