– Słuchaj, czy nie możemy znowu się rozebrać? – Monika pociągnęła za swoje ubranie. – Ta koszulka mnie gryzie. A te spodnie są za ciasne.

– Ja też nie czuję się komfortowo, ale Sonia wkrótce tu będzie. Jakoś wytrzymamy ten jeden wieczór. A potem mogę cię rozebrać – dodałem po chwili. – Rzadko to robię. Zdejmowanie z Ciebie ubrania zawsze przypomina Boże Narodzenie.

Monika uśmiechnęła się i potrząsnęła głową, po czym wróciła do sprzątania swojego salonu. Ja przygotowywałem kolację. Słuchanie, jak Monika narzeka na noszenie ubrań, było tak niezwykłą zmianą z nieśmiałej, niechętnej dziewczyny, którą poznałem zaledwie trzy miesiące wcześniej. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, poznałem dziewczynę, która była przepełniona wstydem, poczuciem winy i lęku przed seksem i mężczyznami, które zostały w niej zaszczepione przez niezwykle surowe wychowanie. W wieku dwudziestu czterech lat prawie z nikim się nie umawiała, a uprawiała seks tylko trzy razy z jednym, niedoświadczonym facetem.

Po naszym weekendowym biwaku pełnym przygód seksualnych, który spędziliśmy nago, była odmienioną kobietą. Podziwiałem jej odwagę. O dziwo, nagość pomagała. Było to dla nas czymś nowym, ale niezależnie od tego, czy była u mnie, czy ja u niej, nalegała, żebyśmy zrzucili ubrania, gdy tylko zamkniemy drzwi do mieszkania. Po prostu robienie normalnych rzeczy bez ubrania było świetne i w jakiś sposób pomogło nam być bardziej otwartymi na siebie. Byliśmy tak przyzwyczajeni do bycia nago, że przestało to być seksualne.

Nie oznacza to, że jej nie podziwiałem. Miała małe piersi z niezwykle wąską talią sięgającą do kobiecych bioder i szerokiego i jędrnego tyłka. Mógłbym patrzeć na nią przez cały dzień i nigdy się nie znudzić.

Monika zaprosiła Sonię, swoją najlepszą przyjaciółkę na obiad. To było swego rodzaju podziękowanie. Znałem Sonię i to ona zasugerowała, że Monika i ja powinniśmy się spotkać. Sonia była wyjątkowo piękną kobietą. Wysoka o eleganckich rysach i wydatnych kościach policzkowych, z jasnymi blond włosami sięgającymi do ramion, ładnym kształtnym tyłkiem i dużymi piersiami. Ogólnie rzecz biorąc, dla większości facetów była chodzącym mokrym snem.

Kończyłem przygotowywać obiad, Monika skończyła sprzątać, gdy zadzwonił domofon. Weszła Sonia. Pocałowała Monikę w policzek, a kiedy ja wyciągnąłem rękę, by uścisnąć jej dłoń, Sonia przyciągnęła mnie do siebie i tez mnie pocałowała w policzek.

– Więc jesteś facetem, który uratował Monikę.

– Miło cię znowu widzieć, Soniu. Ale nie przesadzaj. Monika sama się uratowała.

Sonia uśmiechnęła się. Wróciłem do gotowania i pozwoliłem dziewczynom pogadać. Kiedy jedzenie było gotowe, Sonia pomogła nam podać. Otworzyłem wino i wzniosłem toast.

– Za Sonię, która pomogła rozkwitnąć naszej miłości!

Dziewczyny zachichotały i stuknęliśmy się kieliszkami. Kolacje przebiegała bardzo sympatycznie. Starałem się zrobić na Sonii dobre wrażenie, bo była najlepszą przyjaciółką Moniki od dziecka.

– Monika, naprawdę się zmieniłaś, odkąd zaczęliście się spotykać. Tyle razy próbowałem wyciągnąć cię z Twojej skorupy. A dopiero jemu się to udało.