– Pamiętaj, że musisz skończyć odrabiać zadania domowe zanim pojedziesz na trening, kochanie. – powiedziałam do córki Alicji, zanim rzuciłam swoją torbę pełną przyborów szkolnych na podłogę.
To był długi i ciężki dzień, ale praca nauczyciela w szkole podstawowej codziennie jest stresująca. Dla mnie wszystko było jednak warte wysiłku, ponieważ często słyszę od dzieci jedno zdanie które rozgrzewa moje serce: „Kochamy panią, pani Kasiu”. Uwielbiałam jak zwracały się do mnie po imieniu, ponieważ dzięki temu to wyrażenie miało jeszcze głębszy wydźwięk.
Nie miałam czasu na rozmyślania, ponieważ jako samotna matka nastolatki nadal musiałam zaserwować obiad zanim zabrałam córkę na trening cheerleaderski, a następnie ocenić całą stertę kartkówek. Czasami czułam się, jakby praca się nigdy nie kończyła.
Podeszłam do lustra i zatrzymałam się, żeby zobaczyć jak głębokie stały się cienie pod oczami. Kiedy się przyjrzałam, stwierdziłam że na szczęście większość zakrywa makijaż. Popatrzałam na resztę ciała i uznałam, że potrzebuję zmiany ubrania zanim wyjedziemy.
Tego dnia zdecydowałam założyć ładną, żółtą letnią sukienkę i pończochy. Dobra, przyznaję że sukienka była nieco krótsza, ciaśniejsza i wycięta, niż zezwalały szkolne regulacje, ale pasowała do długich blond włosów i opalenizny nad którą aktywnie pracowałam. Z tak zajętym grafikiem właściwie nie miałam czasu na treningi, ale wydaje się że strzeliłam w genetyczną dziesiątkę, bo nadal byłam szczupła. Pozostała żeńska część kadry nauczycielskiej stale mi przypominała jaką jestem szczęściarą, mimo iż zwykle mówiły to zazdrosnym tonem. Dyrektor jakimś cudem nigdy nie skarcił mnie za naruszenie zasad dotyczących ubioru.
Byłam niesamowicie zmęczona, więc odeszłam powoli od lustra i padłam na sofę. „Pieprzyć to”, powiedziałam cicho do siebie, „A więc czas na pizzę”.
Wyjęłam z kieszeni telefon i złożyłam zamówienie w aplikacji. Zasługiwałam na przerwę.
Zdjęłam żółte baleriny i oparłam lewą nogę o prawe kolano, po czym zaczęłam masować stopę w pończosze. Była lekko wilgotna po całym dniu w bucie, ale masaż był idealnym rozwiązaniem. Przesunęłam palce na piętę i mocno nacisnęłam. Uwielbiałam uczucie nylonu na skórze. Miałam pończochy i rajstopy w dosłownie każdym odcieniu, ponieważ bardzo lubiłam się ubierać pod kolor. W zasadzie zapełniały całą moją szufladę: pończochy, rajstopy, długie skarpety, legginsy, wszystko czego można sobie zamarzyć. Kochałam wciągać je na nogi, i to jaki był efekt końcowy Rzadko chodziłam w dżinsach lub innych spodniach o luźnym kroju, raczej zastępowałam jej czymś ciaśniejszym.
Musiałam zasnąć, ponieważ następną rzeczą jaką pamiętam, był dzwonek do drzwi. To z pewnością była pizza. Dałam dostawcy szczodry napiwek i podzieliłam kawałki pomiędzy siebie i córkę. Dziewczyna zeszła po schodach w niebieskim sportowym ubiorze. Miała 16 i pół roku, i wiedziałam że wyrośnie na piękną kobietę. Kasztanowe włosy spięła w wysoki kucyk, a ciasny kostium opinał zgrabne ciało i kremową skórę. Sądziłam, że spódniczka była za krótka dla kogoś w jej wieku, ale taki strój zafundowała jej szkoła. Prawdopodobnie nie powinnam była narzekać…