Elise wracała ciemną, polną dróżką do domu. Lubiła spacerować nocami, a latem na wsi niebo było tak gwieździste jak nigdzie indziej. Wpatrując w gwiazdy i wsłuchując się w delikatny szum drzew, nagle do jej uszu dobiegł przeraźliwie głośny dźwięk.
Brzmiało to jak jakiś nienaturalny, zbliżony do zwierzęcego ryk. Przestraszona rozejrzała się wokoło, jednak nic nie zobaczyła. Zaczęła biec w kierunku domu, potykając się o wystające kamienie. Nic dziwnego, że w ciemności wpadła w drzewo, które rosło wyjątkowo blisko drogi. Upadła i straciła na chwilę przytomność.
Kiedy się ocknęła wokół rozchodziła się dziwna poświata, niczym kopuła oświetlająca kawałek ziemi na którym się znajdowała. Przerażona, wstała i chciała znowu biec, jednak odbiła się od poświaty niczym od gumowej ściany i znowu wylądowała na ziemi. Z tyłu usłyszała szmer, na co szybko się odwróciła.
Jej źrenice się rozszerzyły, kiedy jej oczom ukazały się dwa błękitne stwory z dużymi czarnymi oczami. Patrzyły się na nią tak samo osłupiałe jak ona. Wydawały z siebie niezrozumiałe dźwięki, które brzmiały jak odtwarzana od tyłu płyta.
Zamiast zwykłych kończyn miały galaretowate macki. Nie wzbudzały w niej przerażenia tak jak potwory z horrorów, które namiętnie oglądała, jednak było to coś niezwykłego i do końca nie wiedziała, czy przypadkiem jej się to nie śni. Stworzenia zaczęły podchodzić do niej, dosłownie przesuwając się w powietrzu.
Kiedy znalazły się bliżej jeden z nich wyciągnął „rękę” do niej. Dziewczyna drżała ze strachu, jednak w obawie przed urażeniem istoty, podała mu swoją dłoń.
Jego kończyna była chłodna i kleista. Stworzenie spojrzało się na nią badawczo i nagle jego kończyna zaczęła oplatać się wokół jej ciała. Macka pokrywała ją czymś w rodzaju śluzu, który delikatnie piekł. Nie sprawiał jej jednak bólu.
Po chwili zauważyła, że jej ubranie się wręcz rozpuszcza pozostawiając ją całkowicie nagą. Krzyknęła, próbując się wyrwać z uścisku. Był zbyt silny, w dodatku druga istota zaszła ją od tyłu i również wypuściła swoje macki.
Przyssały się mocno do jej piersi oraz sutków i zaczęły nimi poruszać. Sprawiało jej to ogromną przyjemność, jej całe ciało płonęło. Widocznie śluz miał również właściwości, coś na kształt afrodyzjaku, ponieważ zaczęła głośno dyszeć oraz jęczeć.
Stworzenia przylgnęły do niej. Jedno z nich zaczęło dotykać ją w okolicach łona i w momencie kiedy dotknęło jej łechtaczki ona doszła. Była w tym momencie bardzo wrażliwa. Powoli i delikatnie, macka wsunęła się do środka jej kobiecości. Poczuła jak zwiększa swoją objętość i wypełnia ją. Druga istota zrobiła to samo, tylko z tyłu.
Jednocześnie penetrowały ją dwa stworzenia. Dochodziła raz za raz, aż w pewnym momencie nie mogła przestać krzyczeć. Ciepło oraz czysta przyjemność rozchodziła się po całym jej ciele. Nie mogła przestać doznawać orgazmu.
Nagle poczuła, że kolejna macka wchodzi do jej ust i skutecznie ją ucisza. Teraz wydawała tylko cichutkie pomrukiwania. Istoty przyśpieszyły znacznie, przez co prawie zaczęła tracić zmysły. Nagle poczuła, że zaczynają wypełniać ją swoimi płynami, a macki wiotczeją. Powoli zaczęły się wycofywać, a stworzenia się odsunęły. Opadła na ziemię, nie mogąc utrzymać równowagi.
Całe jej ciało wciąż przeżywało liczne orgazmy trzęsąc się przy tym. Czuła się wypełniona i ledwo oddychała. Istoty powiedziały coś i odeszły, tak samo jak światło, które powoli wygasło. Dziewczyna przymknęła oczy, a ostatnie co zobaczyła to jasny obiekt unoszący się w niebo.