– Nie wierzę, że mama zaprosiła kuzynów na moje urodziny. I cholernego magika?! To takie słabe… W dodatku wygląda jak jakiś menel.

Najwidoczniej usłyszał jak mówiłam to do moich znajomych. Jeśli nie, to niby dlaczego miałby pokazać mi penisa? Może gdybym trzymała język za zębami, to nie byłabym teraz pełna jego spermy. 

Miałam na sobie szarą spódniczkę i czarny sweter, czyli absolutne minimum wymaganej elegancji. Matka męczyła mnie żebym ubrała „coś ładnego” i „bawiła się z kuzynami”, co było jeszcze gorsze. W pewnym momencie popołudnia nawet cieszyłam się z obecności wynajętego magika, ponieważ mógł zająć moich kuzynów na tyle, żebym mogła się wymknąć do innego pokoju z moimi znajomymi. Problem w tym, że zauważył mnie kiedy wychodziłam.   

– Czy to nasza urodzinowa dziewczyna?! – zapytał dwudziestu kilku ludzi zgromadzonych w salonie.

Koleś był wcieleniem krindżu, z peleryną na plecach jak wisienka na torcie. Jeśli naprawdę musisz być magikiem, to staraj się być fajnym magikiem…

Przewróciłam oczami zanim się odwróciłam, i udałam szeroki uśmiech.

– Wow, nasza solenizantka jest przyjemna dla oka. Ile masz lat? Poczekaj, nie mów mi. Jeśli nie będę wiedział, to będę w niezłych tarapatach…

Ten nieprzyzwoity żart był tym gorszy, że magik miał około trzydziestki na karku. Mimo to, wszyscy boomerowie zgromadzeni na sali zaśmiali się. 

– Hej, czy aby nie widziałem cię wcześniej w aucie pełnym klaunów? Co robiłaś z taką napaloną zgrają?

Nie wiedziałam dokąd zmierzał jego żart, więc wzruszyłam ramionami i pozwoliłam mu robić z siebie pośmiewisko.

– Przepraszam, może to był kto inny. Tamta dziewczyna pokazała mi cipkę kiedy wysiadała z auta, a ty nie wyglądasz na taką która chodzi bez bielizny. Chociaż… twoja spódniczka jest trochę przykrótka, co nie?

Co, do chuja?! Nadal nie otrząsnęłam się z tego że użył słowa „cipka” wśród tylu ludzi, gdy nagle zdałam sobie sprawę że było mi zimno w uda. Czy moja spódniczka się skurczyła?! Przecież w ogóle nie mam ubrań takiej długości…

– Wiesz co? Ustalmy coś raz na zawsze. – powiedział magik, podnosząc spódniczkę na oczach wujków, cioci, kuzynów, znajomych i rodziców.

– Nina! – krzyknęła moja mama na widok bezwłosego wzgórka, który jak zwykle przykuwał uwagę nie tych ludzi co trzeba.

– Co się stało z moimi majtkami?! Miałam je na sobie, przysięgam… – krzyknęłam ponad pomrukami i chichotami.

– Dałaś komuś dupy na imprezie? – powiedział głośno magik, stanowczo zbyt blisko mojego ucha – Może ten ktoś je ma? Czy wszyscy mogą sprawdzić swoje kieszenie?

Zanim wyjaśniłam że nikomu dzisiaj (ani nigdy) nie dałam dupy, wujek Stefan powiedział:

– Ja je mam! Mam je!

I wstał z krzesła, okręcając je sobie na palcu. Jeśli to nie moja bielizna, to była bardzo dobrą repliką. 

– O cholibka. Teraz wiemy że nie grają w szachy kiedy są sami w sypialni. – powiedział magik.

Nie potrafiłam się przebić przez głośny śmiech, żeby powiedzieć mamie że ten żart stanowczo przekroczył granicę. Nawet jeśli w niego nie uwierzyła, to dlaczego była zła na mnie a nie na wujka Stefana?

– Ehem, Nino… To twoje imię, prawda?

Magik przyłożył sobie dłoń do ust i szepnął tak głośno, żeby wszyscy mogli go usłyszeć: 

– Nino, coś ci zwisa spod spódniczki. Chociaż w sumie to mikro spódniczka, skoro odsłania ci pośladki.

Nie mogłam w to uwierzyć. Spódniczka faktycznie skurczyła się do rozmiaru ubranka od striptizerki i, jeśli cokolwiek mogłoby być bardziej traumatyzujące, z tyłka zwisała mi jedwabna, żółta chusteczka. 

– Tak się bawiliście. Czy twoja pupa była pełna klaunów?

Facet pociągnął za chusteczkę, która okazała się być przywiązana do innej, a ta do kolejnej i kolejnej. W tamtej chwili naprawdę się przeraziłam. Rozumiałam że nie miałam do czynienia z uzdolnionym zboczeńcem, tylko z kimś kto posiadał super moce. Mógłby wyjmować chusteczki ze swojej dłoni i publika uwierzyłaby mu, ale on naprawdę wyjmował je z mojego środka. Czułam że wychodzą głęboko spomiędzy moich wnętrzności.  

Tłum uwielbiał to przedstawienie i zaśmiał się podwójnie mocno, kiedy spróbowałam krzyknąć a z moich ust wystrzelił drugi sznur chusteczek. 

– Nino, jak bardzo dzisiaj szalałaś? Hej, ty z majtkami! Chodź, pomóż mi.

Wujek Stefan podszedł do kolorowych stert chusteczek, obijając się wielkim brzuchem o siedzące przed nim osoby. Był czerwony na twarzy i ciężko oddychał. Jeśli nawet umarłby w drodze na scenę, to i tak byłby najlepszy dzień w jego życiu. Kazano mu wyciągnąć cały sznurek z moich ust, co z radością uczynił. Jedynym problemem, szczególnie dla mojego przewodu pokarmowego, było to, że chusteczki biegły od odbytu aż po usta.  Wujek razem z magikiem bawili się przez chwilę w przeciąganie liny z moimi flakami, pomimo mojego dławienia się i łez. Przyjaciele i rodzina uwielbiali to. Zanim wszystkim się znudził ten żart,  magik rozplątał węzeł na dole i pozwolił wujkowi wyjąć chusteczki na jedną długość ciała.

O autorze