Pewnie trudno w to uwierzyć, ale to jest prawdziwa historia, która trwa w dalszym ciągu.

Mam na imię Aleksandra. Mam 22 lata. Kiedyś przedstawiałam się jako Ola, ale teraz większość ludzi nazywa mnie Aleks.

Dziwne, że piszę o tym tutaj, bo jeszcze jakiś rok temu nigdy nie myślałam zbytnio o seksie. Nigdy nie rozumiałam całej tej koncepcji, ani dlaczego tak bardzo ludzie się tym ekscytują. Mnie to albo nudziło, albo dosłownie obrzydzało.

Nie, żeby to miało teraz jakieś znaczenie. Nigdy nie zwracałam na siebie uwagi, nie podobałam się chłopcom. Zawsze miałam płaską klatkę piersiową, nie malowałam się i nie nosiłam ubrań, które odkrywały ciało.

W zeszłym roku byłam na studiach i planowałam zostać księgową. To był początek mojego ostatniego semestru, a ja byłam totalnie spłukana. Dostawałam, co prawda, stypendium, ale było tak niskie, że ledwo mi wystarczało na życie. Wynajęłam najtańsze mieszkanie, jakie mogłam znaleźć, mimo że okolica nie należała do najbogatszych i szukałam dodatkowej pracy w niepełnym wymiarze godzin, żeby umieć pogodzić ją z korepetycjami, które dawałam w szkole.

Nie bardzo miałam w czym wybierać i skończyłam w sklepie ze zdrową żywnością. To miejsce było jednak bardzo dziwne. Może temat zdrowego odżywiania tak działa na ludzi. Zamiast butelkowanych, gotowych ziół i suplementów diety, Katarzyna, właścicielka, lubiła importować duże pęczki ziół i rzeczy hurtowo, samodzielnie je obrabiała, mieszała i pakowała. Większość pochodziła z Chin i jeden Pan Bóg wie, co to było, a nawet czy to naprawdę było to, co myślała, że kupuje.

Pracowałam tam już jakiś miesiąc, kiedy poznałam Tomka. Właśnie zmienił szkołę i mieliśmy razem kilka zajęć na mojej uczelni. Przez całe liceum i większość studiów nigdy nie pozwoliłabym, by randki przeszły mi przez głowę. Czułam się w jakiś sposób nietykalna. Wiedziałam, że nie jestem atrakcyjna dla mężczyzn, a ponieważ nie miałam zbyt dużego popędu seksualnego, pomysł, aby próbować się z kimś umawiać, wydawał mi się bezcelowy. Nie wiem, co sprawiło, że Tomek był inny. Może po prostu czułam się samotna i chciałam dla odmiany być „normalna”.

Był miłym facetem, cierpliwym i spotykaliśmy się przez jakieś trzy miesiące. W końcu rozstaliśmy się, bo nigdy nie chciałam uprawiać seksu. Próbowałam, naprawdę. Starałam się. Jednak za każdym razem, gdy szliśmy do łóżka, leżałam tam jak kłoda, czekając, aż to wszystko się skończy. Podczas naszej ostatniej kłótni był już całkowicie sfrustrowany i powiedział, że to jak próba kochania się z dziurą w materacu. Zakończył nasz związek i nie mogłam go za to winić.

Tamtego poniedziałkowego popołudnia, kiedy przyszłam do pracy, byłam w fatalnym nastroju. Przez całą zmianę wpatrywałam się w mieszankę ziół o nazwie „pomocnik miłości” na wystawie w przeciwległym rogu sklepu. Nigdy wcześniej nie próbowałam żadnej z mieszanek Katarzyny (szczerze mówiąc, były trochę przerażające), ale przed pójściem do domu tego dnia, zabrałam ze sobą kilkanaście torebek. Połowa z nich miała być afrodyzjakami, druga połowa miała mieć dobre działanie na piersi.

Tej nocy wymieszałam połowę tych ziół z butelką czerwonego wina. Następnego dnia czułam się jak kretynka i tylko cieszyłam się, że nie połknęłam przypadkiem tabletek nasennych. Kilka godzin później, kiedy siedziałam w sali na uczelni, miałam to dziwne uczucie, jakby w pokoju było zbyt ciepło lub było za dużo ludzi. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że częścią problemu była gumka mojego stanika. Miałam rozmiar biustu A odkąd pamiętam. Właściwie nie musiałam zmieniać stanika od podstawówki.

Kiedy wróciłam do domu, zdałam sobie sprawę, że moje piersi nie mieszczą się w staniku. Rozebrałam się i stanęłam przed lustrem. Moje piersi, które w zasadzie były sutkami sterczącymi z klatki piersiowej, były pełniejsze. Sutki się powiększyły i zaczęłam ich dotykać. Poczułam, że coś zaczyna pulsować między moimi nogami, a krew pędzi do mojej łechtaczki. Im bardziej ich dotykałam, tym bardziej pulsowało. Przekręcałam je między palcami, aż nagle moja łechtaczka napięła się, a potem eksplodowała w głębokim, intensywnym pulsowaniu. To był mój pierwszy orgazm w życiu.

Następnego ranka nie byłam w stanie nawet zapiąć mojego stanika, więc wyszłam bez niego. Jak dzień wcześniej, czułam się jakbym była w ciepłym półśnie. Robiłam wszystko bez zastanowienia, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co się wokół mnie dzieje. Zamiast pójść na zajęcia, przypadkiem znalazłam się w parku.

Biegałam w obcisłej koszulce bez rękawów. Zaczęłam czuć na sobie wzrok mężczyzn. Zdarzało mi się wcześniej nosić taką koszulkę, wisiała wtedy luźno na mojej klatce piersiowej. Zdałam sobie sprawę, że teraz była nie tylko za ciasna, ale że moje sutki były jak skały ocierające się o tkaninę, gdy się poruszałam.

Wkrótce zaczęło doprowadzać mnie to do szału i musiałam przestać. Dotarłam do jakiegoś źródła wody pitnej przy toaletach i pochyliłam się nad jednym z kranów, pozwalając zimnej wodzie spłynąć po mojej twarzy i próbując się uspokoić. Poczułam, jak czyjaś ręka przesuwa się po moim udzie, po moim tyłku i kręci się wokół. Ręka należała do faceta po dwudziestce w drogich ubraniach do biegania i z uśmieszkiem na twarzy, zarozumiałego typa, którego zwykle miałabym ochotę jedynie uderzyć.

– Cóż, nie możesz winić faceta, który został zmuszony do oglądania takiego widoku – powiedział, uśmiechając się przez cały czas.

– Tak, myślę, że masz rację – powiedział inny głos. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że te słowa wyszły z moich ust.

Dwie minuty później stałam na mokrej betonowej podłodze w łazience parku, pochylając się nad umywalką, podczas gdy on ściągnął moje szorty i wsunął swojego kutasa prosto w moją cipkę. Widziałam własną twarz w lustrze, jęczącą, podczas gdy najbardziej intensywna przyjemność, jaką kiedykolwiek czułam, pulsowała w mojej cipce.

Kiedy stałam tam potem sama z jego spermą spływającą po moich nogach, zdałam sobie sprawę, że ledwo pozwoliłam mojemu 3-miesięcznemu chłopakowi odebrać mi dziewictwo kilka tygodni temu, a teraz pozwoliłam, aby zupełnie obcy facet pieprzył mnie w miejscu publicznym, nawet bez prezerwatywy. I ta myśl sprawiła, że znów doszłam.

O autorze