Zwróciłem całą swoją uwagę na Liliję, gdy biedna Tara przyglądała się z daleka. Powoli przyspieszyłem, kiedy wyczułem, jak blisko był człowiek. Wydała z siebie mrożący krew w żyłach krzyk, gdy osiągnęła szczyt, a ja zatrzymałem się, pozwalając jej dojść do siebie. Wciąż byłem w niej w połowie, kiedy zapytałem ją o rodzinę, która kiedyś ją posiadała…

– Teraz o to pytasz?

– Tak, wiem coś o tym klanie, co jest dość wyjątkowe. Użyli pewnego rodzaju uwarunkowań na całej swojej własności. Tatuaż był ostatnim elementem spajającym. Dlaczego naprawdę tu jesteś Lilijo?

– Miałam cię uwieść, a potem poderżnąć ci gardło, kiedy spałeś. Ale nie muszę tego robić teraz. Burmistrz jutro cię wykończy i zaoszczędzi mi kłopotów. Kiedy wojna się skończyła, zostałam z rodziną. Zajęło im trochę czasu, zanim odkryli, kto zabił Lorena. Powiedzieli mi, co mam robić, a ja wyruszyłam na polowanie na ciebie. To nic osobistego.

– Biedna, zepsuta rzecz – powiedziałem, kiedy ponownie zacząłem pchać. – Skończę to, co zacząłem, a potem pozwolę Tarze zadecydować o twoim losie.

Waliłem człowieka, aż jej oczy wywróciły się w głowie i zemdlała po szóstym orgazmie. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na przyjemność szczytowania w niej. Tara obserwowała przeciągający się romans i gwizdnęła. Powiedziała mi, że podjęła właściwą decyzję. Kiedy już posprzątałem, gnom wyjął książkę, którą kazała mi przetłumaczyć. Kiedy siedziałem obok niej, a ona kontynuowała swój ostatni eksperyment z elektrycznością, przejrzałem zawartość książki. Było napisane odręcznie i natychmiast rozpoznałem stylizowane pióro.

– To swego rodzaju pamiętnik. Autor był naukowcem, takim jak ty. Zapisali swoje eksperymenty, zarówno sukcesy, jak i porażki. To cud, że przetrwał tak długo. Strony musiały zostać później odkryte i oprawione.

– Dlaczego to mówisz? – Zapytała patrząc przez moje ramię.

– Książki Jeźdźców Piasku nie wyglądają w ten sposób – Powiedziałem uśmiechając się.

– W porządku, panie tajemniczy, jak wyglądają książki pańskich ludzi?

Wyciągnąłem rękę i wyciągnąłem wieczne pióro z miejsca, w którym leżało na stole. Zanurzyłem go w tuszu i zrobiłem szkic książki. Skończyłem i podałem jej skrawek papieru, na którym nabazgrałem. Patrzyła na obraz i otworzyła usta. Kiedy zapytałem ją, co się stało, odpowiedziała, że ​​widziała coś takiego na sprzedaży nieruchomości. Nie miała monet, żeby ją kupić, a teraz przeklinała swój pech.

– Jeśli jutro przeżyję, poszukam tej książki. Nie cierpię myśleć o niej w rękach kogoś innego. Czy Robert już się z tobą skontaktował?

– Powiedział mi, że trzykrotnie przeklęte gobliny planują sabotować moje dziecko. Co mam zrobić? – Tara warknęła, zamykając metalową obudowę swojego najnowszego urządzenia.

– Zostaw to Robertowi. Ma moje zaufanie…

– Mówiąc o zaufaniu, mam coś dla ciebie. Mam nadzieję, że jutro będziesz to nosić. Musi zostać przetestowane w terenie.

– Dałem słowo…

– Powiedziałeś, że nie włożysz swojego prochowca. To nie jest twój prochowiec, to mój najnowszy projekt. Jest wzorowany na plastrze miodu pszczół. Sześciokątny wzór… o cholera, po prostu noś go do cholery!

– Nie wiedziałem, że zależy ci na mnie, Taro – Powiedziałem, delikatnie dotykając jej policzka.

– Zanim zapytasz – powiedział gnom, wiercąc się i wściekle rumieniąc – To tajemnica. Po prostu ją noś.

Odeszła, nie oglądając się za siebie. Zwróciłem moją uwagę z powrotem na Liliję i zastanawiałem się, czy powinienem ją uwolnić, czy zostawić jej wolność Tarze. Postanowiłem zostawić to gnomowi. Umyłem się i ubrałem. Wróciłem do swojego pokoju hotelowego, ale sen mi umykał. Ustawiłem krzesło przy zewnętrznej ścianie i wyjrzałem na główną ulicę. Kiedy stanąłem przed Ponurym Jackiem, wiedziałem, że mam przewagę. Chociaż miałem hebanową kamizelkę Tary, nie została przetestowana. Mój pojedynek z burmistrzem był nie do przewidzenia. Poczułem mieszankę strachu i podniecenia. Żyłem tak długo i nie czułem tego dreszczyku zbyt często od wojny. Na dole był mały ruch pieszy, więc zebrałem myśli i przejrzałem istniejący testament. Kilku członków rodziny, którzy jeszcze żyli, było pod dobrą opieką, podobnie jak drodzy przyjaciele, jak Robert i inni.

Było około północy, kiedy zapukano do moich drzwi. Było to delikatne i niepewne, jakby ktokolwiek był na zewnątrz, zastanawiał się, czy mnie odwiedzić. Powiedziałem, żeby weszli i drzwi się otworzyły. Byłem tak zaskoczony, że Lady Crimson stała w moim pokoju. Wskazałem na łóżko, ponieważ było to jedyne inne miejsce do siedzenia. Zostałem tam, gdzie byłem i wydawało się, że to jej pasuje. Czekałem, aż się odezwie, ponieważ nie spodziewałem się tego wydarzenia. Zaczęła i zatrzymała się trzy razy, zanim wyrzuciła z siebie, dlaczego tu jest…

– Chciałam ci podziękować. Nikt nie przeciwstawia się burmistrzowi, on jest po prostu cholernie potężny. Kiedy rzuciłeś wyzwanie, myślałam, że zemdleję. Wysysa życie z tego miasta już tak długo – zatrzymała się i zobaczyłem prawdziwe łzy spływające po jej policzkach – To, co robi z moimi dziewczynami – Jej głos znów się załamał, a ja zwalczyłem chęć wstania i otarcia łez. – Dlaczego? Przyszłam tutaj, żeby się dowiedzieć, dlaczego to robisz?

O autorze